Za komunizmu były takie grupki, które uważały, iż trzeba iść na system z butelkami z benzyną, a jeśli ktoś ma inną koncepcję, to po prostu zdradził, zapewne powodowany konformizmem. W latach 90. były środowiska, które uważały, że „system Okrągłego Stołu” trzeba zniszczyć, a wszystkich z nim związanych… nie wiem, chyba co najmniej zapakować do ośrodków reedukacyjnych, a jeśli ktoś uważa, że taki stosunek do świata jest z jakichkolwiek przyczyn niesłuszny, to – znów - po prostu zdradził, zapewne powodowany konformizmem. Z nieukrywaną satysfakcją konstatuję, że naszkicowany powyżej tryb myślenia staje się obecnie udziałem środowisk, dotąd z tego rodzaju politycznej logiki się wyśmiewających. To znaczy części środowisk z rdzenia liberalnego mainstreamu.
Żeby nie być gołosłownym, omówmy artykuł Mariusza Janickiego i Wiesława Władyki z ostatniej „Polityki”. Przypomnijmy, że ta autorska para w największym chyba stopniu wytycza polityczny kierunek wielbicielom owego tygodnika, a w związku z tym i pokaźnej części twardej, liberalnej opozycji. Dlatego tekst obu wymienionych panów wart jest odnotowania.
A jest on naprawdę szczególny. Bo słowem, które powtarza się w nim najczęściej, jest słowo „zdumiewające”, i jego pochodne. Władykę i Janickiego zdumiewa otóż niezrozumiały dla nich fakt, że większość Polaków nie rozumie, iż rządy PiS są największą wyobrażalną potwornością, i że w związku z tym nie istnieje i istnieć nie powinien żaden temat życia publicznego poza koniecznością obalenia tychże.
Ale to tylko wstęp, bo najważniejsze w artykule wspomnianych gentelmanów jest konstatacja, że tej podstawowej prawdy nie rozumie, a w związku z tym oczywistych konsekwencji z niej nie wyciąga, również antypisowska opozycja. W zasadzie – cała.
Nie stanęli i nie stają na wysokości zadania, na skutek tego, że dali się opętać demonicznej narracji PiS, a głównie – premiera Morawieckiego, w sumie – wszyscy. Bo „zaakceptowano oddzielność kampanii samorządowej, okresowe wzięcie w nawias głównego politycznego sporu” – czyli w tejże kampanii nie trzeba by mówić o sprawach lokalnych, o jakichś tam drogach czy mostach, tylko o tym że PiS jest dziki, PiS jest zły, PiS ma bardzo ostre kły. To zdaniem pp. Władyki i Janickiego byłby przepis na uczciwość i zwycięstwo. W efekcie zadane przez tenże PiS polskiej demokracji rany zarastają błoną podłości, bo opozycyjni politycy i publicyści „już się ze zmianami ustroju pogodzili, są za normalizacją lansowaną przez premiera Morawieckiego”. I udają, że PiS to normalna partia, którą można obiektywnie oceniać. I że jest „prawie normalnie”.
Jako ci, którzy się pogodzili i udają, demaskowani są wszyscy. I ostatnia nadzieja białych – Biedroń, i Wanda Nowicka, i nawet… sama Platforma. Tak jest, również Platforma, której „Polityka” broniła dotąd konsekwentnie, jako jedynej realnej siły, zdolnej do przeciwstawienia się Kaczyńskiemu.
Dla wszystkich, pamiętających lata 90 jako chichot historii musi zabrzmieć teza, że owa rzekoma konformistyczna akceptacja de facto rządów PiS „to nowa, nieoczekiwana wersja hasła „wybierzmy przyszłość” z czasów kampanii prezydenckiej Aleksandra Kwaśniewskiego”… Jak chichot historii, bo przecież wtedy i „Polityka”, i sami autorzy omawianego artykułu, i w ogóle środowiska i warstwy, dla których są oni miarodajni, zachwycali się tym hasłem i stojącą za nim filozofią. Cóż, fortuna kołem się toczy, panowie, prawda?
Nie sposób wyobrazić sobie – ja przynajmniej nie potrafię – bardziej wyrazistego przejawu potężnej frustracji, niż artykuł Janickiego i Władyki. Ale też – bardziej wyrazistego przejawu wewnętrznej, trzewiowej nie tylko niezdolności zrozumienia, co się w Polsce dzieje, dlaczego kluczowe pięć – dziesięć procent wyborców, które dotąd zawsze dawało formacji III RP pewną przewagę nad formacją IV RP, zmieniło afiliacje i jakoś nie chce ich zmienić na powrót, ale wręcz odmowy poszukiwania przyczyn tej zmiany.
Gdybym był liberałem, byłbym tym tekstem zrozpaczony.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/414432-polityka-potepia-haslo-wybierzmy-przyszlosc