Posłanka Joanna Schmidt ma to, na co zasłużyła. Tak często kończą się harce kogoś niedojrzałego i nieodpowiedzialnego, kto nie dorasta do swojej roli. Kto nie ma ani predyspozycji, ani żadnego przygotowania do pełnienia określonej funkcji. Przygody takich osób, kończą się fatalnie, jeśli w dodatku ich kwalifikacje intelektualne i moralne stoją dość nisko.
Dobrze, że państwo przestało być sparaliżowane i nie lęka się ukarania „świętych krów”, ubranych w gorset parlamentarnego immunitetu. Zakładam, że marszałek Sejmu Marek Kuchciński odpowie „Tak”, na pytanie policji, czy wyraża zgodę, aby posłankę Joannę Schmidt, można było pociągnąć do odpowiedzialności karnej za poważne wykroczenie.
Joanna Schmidt, będąca przez dwa lata posłanką Nowoczesnej, a dziś Partii Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy, zapewne podniesie krzyk, że jest prześladowana przez państwo PiS, które zastraszaniem i terrorem walczy z opozycją. Jako zaufany pełnomocnik we własnej sprawie, będzie lansować tezę, że została wezwana na policję głównie dlatego, że odgrywa niezwykle ważną rolę w polskim parlamencie - ba, w polskiej polityce. A jej koncepcje polityczne i program nad którym pracuje, zresztą nie sama (wkrótce wyjawię, kim jest tajemniczy „mózg” wspierający ją – dop. JJ), nieuchronnie doprowadzi do upadku PiS.
Krótko mówiąc, będzie rozpowszechniać tezę, że strach przed ekspansją jej programu, który ma szanse wszechwładnie zapanować nad umysłami wyborców, jest prawdziwą przyczyną próby jej zdyskredytowania w oczach milionów Polaków. Zaś tzw. „afera bagażnikowa”, fałszywa i brzydka nazwa drobnego epizodu, nie wartego wspominania, to tylko pretekst do podjęcia próby wyeliminowania jej z parlamentu, a może nawet z życia politycznego.
Zapiekłość polityczna w połączeniu z brakiem wyobraźni sprawiły, że Joanna Schmidt stała się sprawczynią zagrożenia bezpieczeństwa wielu ludzi, przebywających w czasie wydarzenia, jakie miało miejsce w połowie lipca br.
Podczas demonstracji, zgromadzonych pod Sejmem antyrządowych ugrupowań - KOD, Obywateli RP i Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, Ryszard Petru mentor polityczny i osobisty absztyfikant posłanki Joanny Schmidt ( to właśnie on jest owym „mózgiem” z nią współpracującym – JJ.) postanowił wwieźć na teren parlamentu Pawła Kasprzaka i Wojciecha Kinasiewicza, działaczy Obywateli RP. Obydwaj oni mieli zakaz wstępu na teren i do budynków zarządzanych przez Kancelarię Sejmu. To się Ryszardowi Petru nie powiodło, bo obydwu pasażerów auta zawróciła Straż Marszałkowska. Wówczas do akcji wkroczyła Joanna Schmidt i w bagażniku samochodu swego samochodu przewiozła dwóch liderów Obywateli RP, a ci wewnątrz Sejmu rozpoczęli pikietę.
Nikt – jak sądzę – nie oczekuje jakichś nadzwyczajnie surowej kary dla Joanny Schmidt. Chodzi tylko o to, że jakąś karę winna ponieść. Dopuściła się rzeczy niedopuszczalnej. Obrała drogę, która gdyby okazała się skuteczna, posłanka, nie wiedzieć kiedy, mogłaby być wykorzystywana, przez ludzi, którzy nie poprzestawali by na pikiecie. Myślę, że to będzie jakaś kara grzywny, która posłanki nie zrujnuje, choć być może ją odczuje.
Tak naprawdę, oczekuję innej kary. Sankcji, która jest w rękach wyborców. I, że to oni położą kres szkodliwej i niebezpiecznej aktywności politycznej –włącznie do szczebla gminnego – Joanny Schmidt.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/413147-harce-poslanki-schmidt-powinny-miec-konsekwencje