Jest norma art. 32 u. 2 jako generalna zasada konstytucyjna, którą należy panu profesorowi i członkom korporacji, podejmujących uchwały z nią sprzeczne, przytaczać non stop. Mówi ona „Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”
—mówi portalowi wPolityce.pl mec. Piotr Andrzejewski, sędzia Trybunału Stanu.
wPolityce.pl: Radca prawny i wykładowca akademicki prof. Marcin Matczak może bezkarnie grozić komuś w internecie? Czy może powinny zostać podjęte wobec niego jakieś kroki dyscyplinarne?
Mec. Piotr Andrzejewski: Trzeba tutaj powiedzieć o pewnej regule konstytucyjnej, która jest naruszana w Polsce. Dotyczy to zarówno aktualnych profesorów prawa „rozgrzanych politycznie”, jak i samorządowych korporacji prawniczych i osób zaufania publicznego. Korporacje, profesorowie, jak i osoby, które mają określone poglądy polityczne, nie powinni ich rzutować na praktykę dyskryminowania innych. Tak samo nie powinni zobowiązywać innych przedstawicieli tych samych korporacji, czy swojego zawodu, do kontestacji obowiązującego prawa, a następnie zapowiadać i grozić represjami za brak takiej kontestacji. Powinni znać zasady ustrojowe wynikające z polskiej konstytucji.
O czym one dokładnie mówią?
Zasada zawarta w art. 31 u.2 stanowi, że „każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje”. Jednocześnie jest norma art. 32 u. 2 jako generalna zasada konstytucyjna, którą należy panu profesorowi i członkom korporacji, podejmujących uchwały z nią sprzeczne, przytaczać non stop. Mówi ona „Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Zwłaszcza z przyczyny wypełniania treści wynikającej z zachowania praworządności. Bo stan aktualny w naszym życiu publicznym cechuje brak odpowiedzialności za łamanie praworządności.
Czy list prof. Matczaka do córki blogera, że jego słowa zostały źle zrozumiane, zamyka sprawę?
Traktujmy to jako formę sprostowania. Reprezentujemy dzisiaj daleko posuniętą tolerancję z traktowania bardzo woluntarystycznej formuły represjonowania inaczej myślących lub działających przez tych, którzy pretendują do nadrzędności swojego autorytetu. Nie ma potrzeby, aby wszystkie sprawy od razu kierować na drogę postępowania sądowego czy dyscyplinarnego.
To jednak jest profesor, który otwarcie krytykuje reformy w Polsce i obecną wadzą, więc jest osobą dość znaną. Czy powinno się go traktować pobłażliwie?
Dyrektywne jest dla mnie to, co wynika z konstytucji, którą my stosujemy, a nasi oponenci nią tylko machają i uważają, że jej zapisy można wybiórczo interpretować. Są to groźby, które bardzo często środowiskowo są powielane jako zagrożenie na przyszłość dla funkcjonowania przepisów odnoszących się do szacunku dla inności. Stanowi to problem daleko posuniętej dyskryminacji. Jeżeli korporacja samorządowa, radcowska, adwokacka, osób zaufania publicznego zobowiązuje swoich członków do tego, żeby nie działać zgodnie z obowiązującym prawem, kontestować go, a sama nie zaskarża tego do TK, to jest to niewątpliwie naruszenie konstytucji. Działanie takiej korporacji jest sprzeczne z obowiązującym prawem. Bardzo trudne z punktu widzenia socjotechnicznego jest zakwalifikowanie tych zachowań.
Bloger już zapowiedział, że spotka się w sądzie z prof. Matczakiem…
Jeżeli informacja o zachowaniu tej wskazanej osoby odpowiada rzeczywistości, to można uznać, że stoi ono w sprzeczności z zasadami konstytucyjnymi, z poszanowaniem praw człowieka. Groźba dyskryminacji w życiu publicznym, czy uczelnianym mówi więcej o tej osobie, niż o obowiązującym systemie prawnym. Dzisiaj mamy do czynienia z pełnym zafałszowaniem świadomości. Tu odbija się czkawką Homo sovieticus, przy braku jakiejkolwiek odpowiedzialności za tego typu zachowania.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/414341-wywiad-andrzejewski-homo-sovieticus-odbija-sie-czkawka