Cały ten System Informacyjny Schengen można skasować i powiedzieć, że ostateczny głos w respektowaniu bądź nierespektowaniu Schengen mają najważniejsi politycy europejscy z kilku krajów, a całej reszcie nic do tego. Tymczasem SIS to są sprawy bezpieczeństwa
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS.
Czy jest jakaś reakcja na pana list ws. Kozlovskiej do Tajaniego?
Prof. Ryszard Legutko: Nie. Zapewne dostanę taką samą odpowiedź, jaką dostałem z KE, czyli wymijającą i do niczego nie zobowiązującą. To jest łamanie reguł, ja cały czas powtarzam, że UE i jej instytucje nagminnie łamią prawo.
Czego w takim razie Pan oczekuje, jakie jeszcze są możliwości interwencji?
W trybie pisemnego zapytania do KE pytałem o tę przejrzystość, wszystkie wątpliwości związane z finansowaniem FOD, paszportem rosyjskim pani Kozlovskiej. Taka wtedy była możliwość ewentualnej interwencji. Zwłaszcza, że te sygnały przychodziły do mnie wówczas ze strony różnych organizacji pozarządowych, które tu są w parlamencie. Nie mogli nadziwić się tak eksponowanej pozycji pani Kozlovskiej. Ale KE odpowiedziała swoim zwyczajem, czyli niczego wiążącego i konkretnego tam nie było. Teraz napisałem więc list do Tajaniego, bo PE jednak uczestniczy w tym sporze i dokłada się do tego łamania prawa. Dostała wizę, czyli jakoś formalnie jest kryta, ale nie można używać tak ostentacyjnych demonstracji. PE pokazuje się tutaj jako ten, który wie lepiej, a przecież oni nic nie wiedzą.
Ale dlaczego UE tak jawnie i demonstracyjnie łamie zapisy Traktatu z Schengen? Przecież tu chodzi o nasze wspólne bezpieczeństwo.
Cały ten System Informacyjny Schengen można skasować i powiedzieć, że ostateczny głos w respektowaniu bądź nierespektowaniu Schengen mają najważniejsi politycy europejscy z kilku krajów, a całej reszcie nic do tego. Tymczasem SIS to są sprawy bezpieczeństwa. Chodzi o to, żeby zrobić demonstrację przeciwko rządowi polskiemu. Na zasadzie: my wszystko możemy, zrobimy z niej bohaterkę. Nie tylko, że ją wpuścili bezprawnie do UE, ale robią z niej bohaterkę. Verhofstadt napisał zdaje się nawet do Timmermansa, by jeszcze on wziął ją pod swoje skrzydła w związku z art. 7. To przecież robi się z tego jakaś kpina! PE powinien wystrzegać się tego typu zachowań. Nie można kpić sobie z regulacji, które zostały ustanowione i to w sposób tak ordynarny. Analogicznie, gdybyśmy to my pozwolili sobie na coś takiego, to przecież podniósłby się krzyk, protesty, a podobna osoba mogłaby nawet nie mieć wstępu na teren PE. A tu ja witali jak bohaterkę, jeszcze dawali jej platformę do prowadzenia przez nią działalności politycznej.
Uważa więc Pan, że Tajani da również odpowiedź wymijającą?
Myślę, że tak. Nie chce bowiem zadzierać z tymi poważnymi grupami. Zresztą jego grupa też była jakoś w to zaangażowana. Bo widziałem, że posłowie PO kręcili się przy Kozlovskiej. Nie byłem na tych spotkaniach, ale widziałem zdjęcia. Był tam pan Rosati, Róża Thun, więc Tajani nie chce specjalnie narażać się swojej grupie. Myślę, że ma ochotę rządzić przez następne 2,5 roku po wyborach, więc będzie potrzebował wsparcia. Co więc tam dla niego taka Kozłovska.
W tym sensie to jest sprawa dla nas przegrana? Nic nie da się już zrobić i będziemy obserwować jak Kozlovska oczernia Polskę w kolejnym kraju UE?
Niewiele możemy zrobić, poza tym, że trzeba jednak wymusić na rządach tych krajów, by najpierw wytłumaczyli się z tego. Uświadomić im, że nie życzymy sobie tego typu działań. Bo ta sytuacja otwiera pole dla działań odwetowych. Tu jest jednak sprawa relacji międzyrządowych, z parlamentami jest trudniej. Przyznanie wizy, to jest sprawa instytucji państwowych.
Kozłovska będzie wykorzystywana w PE jako element kampanii wyborczej?
Tak. Została już „pobłogosławiona”i to się nakłada na działania przeciw Polsce i Węgrom. Ktoś, kto atakuje rząd polski, albo węgierski, nie może być dla nich zły. A nawet pewnie jest dobry.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/414131-legutko-tajani-nie-zareagowal-na-list-ws-kozlovskiej