Pan premier Tusk w 2007 roku zapowiadał bon edukacyjny, który miał być rozwiązaniem. No i co się stało? Minęło 8 lat i nie było żadnego bonu. A pani minister w kwietniu zapowiedziała wyprawkę i po pięciu miesiącach jest wdrożona. To jest ta wasza antywiarygodność
— powiedział premier Mateusz Morawiecki w Sejmie podczas dyskusji nad wnioskiem o wyrażenie wotum nieufności wobec minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej.
Pani minister tak naprawdę należy się medal za to, co zrobiła
— powiedział premier. Wymienił programy wdrażane przez resort edukacji; wskazał m.in. na program podłączania szkół do Internetu szerokopasmowego. Podkreślił, że w ciągu najbliższych dwóch lat, na ten cel zostaną przeznaczone ok 4 mld zł. Przypomniał też o programie „odtwarzania szkół branżowych”.
Pan premier Tusk w 2007 roku zapowiadał bon edukacyjny, który miał być rozwiązaniem. No i co się stało? Minęło 8 lat i nie było żadnego bonu. A pani minister w kwietniu zapowiedziała wyprawkę i po pięciu miesiącach jest wdrożona. To jest ta wasza antywiarygodność
— dodał.
Szef rządu przypomniał „zmielenie” przez PO 2 mln podpisów ws. możliwości dania rodzicom wyboru co do edukacji sześciolatków.
Ponieważ krzyczycie państwo, to dam jeszcze jeden przykry smaczek. Wielu rodziców mówiło nam na spotkaniach, że było to w dużym stopniu upokarzające. Dlaczego? Bo dziesiątki rodziców musiało brać psychologa i udowadniać, że ich dzieci nie są w stanie iść szkoły od szóstego roku życia. To zafundowaliście rodzicom. Daliśmy rodzicom wolność - możecie posyłać od szóstego roku życia, czy od siódmego roku życia. Kto daje więcej wolności: my czy oni? Oczywiście, że my
— przemawiał Morawiecki.
Wielka reforma gimnazjów jest czymś szalenie potrzebnym ku usprawnieniu całego szkolnictwa. To nie jest żadne likwidowanie
— dodał. Według premiera, w czasach rządów PO-PSL z pracy odeszło ok 40 tys. nauczycieli oraz zamknięto blisko 1000 szkół.
Jak to można wytłumaczyć lepiej jak zwijanie Polski?
— pytał.
Premier wyraził wdzięczność wobec Zalewskiej m.in. za to, że „przywróciła lekcje historii” w szkołach. Mówił, że za czasów rządów poprzedników „nauka historii de facto kończyła się na pierwszej klasie liceum”, a uczniowie „więcej uczyli się o piramidach egipskich i legionach rzymskich, niż o czasach współczesnych czy II wojnie światowej”.
Może wam chodziło o to, żeby uczniowie doszli tylko do okresu Targowicy i dalej już nie szli
— ironizował. Podobnie - przekonywał - rzecz miała się z utworami polskich „wielkich wieszczów”, w tym Henryka Sienkiewicza.
Jestem niezmiernie wdzięczny pani minister Zalewskiej, że przywróciła te lekcje historii. To jest podstawa polskości, podstawa naszej kultury, podstawa całej naszej w związku z tym przyszłości
— ocenił.
Opozycja straszyła, że będą zwolnienia
— dodał premier. Morawiecki przekonywał ponadto, że w wyniku reformy minister edukacji, przyjęto do pracy 18 tys. nauczycieli; chwalił też Zalewską za „stopniowo postępujące uszczelnienie systemu subwencyjnego”, z którego - jak - ocenił - „przez lata wyciekały przynajmniej setki mln zł”. Premier przekonywał, że uzyskane w ten sposób pieniądze przesuwane są również na podwyżki; według szefa rządu w ciągu roku i 9 miesięcy były trzy podwyżki, które razem złożone dają 15 proc.
Premier zwracając się do opozycji mówił, że próbuje ona odwoływać kolejnych członków rządu PiS przez wotum nieufności; ocenił, że są to działania nieskuteczne.
Natomiast to, co wy zrobiliście i to, co my skutecznie odwołujemy, to jest wasza antyrodzinna polityka, którą my odwołaliśmy i wprowadziliśmy politykę prorodzinną
— mówił premier.
Wasza polityka wyprzedaży majątku narodowego, sreber naszych narodowych, przedsiębiorstw różnych. My repolonizujemy, odkupujemy te przedsiębiorstwa do domeny państwa polskiego. Wasza polityka folgowania i przyzwalania na gigantyczne, największe w historii Polski wycieki podatków w ramach podatku VAT. Mam tutaj taką wiadomość dla państwa. Otóż bardzo dobra wiadomość dla polskiego społeczeństwa - otóż po wrześniu, w wyniku kolejnych działań uszczelniających, to ta wścieklizna, która ogarnia naszych przeciwników teraz, trafiło do budżetu 15 mld zł – w jednym tylko miesiącu – z tytułu podatku VAT
— podkreślił szef rządu.
Przekonywał, że rząd dąży do zwiększenia podwyżek dla nauczycieli, a nie może tego zrobić ze względu na deficyt, do którego - jak twierdził - doprowadziły rządy poprzedników.
Bardzo dziękuję minister Zalewskiej za wielką i ciężką pracę, za to, że wsłuchuje się w głos nauczycieli, w głos rodziców (…) jak można mówić, że pani minister nie wysłuchuje głosów - ona wysłuchuje, wchodzi w dialog, jest oddana dzieciom, nauczycielom, rodzicom. Aż prosi się o zacytowanie, że takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. Dzięki minister Zalewskiej będzie ono lepsze
— zakończył premier Morawiecki.
Przed premierem wystąpiła minister Anna Zalewska. Szefowa resortu zaczęła swoje wystąpienie od kwestii „ciężkich tornistrów”, poruszonej przez posłów opozycji.
90 proc. samorządowców ma szafki i nawet jeśli ich nie ma, to rozporządzenie jest bezwzględne. Mówi, że nawet jeśli ich nie ma, to dyrektor z nauczycielami wiedzą co zrobić, żeby zostawić podręczniki
— stwierdziła.
Proszę wszystkich państwa, także z opozycji, abyśmy czuwali nad tym, jak to funkcjonuje. W tamtym roku sanepid przepadał (…) prawie 8,5 tys. szkół. W 99 proc. nie było problemu. Ale nas interesuje ten 1 proc.
— dodała.
Dziękuję za ten wniosek, bo możemy porozmawiać, uzupełnić i obalić to, co jest półprawdą, nieprawdą, albo po prostu manipulacją. Większość państwa posłów w różnych sprawach interweniowało w ministerstwie. (…) ale żadna z tych kwestii, o których państwo mówią, nie była wtedy poruszana
— przemawiała dalej.
Minister Zalewska przeszła do „liczb i danych”.
Co zastaliśmy? Kilka tysięcy zlikwidowanych. 27 proc. gimnazjów posiadało gabinety przedmiotowe i 18 proc. szkół podstawowych. Po wielkiej akcji cyfrowej 10 proc. miało szerokopasmowy internet. Jednocześnie znikały stołówki, gabinety stomatologiczne. Mało tego, pan minister Boni wymyślił i byliście w tym konsekwentni, że w szkołach nie powinno być bibliotek. Przypomnijcie sobie drożdżówki i sól przynoszone przez dzieci po kryjomu. (…) Z systemu zniknęły związki zawodowe. Nie było ich przy żadnym dokumencie obowiązującym w szkole
— mówiła.
Podziękowała premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, że dzięki niemu realizowane są cywilizacyjne projekty: szkoły wyposażane są w multimedialne tablice, pracownie fizyczne i chemiczne. Zapewniła, że do 2020 r. w każdej szkole będzie szerokopasmowy internet. Podała też, że w dwieście szkół znajdzie się w programie „Dostępność plus”. Mówiła o wsparciu dla małych szkół – zwiększeniu pieniędzy z subwencji oświatowej właśnie na te szkoły.
Minister edukacji przypomniała też, że jedną z pierwszych wprowadzonych przez nią zmian było właśnie zniesienie obowiązku szkolnego dla siedmiolatków i danie rodzicom prawa decydowania, w jakim wieku dzieci rozpoczną naukę. Podkreśliła, że 95 proc. rodziców zdecydowało, że chce, by sześciolatki uczyły się w przedszkolu, a nie w szkole.
Nauczyciele z radością znów wyciągnęli literki i teraz trzylatek, czterolatek, pięciolatek i sześciolatek znów uczy się w przedszkolu. Był taki smutny żart, że za państwa czasów były tajne komplety
— powiedziała, przypominając o dodatkowych subwencjach na sześciolatków dla samorządów.
Po raz pierwszy w historii rodzice za sześciolatka nie zapłacili!
— dodała dobitnie.
Szefowa MEN podała, że wdrażanie reformy edukacji poprzedziło 1,5 tys. spotkań kuratorów i przedstawicieli resortu edukacji z nauczycielami i samorządowcami.
Byliśmy przy samorządowcach też przy wdrażaniu sieci szkół
— powiedziała.
Dziś będziemy prezentować z ogromną satysfakcją napisaną wspólnie z pracodawcami ustawę mówiącą o szkolnictwie branżowym i technicznym. Słuchamy również krytycznych głosów i dziękujemy za te krytyczne głosy, bo one rzeczywiście pozwalają nam być cały czas pokornymi. Dla dobra dzieci, rodziców i nauczycieli. Dziękuję
— tymi słowami minister zakończyła swoje wystąpienie.
Wcześniej miała miejsce dyskusja, w której uczestniczyli posłowie opozycji oraz przedstawiciel klubu PiS.
Szkole potrzeba ciągłego rozwoju i podnoszenia efektów edukacji. Rządzicie już trzeci rok, a rok minął od czasu, gdy postanowiła pani naprawić system, to pora na podsumowywanie
— powiedziała Urszula Augustyn (PO).
Kilka dni temu była pani w szkole lub przedszkolu i maluchy zadały pani pytanie, bardzo zresztą sympatyczne: o czym pani marzyła, kiedy była pani dzieckiem, kim pani chciała zostać i pani im szczerze odpowiedziała, że chciała zostać baletnicą, i powiem równie szczerze: było trzeba iść w tym kierunku, trzeba było
— dodała Augustyn.
Jak mówiła, pierwszy rok reformy wystartował tylko dlatego, że minister obciążyła nimi samorządy. Zaznaczyła, że samorządy przez wiele lat budowały sześcioletnie szkoły podstawowe i trzyletnie gimnazja.
Minister Zalewska wymyśliła, że w sześcioklasowej szkole zmieści osiem klas. Tyle tylko, że dzieci uczą się w bibliotekach, kawiarenkach, aulach, a WF wrócił na korytarz (…). Zwiększyła się dwuzmianowość, pojawiła się tam, gdzie jej wcześniej nie było
— powiedziała.
Augustyn mówiła też o przeciążeniu nauką uczniów klas VII i VIII.
Nikt wcześniej nie wpadł na pomysł, żeby program trzyletni zrealizować w dwa lata. Pani wpadła. Gratuluję
— powiedziała. Mówiła też o kumulacji roczników, gdy wiosną 2019 r. o przyjęcie do szkół średnich będzie ubiegać się ostatni rocznik absolwentów gimnazjów i pierwszy rocznik absolwentów ośmioletniej szkoły podstawowej.
Posłanka PO odniosła się także do wypowiedzi minister edukacji o tym, że w wyniku reformy o 18 tys. zwiększyła się liczba etatów dla nauczycieli.
Mówi pani o dodatkowych miejscach pracy, powstały one w przedszkolach, ale co to obchodzi fizyka
— zaznaczyła. Według Augustyn te nowe miejsca to oferta po kilka godzin w różnych szkołach, w efekcie nauczyciele muszą jeździć między kilkoma placówkami, by wypełnić pensum lub porzucają pracę w szkole i podejmują ją poza dotychczasowym zawodem. „Nauczyciele masowo porzucają pracę, bo chcą rzetelnie pracować i zarabiać” – oceniła.
Mówiła też o podwyżkach dla nauczycieli.
Zapomniała pani powiedzieć, że te podwyżki to 100 zł rocznie
— powiedziała Augustyn, zwracając się do Zalewskiej.
Posłanka skrytykowała również nowy sposób oceny pracy nauczycieli. Podkreśliła, że krytykują go także związki zawodowe. Przypomniała zorganizowaną przez oświatową Solidarność demonstrację przed MEN.
Nawet związkowcy z Solidarności przyszli przed MEN z „czerwoną kartką”
— zaznaczyła.
Kuratorzy na niespotykaną w wolnej Polsce skalę ingerują w życie szkół, upolityczniając je, wywierając naciski na nauczycieli. Liczne przypadki nasyłanych na szkołę kontroli po wyrażaniu przez nauczycieli własnych poglądów lub demonstrowaniu solidarności z protestującymi przeciwko zmianom. Zastraszanie nauczycieli to niedopuszczalna sytuacja, to jest ograniczanie praw człowieka w demokratycznym kraju
— powiedziała Augustyn.
Mówicie tak pięknie o patriotyzmie, ale wam się myli patriotyzm z nacjonalizmem i indoktrynacją
— oceniła.
Pani minister, bilans dokonań wypada mizernie. Platforma Obywatelska sprawi, że uczeń będzie chodził bez teczki. Pani swoją tekę powinna stracić natychmiast. W szkole potrzeba spokoju, a nie szalonych pomysłów. Wnoszę o wyrażenie wotum nieufności dla pani jako ministra edukacji
— zakończyła Augustyn.
Mówiliście w kampanii wyborczej o wychowaniu. I co dzisiaj mamy? Jak dzisiaj wychowujecie nasze dzieci? Uczycie dzieci, że dla utrzymania władzy można kłamać, manipulować i oszukiwać
— mówiła Krystyna Szumilas (PO), zwracając się do przedstawicieli rządu.
Dodała, że premier polskiego rządu w kampanii wyborczej „posługuje się kłamstwem, aby wygrać z opozycją”.
Daje przykład młodym ludziom, że dla zdobycia władzy wszystkie chwyty są dozwolone
— podkreśliła.
Posłanka PO wskazała także na problem ciężkich tornistrów.
Minister edukacji chce przekonać społeczeństwo, że tornistry są lekkie jak piórko. I co robi? Waży tornistry, w których nie ma podręczników
— powiedziała.
Od początku roku szkolnego rodzice alarmują, że dzieci są przeciążone nauką, uczą się w tłoku i w ścisku na dwie lub trzy zmiany. A co słyszą od pani minister? To wina dyrektorów szkół i samorządów. To pytam pani minister, kto podpisał rozporządzenia, kto podpisał ustawy zmuszające dyrektorów szkół do zmieszczenia w budynku dodatkowych dwóch roczników?
— pytała Szumilas.
Wskazała także na brak pracy dla nauczycieli.
Kiedy proponuje się jakąś reformę, to człowiek powinien mieć jakiś cel. W przypadku reformy edukacji tym celem mogła być jakość nauczania, to, by szkoły były bardziej przyjazne dzieciom, by mogłaby być większa autonomia dla nauczycieli. Mogły być badania ekspertów, które wskazałyby konieczność zmian
— mówiła Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca Nowoczesnej.
Pytała, czy w przypadku reformy minister Zalewskiej zaszła, któraś z tych przesłanek. „Nie” – stwierdziła.
Jedyny powód, jaki słyszymy, to że tak mówiły sondaże, tego chcieli Polacy. Sensu to nie miało, ale jak tak wyszło z sondaży, to [reformę – PAP] przeprowadzono
— mówiła.
Jeżeli spojrzymy, jak została przeprowadzona ta reforma, to widać, że daleko niewystarczająco dobrze
— oceniła.
Józef Brynkus (Kukiz‘15) ocenił, że argumentacja wnioskodawców jest „bardziej polityczna niż merytoryczna”.
Niemniej jednak wielu członków naszego klubu uważa, że pani minister Anna Zalewska jako kierująca resortem zajmującym się edukacją dzieci i młodzieży popełnia wiele błędów, które może jeszcze naprawić
— powiedział poseł Kukiz‘15.
Wśród „błędów obciążających” minister edukacji wymienił „brak konsekwentnej wizji wychowawczej polskiej szkoły”. W tym kontekście wskazał na brak reakcji MEN na występowanie w szkolnych bibliotekach książek chwalących totalitaryzm.
Podkreślił, że krytycznie też ocenia stosunek Zalewskiej do edukacji domowej.
Pani minister nie rozumie charakteru i znaczenia tej formy nauczania. Reprezentuje typowy dla centralistów pogląd o omnipotencji państwa w zakresie wychowania i nauczania
— podkreślił.
Klub Kukiz‘15 całkowicie odcina się od tej politycznej hucpy, która tutaj jest zaprezentowana. Dlatego też decyzję o głosowaniu w sprawie wotum nieufności pozostawia swoim członkom
— oświadczył Brynkus.
Rewolucja pożera własne dzieci. Nawet związek zawodowy, który nie krył się z poparciem dla PiS-u w ostatnich wyborach, krytykuje panią Zalewską. Za brak dialogu, za kłamstwa wyborcze. W końcu być może także za to, że bez wątpienia zasłużyła na niechlubny tytuł, królowej chaosu polskiej edukacji. Bo czymże jest reforma, którą razem z partyjnymi kolegami dopchnęła kolanem w ubiegłym roku? Właśnie chaosem
— mówił Krystian Jarubas (PSL-UED)..
I aż chciałoby się powiedzieć: „a nie mówiliśmy?”. Ostrzegali nauczyciele, ostrzegali związkowcy ZNP i co? I nic. Grochem o ścianę. A teraz martw się rodzicu, bo przyjdzie kumulacja roczników i twoje dziecko chyba krasnoludki będą uczyć i to w lesie, bo miejsca w szkołach też zabraknie
— kontynuował.
Poseł przekonywał, że to na barki samorządów spłynie walka o godny byt ucznia i nauczyciela.
A pani minister zdaje się wyłączona. Jakoś nie widać jej w szkołach. Na spotkania związkowe też nie raczy się pofatygować. Jaki ma plan na rozwiązanie kryzysu? Żadnego. Dlatego wotum nieufności to jedyne słuszne rozwiązanie wobec niej
— przekonywał.
Dariusz Piontkowski z PiS mówił, że na posiedzeniu sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży, która opiniowała wniosek, trudno było znaleźć jego autora, który „chyba wstydził się przyznać”.
Tyle tam jest manipulacji, przemilczeń, przeinaczeń czy wręcz kłamstw
— ocenił.
Zastanawialiśmy się w związku z tym, czy w gabinecie cieni już całkiem zgasło światło, czy też państwo postanowili pójść za głosem jednego z największych manipulatorów w historii, próbując stosować metodę, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane przez niektórych będzie traktowane jako prawda
— mówił.
Poseł PiS stwierdził, że było wyraźnie widać, iż składający wniosek i go popierający oraz Prawo i Sprawiedliwość mają zupełnie inną wizję edukacji w Polsce.
Państwo nie widzieli tego, że chociażby nauczyciele uniwersyteccy wskazywali, że szkoła średnia w starym systemie to był półtoraroczny kurs przygotowujący do matury; że nauczanie ogólne kończyło się po pierwszej klasie szkoły średniej; że rodzice protestowali przeciwko temu, że ich dzieci nie mogą normalnie uczyć się w tych szkołach; że odbywały się głodówki protestujące, że ograniczyliście nauczanie historii i zakończyliście nauczanie jej jako ciągłego wykładu w pierwszej klasie szkoły ogólnokształcącej
— wyliczał.
Wskazał, że opozycja podnosi, iż nie wszystkie postulaty związków zawodowych są realizowane.
Zapominacie, jak często związki zawodowe wychodziły na ulice, gdy wy rządziliście i ani razu ich nie słuchaliście
— mówił. Akcentował, że część postulatów związkowych została zrealizowana, ale nie wszystkie, m.in. dlatego, że - jak mówił – niekiedy są sprzeczne z postulatami samorządów.
Państwo mówili, że dbacie o szkoły, ale to w waszych czasach zlikwidowano kilka tysięcy szkół. Wtedy mówiliście, że państwo nic nie może zrobić. To wy uniemożliwiliście kuratorom zatrzymanie tego procesu. My to zmieniliśmy; dziś kurator może powstrzymać likwidację szkoły
— dodał.
Przekonywał, że „wbrew temu, co mówiła opozycja, że będzie chaos po każdym etapie reformy, dziś szkoły spokojnie funkcjonują”.
Zmianowość, o której mówiliście, pojawiła się wtedy, kiedy dzieci sześcioletnie zmusiliście do pójścia do szkoły. Wtedy nie martwiliście się tym, że malutkie dzieci uczyły się do godz. 18 czy 19. W ogóle tego problemu nie zauważaliście. Nie zauważaliście, gdy władze samorządowe z Platformy likwidowały szkoły, w Warszawie ponad 20, i to stąd m.in. jest problem ze zmianowością w dużych miastach
— powiedział.
Przekłamany wniosek nie może być przyjęty przez wysoką izbę, a reforma, którą realizujemy, jest zgodna z potrzebami Polaków
— stwierdził Piontkowski.
kpc/wPolityce.pl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/414846-premier-bronil-zalewskiej-minister-nalezy-sie-medal