Red. Michał Karnowski podczas 8 urodzin portalu wPolityce.pl wygłosił laudację na cześć Jarosława Kaczyńskiego, laureata Biało-Czerwonej Róży, przyznawanej przez kolegium redakcyjne portalu za wzmacnianie narodowej wspólnoty i państwa polskiego.
Szanowny panie premierze, szanowni państwo, przyjaciele,
Z wszystkich mediów, które współtworzymy w naszym środowisku do portalu wPolityce.pl mamy stosunek najbardziej osobisty, najbardziej emocjonalny. Powstał on bowiem w momencie, gdy cała wspólnota narodowa w skutek niewyjaśnionej do dziś śmierci narodowej elity stanęła przed najpoważniejszą od dekad próbą. Był znakiem naszego sprzeciwu , a można powiedzieć i mocniej: naszej moralnej niezgody, intelektualnej złości. Był naszą odpowiedzią na narastające poczucie upokorzenia. Pamiętam to jak dziś, był 6, może 7 kwietnia 2010 r., gdy wyszedłem z gabinetu śp. prof. Janusza Kurtyki, ówczesnego prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Przy rozmowie na zupełnie inny temat wspomniałem mu, że chodzi nam po głowie założenie takiego portalu, że mamy poczucie, że dość już bycia na garnuszku gdzieś u kogoś, gdzieś przechodnio, skąd za chwilę zostaniemy wyrzuceni. Z entuzjazmem zachęcił mnie do działania, umówiliśmy się na kolejne spotkanie, które miało się odbyć po powrocie polskiej delegacji z Katynia. Niestety, jak wiemy, nie wrócili żywi, straciliśmy tam wielu przyjaciół i właśnie dla nich ten projekt, mimo wszystko uruchomiliśmy.
Czarna straszliwa smoleńska chmura zasnuła wtedy nasze niebo, zdawało się, że gaśnie w Polsce światło narodowego ducha, że owa ciepła woda w kranie, rozkradanie wszystkiego, co się da, zwykła nieudolność, infantylizm, przyjęcie pozycji wasala najsilniejszych państw i ośrodków władzy w świecie, pogardliwy stonek do tożsamości i dziedzictwa tysiąclecia na dekady już nas zdominują. I tak w istocie by było, gdyby ten obóz polski i propolski, który został tak nagle osierocony przez odejście śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dokonał tego nasz laureat, człowiek, któremu redakcja portalu wPolityce.pl zdecydowała się przyznać biało-czerwoną różę. Szczególnie ważną dla nas nagrodę, przyznawaną przez kolegium redakcyjne za wzmacnianie narodowej wspólnoty i państwa polskiego. Pan premier Jarosław Kaczyński.
Stojąc w obliczu wielkiej osobistej tragedii, której rozmiar -wybaczcie państwo tę osobistą nutę- zrozumieć może tylko ktoś, kto sam ma brata bliźniaka, znalazł w sobie siłę, by podjąć zadanie dalszej walki o szansę naprawy państwa polskiego, by gromadzić wokół siebie ludzi, konstruować programy, prowadzić kampanie. Ale umiał też dać impuls wielu środowiskom naukowym, medialnym, kulturalnym, lokalnym, które podjęły wysiłek samoorganizacji , oddolnej budowy wysp, które złożyły się na archipelag polskości i wywalczyły zmianę. Tamten czas cały czas czeka na swojego kronikarza. Mamy oczywiście wiele wspaniałych książek, filmów, reportaży, tekstów publicystycznych, ale tworzone były one na gorąco. Z natury rzeczy pozbawione są wiec perspektywy, którą daje czas. Ich autorzy byli w ogniu, bo wszyscy w nim byliśmy. Dobrze to oddał poeta Jarosław Marek Rymkiewicz w „Wierszu do Jarosława Kaczyńskiego”: „Co zrobicie pytają nas teraz przodkowie. I nikt za nas na to pytanie nie odpowie. Co się podzieliło, to już się nie sklei. Nie można oddać Polskę w ręce jej złodziei, którzy chcą nam ją ukraść i odsprzedać światu. Dokąd idziecie, z Polską co się działo będzie. O to nas teraz pyta to spalone ciało”. Dziś możemy spojrzeć z oddali i spróbować nazwać tamten czas. Nie będzie przesadą powiedzenie, że to był kolejny polski zryw, kolejna polska mobilizacja, wyrastająca z najlepszego ducha prawdziwej solidarności i całego jej dziedzictwa. Oczywiście mobilizacja prowadzona współczesnymi sposobami na miarę aktualnych wyzwań. Ale w swojej istocie taka sama. Oto dziesiątki i setki tysięcy osób uznało, że nie można dać się złamać, że trzeba dać z siebie wszystko, że nie można oddać Polski w ręce jej złodziei. Że wszyscy jesteśmy coś winni tym, którzy polegli na nieludzkiej ziemi wykonując w imieniu Rzeczypospolitej misję uhonorowania ofiar sowieckiej masakry na polskich oficerach. Ale dobre chęci i miłość ojczyzny to za mało. Ileż to razy narodowa ambicja i polska krew była niweczona przez złe, słabe, niemądre, zaprzedane za mieszak talarów przywództwo. I dzisiaj takich polityków nie brakuje. Myślę, że ze dwa rzędy w tej sali mogliby wypełnić ci byli posłowie, premierzy, którzy porzucili swoich wyborców i obóz naprawy Rzeczypospolitej lub ci, którzy po prostu nie wytrzymali presji, ona naprawdę była ogromna na różnych polach. Obóz prawicy, choć myślę, że to mylna nazwa, bo kryterium podstawowym przynależności do niego jest stosunek do Polski i polskości, a nie politologiczne, czy ideologiczne definicje, miał tym razem szczęście.
Twarde, jednoznaczne, połączone intelektualnym wizjonerstwem przywództwo pozwoliło o przetrzymać najtrudniejszy czas, a potem przejść do ofensywy. Szansa nie została stracona, wysiłek nie został zmarnowany. A nawet odwrotnie, został pomnożony. Stąd pozwolicie państwo na dość gorzką też uwagę. Mam wrażenie, że chwilami ten obóz, czy jego część nie docenia przełomu, który stał się jego udziałem. Nie rozumie, że jego niewielkie na tle przeciwnika zasoby zostały wykorzystane perfekcyjnie. I nie chce pamiętać, że niesie to zobowiązanie dyscypliny, pokory, ciężkiej pracy, także nad sobą. Niesie też wymóg szanowania jego konstrukcji oraz, pozwolę sobie na takie stwierdzenie, szanowania rozstrzygającego autorytetu naszego laureata. Wszak bez niego wielu byłoby jak ślepe kocięta.
To czego dziś w Polsce jesteśmy świadkami, ta widoczna w wielu miejscach ambitna próba podniesienia naszego życia państwowego, społecznego i gospodarczego na wyższy poziom, dogonienia Zachodu tam, gdzie warto, uniknięcia pułapek jednocześnie, w które tam wpadnięto wcale nie jest oczywista. To się wcale nie musiało tak potoczyć. Można sobie wyobrazić, że ten walec rzekomo nieuchronnej reedukacji przetacza się właśnie po ans. Co było zatem czynnikiem, który to zatrzymał? Postawię tezę, że uparte trwanie przy wymogu patriotyzmu w odniesieniu do polskiej polityki. Uparte trwanie przy wymogu patriotyzmu, odrzucenie założenia, że liczy się, to świeże określenie nowej podobno gwiazdy politycznej- „efekt wow”. Że jeśli tylko sprawnie PR-owsko będą wywozili ostań kamień z Polski, to musimy zaklaskać, bo tak jest nowocześnie, bo ładnie wygląda, bo się błyszczy. Wymóg patriotyzmu zakłada takie stawianie spraw, w którym odczytywany zawsze, oczywiście w bieżącym kontekście, linters naszej wspólnoty stoi na pierwszym miejscu. Padły takie słowa w jednym z wywiadów pana prezesa dla tygodnika „Sieci” o tym, że musi istnieć grupa osób bezinteresownie służących państwu, że bez takiej elity nie da się przełamać oligarchicznych i zewnętrznych powiązań. Dekadę wcześniej śp. Lech Kaczyński tak to ujął: „Polityki nie powinni uprawiać ci, którzy ponad interes Rzeczypospolitej stawiają swoje grupowe interesy, swoje ambicje lub swoje urazy. Oni mogą się zajmować różnymi sprawami, ale nie mogą polityką, nie rządzeniem naszym krajem. Polska wymaga patriotów, ludzi, którzy chcą jej służyć, którzy służenie jej przedkładają nad inne służby, służbę materialnemu powodzeniu czy osobistej karierze”. W tym kontekście warto przypomnieć także słowa Bronisława Wildsteina, ubiegłorocznego laureata biało-czerwonej róży: „Instytucje państwa są sprawą ważną, ale nie wolno ich fetyszyzować. Najlepiej zaprojektowane mogą zostać zepsute przez grupę, która przejmie nad nimi kontrolę, wymiar sprawiedliwości jest np, tego przykładem. I to nie tylko w Polsce”.
Tak, dodam od siebie, wiemy, że w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, które usiłują wyjść z komunizmu egoizm lokalnych establishmentów, uwłaszczonych na tubylcach za to ze światłym mandatem europejskim na sztandarach może być doświadczeniem traumatycznym. Może nieść nieodwracalne szkody społeczne, kulturowe, demograficzne. Przeciwstawienie się temu prądowi naraża na przemysł pogardy, wymaga mądrości i odwagi. I ta biało-czerwona róża jest naszym podziękowaniem za to, że pan premier Kaczyński to wytrzymał. A także za to, że przez całe lata 90. odrzucając zachęty kooptacji do sytemu III RP budował intelektualne i organizacyjne tkanki, które w odpowiedniej chwili dzięki sukcesowi śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wtedy ministra sprawiedliwości, mówię tu o roku 2000, pozwoliły uruchomić nowy projekt polityczny chwilę później. Tamten wcześniejszy dorobek został przez pana premiera opisany w książce „Porozumienie przeciw monowładzy. Z dziejów PC”. I mimo niekomercyjnego tytułu bardzo ją państwu polecam, bo trudno bez niej zrozumieć historię najnowszą.
Uważamy, że wspomniany tu już wymóg patriotyzmu musimy przykładać także do tworzenia mediów. Jest kłamstwem i szaleństwem wmawianie Polakom, że medialna aktywność nie ma narodowości, że ten kapitał nie ma barwy, a polscy dziennikarze nie mają polskich obowiązków. Tak mogą mówić tylko ludzie, którzy nie znają świata, albo świadomie, czy cyniczne chcą, by założone przez Niemców dla Polaków gazety i portale, czy jakieś inne podmioty zewnętrzne trwale i w całości przejęły rząd dusz, umeblowały polskie umysły. Ułożyły nam świat po berlińsku, czy też biorąc pod uwagę tę rurę, która się dzisiaj już druga buduje po berlińsko -moskiewsku. Oczywiście, proszę państwa, uprawianie polityki zawsze będzie różnic się od uprawiania dziennikarstwa i publicystyki, nawet na tym samym gruncie ideowym, tożsamościowym, gruncie miłości do Polski i jej dziedzictwa. Media by były prawdziwe, wolne, niezależne muszą być krytyczne. I taki był, jest i pozostanie portal wPolityce.pl. Ale też pamiętajmy, że możliwe jest w świecie, w którym dzięki tegorocznemu laureatowi nagrody biało-czerwonej róży portalu wPolityce.pl fundamenty wolności i niepodległości zostały obronione i wzmocnione.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/413013-michal-karnowski-do-jaroslawa-kaczynskiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.