Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby Krajowa Rada Sądownictwa nie została zawieszona w prawach członka Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa. A nawet jestem zdziwiony, że nie została wyrzucona z ENCJ, czego chciał jej przewodniczący, Holender Kees Sterk. Wystarczyło spojrzeć na Sterka i jego kolegów, gdy wizytowali Polskę, żeby zauważyć, iż to krew z krwi takich gigantów prawa jak nie wychodzący z telewizji TVN, gdzie zapewne rezyduje bóstwo Prawomag, Wojciech Sadurski, Monika Płatek czy Marcin Matczak. Żaden szanujący się matematyk czy fizyk nie jest nawet w ułamku promila tak pewny jak oni, że istnieje tylko jedna boska aksjomatyka stojąca za jedną, jedynie słuszną i niepodważalną wykładnią. I nawet nie chodzi tu o prawo, lecz o przekonanie, że każdy, kto próbuje nadzwyczajną kastę uczłowieczyć i sprowadzić na ziemię jest kacerzem, myślozbrodniarzem, spiskowcem i totalitarystą. Przed takimi „mułłami prawa” już przed laty przestrzegał nieżyjący już sędzia Sądu Najwyższego USA Antonin Scalia. Przestrzegał nieżyjący prof. Ralf Dahrendorf, niemiecko-brytyjski socjolog i politolog, rektor London School of Economics, członek Izby Lordów.
Na nadzwyczajnym posiedzeniu Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa, które 17 września 2018 r. zebrało się w Bukareszcie, a uczestniczyli w nim przedstawiciele rad sądownictwa z 22 państw Europy, nie mogło być tolerancji dla kogoś, kto podniósł rękę na bóstwo Prawomaga i popełnił prawniczą myślozbrodnię. Organizacja, o której do niedawna mało kto słyszał i której znaczenie było mniej więcej takie jak Związku Hodowców Kanarków, musiała się włączyć w potępienie polskich reform sądownictwa, a więc i Krajowej Rady Sądownictwa, gdyż nadzwyczajna kasta to międzynarodówka. A międzynarodówka, tak jak Komintern, nie znosi najmniejszego odstępstwa, żadnej odrębnej myśli, bo to rewizjonizm, który trzeba wypalić gorącym żelazem. „To smutny dzień, gdyż KRS była jednym z założycieli ENCJ. Jej przedstawiciele zawsze cieszyli się szacunkiem i mieli duży wkład w prace naszej organizacji” – napisali hipokryci z ENCJ. W rzeczywistości to radosny dzień, gdyż kacerzom i rewizjonistom pokazano ich miejsce, nie pozwolono bezcześcić świątyni Prawomaga.
„KRS nie jest już instytucją niezależną od władzy wykonawczej oraz ustawodawczej, a zatem nie gwarantuje, że będzie wspierać niezależne funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości” – obwieścił w sierpniu 2018 r. zarząd ENCJ. Nie dodano, co oczywiste, więc funkcjonuje jako aksjomat, że gdyby reformy sądownictwa i KRS przeprowadziła PO, a popali ją, co w tej sytuacji wydaje się tak naturalne jak wschody i zachody Słońca, np. Marek Safjan, Andrzej Rzepliński, Wojciech Sadurski, Marcin Matczak czy Monika Płatek, KRS jeszcze bardziej niż wcześniej „wspierałaby niezależne funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości” w Polsce. Nie kształt reformy się bowiem liczy, lecz jej autor. To zresztą część większej całości. Tylko autor polskich i węgierskich reform przesądza o tym, że Komisja Europejska oraz Parlament Europejski czują się uprawnione do urządzania kapturowego sądu nad Polską i Węgrami. W Kominternie, jak wiadomo, porządek musi być, a rewizjonistów wysyła się do łagru lub po prostu likwiduje.
„Państwa członkowskie ENCJ mogą organizować swoje systemy sądowe w sposób, jaki uznają za stosowny, ale istnieją minimalne standardy, które muszą spełnić” – napisali hipokryci z zarządu ENCJ. Czyli możecie robić, co chcecie, pod warunkiem, że zrobicie to, czego sobie życzy ENCJ w imieniu bóstwa Prawomaga. To ono objawiło zapewne Holendrowi Keesowi Sterkowi owe minimalne standardy. Z tym, że one obowiązują wyłącznie Polskę i ewentualnych innych kacerzy, bo już taką np. Holandię w żadnym wypadku. Te standardy są zresztą zależne od tego, jakie państwo ma je spełniać. Niemcom, Francji czy Holandii wolno wszystko i wszystko się mieści w standardach, gdyż są państwami kapłańskimi, wybranymi. Pętaki z Europy Środkowej, a już pętaki podnoszące rękę na bóstwo Prawomaga nigdy takiego statusu nie osiągną. Chyba że padną na kolana i uznają światłe przywództwo nadzwyczajnej kasty z Niemiec, Francji czy Holandii. To też zresztą część większej całości, widoczna jak na dłoni w traktowaniu różnych państw w Unii Europejskiej. Równość, solidarność i szacunek to tylko bzdury zapisane w artykule 4 Traktatu o Unii Europejskiej, a w praktyce nie są do niczego potrzebne.
„Sędziowie z KRS wspierają rządowe reformy sądownictwa, chociaż przyznają, że większość sędziów sądów powszechnych uważa je za niezgodne z konstytucją i naruszające niezależność sądów” – napisali hipokryci z zarządu ENCJ po lustratorskiej wizycie w sierpniu 2018 r. w Warszawie. Wszystko tu jest jasne i logiczne, a nawet tautologiczne: sędziowie uważają coś za niekonstytucyjne, to jest niekonstytucyjne i już. A nie mogą uważać inaczej, skoro są nadzwyczajną kasta, pomazańcami bóstwa Prawomaga. Wprawdzie o konstytucyjności bądź nie decyduje wyłącznie Trybunał Konstytucyjny, ale on nie może decydować, bowiem zdaniem większości sędziów sam jest niekonstytucyjny. Proste? Proste jak trzonek od szpadla. Z tego wynika, że sędziowie z KRS zawsze powinni być przeciw reformom sądownictwa, gdyż zawsze uchwala je jakaś większość w parlamencie będąca odzwierciedleniem układu sił we władzy wykonawczej. Czyli żadne reformy nie są możliwe ani nie są pożądane, skoro sędziowie z definicji nie mogą ich wspierać. Proste? Dlatego hipokryci z zarządu ENCJ stwierdzili, iż „KRS może zostać odwieszona tylko wtedy, gdy niezależność sądów będzie w Polsce respektowana”. A niezależność będzie respektowana, gdy KRS nie zgodzi się na żadne reformy sadownictwa, obecny skład nie zgodzi się na samego siebie i się rozwiąże, czyli wróci Waldemar Żurek z kolegami. I będzie tak jak było. Proste? Jak kij od szczotki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/412682-nie-mozna-bylo-nie-wykluczyc-krs-z-encj