Ciekaw jestem, jak przyjęłaby nasza lewacka opozycja oraz media atakujące akurat teraz niezwykle ostro Kościół katolicki, biorąc na warsztat jako jego grzech główny pedofilię, gdyby wiedziano, że Ludmiła Kozłowska była podejmowana w Brukseli przez niemiecką euro posłankę Rebeccę Harms z frakcji Zielonych w PE, która to partia w latach 80. domagała się usankcjonowania pedofilii jak zgodnej z prawem intymnych kontaktów? Rebecca Herms była już w tym czasie aktywną działaczką Zielonych mając wówczas 30 lat. Nie była więc dzieckiem w kołysce. I od tamtej pory walczy o demokrację i prawa człowieka. Ktoś powie - co z tego? To było 30 lat temu, a teraz może być już całkiem innym człowiekiem - doda. Podobnie można bronić komunistów… To skojarzenie nie jest przypadkowe. Ulubioną ziemią, w której komuniści rozmieszczali swoje sadzonki był w latach 70 i 80 ruch Zielonych w Niemczech.
Jeśli doda się do tego przyjaciółkę Guya Verhofstadta – jako drugą euro parlamentarzystkę, dbającą o dobre wykorzystanie pobytu Kozłowskiej w Brukseli - holenderkę Sophie in ’t Veld z frakcji Liberałów, to mamy doborową trójkę zatroskaną o polską praworządność z perspektywy wschodnich przyjaciół, wzmacnianą przez przyjaciółkę Polski też ze Wschodu.
Jakżeby taka epokowa operacja z udziałem prześladowanej przeciwniczki polskiego rządu, dążącej do wywołania napięć i awantur na ulicach naszego kraju Ludmiły Kozłowskiej mogłaby się odbyć bez aktywnej obecności nieocenionej bojowniczki o prawdziwie demokratyczną Polskę Róży Thun? Nie mogła.
Jakże wzruszające słowa wypowiedziała tam Ludmiła Kozłowska. Nie przyjechała do Brukseli bynajmniej w celach turystycznych. Ani też podziwiać wnętrz budynku parlamentu europejskiego. Stanęła na tej ziemi, a później usiadła za stołem prezydialnym, aby mówić o deptaniu praworządności w Polsce. I teraz finał: - Po wydaleniu jej z Polski zrozumiała, że „naruszanie praworządności ma już wymiar ludzki”.
Jakżeby taka epokowa operacja z udziałem prześladowanej przeciwniczki polskiego rządu, dążącej do wywołania napięć i awantur na ulicach naszego kraju Ludmiły Kozłowskiej mogłaby się odbyć bez aktywnej obecności nieocenionej bojowniczki o prawdziwie demokratyczną Polskę Róży Thun? Nie mogła.
Mądrości Róży Thun nie będę przytaczał nawet w pigułce. Okazało się, że nawet księżne mają swoje drobne słabości. Może dlatego, że nie jest księżną z krwi i kości, lecz z małżeństwa. Po raz kolejny ambitna ta krakowianka potwierdziła popularne powiedzenie, że nie brakuje na tym świecie pożytecznych…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/414042-zarys-brukselskiego-kontekstu-kozlowskiej