Wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy wywołała oburzenie w fejk mediach. To potwierdza jej słuszność.
Mrzonka o pięknej, nieomylnej Unii Europejskiej zarządzanej perfekcyjnie z Brukseli i Strasburga prysła już dawno. Do niektórych nie dociera najwyraźniej Brexit. Przechodzenie do porządku dziennego nad tym faktem i niewyciąganie żadnych wniosków świadczy o kompletnym zagubieniu polityków pragnących uchodzić za elitę naszego kontynentu. Trudno o bardziej dotkliwe wotum nieufności w stosunku do rzekomej wspólnoty państw niż opuszczenie jej przez Wielką Brytanię.
Jeśli chodzi o Polskę struktury unijne zawłaszczyły sobie prawo bycia nadzorcami i szafarzami naszej rzeczywistości, często wbrew prawu unijnemu. Ma to miejsce choćby w przypadku reformy wymiaru sprawiedliwości. Czemu tak zawzięcie jest broniona z Brukseli sądowa zgnilizna uniemożliwiająca normalne działanie naszego państwa?
Zaproszenie do stolicy Niemiec Ludmiły Kozłowskiej, pozbawionej przez nasze władze prawa wjazdu do strefy Schengen to akt wrogości ze strony Berlina. Nie umywa się on jednak to tego momentu, kiedy kanclerz Merkel wbrew stanowisku polskiego rządu wybrała na drugą kadencję na przewodniczącego Rady Europejskiej, Donalda Tuska. Zresztą cała ta platformerska ekipa siedząca w Brukseli, jak choćby komisarz Bieńkowska czy Europosłowie z PO to piąta kolumna na lukratywnych wywczasach.
Środowisko gazetowyborcze przedkłada interes Unii Europejskiej nad interesem Polski. Nieustannie klaruje się nam, że my jesteśmy jakby obywatelami drugiej kategorii w stosunku do Niemców, Francuzów, Włochów czy Hiszpanów i powinniśmy potulnie zgadzać się na wszystko co nam zaordynują. Co więcej, nieustannie lecą z donosami na Polskę do Unii. Ostatnio karierę zrobiło pojęcie: pytanie prejudycjalne. Chodzi o zwracanie się z zapytaniami do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Są one ostentacyjnie nadużywane by siać w Polsce ferment i dezorganizować działanie sądów.
Pan prezydent Andrzej Duda wyraził publicznie to co odczuwa większość obywateli. Musimy się troszczyć o własne sprawy i nie dać się omotać reprezentantom pokrętnych interesów umocowanych na ważnych stanowiskach w Brukseli, prawdopodobnie na podobnych zasadach jak Donald Tusk. Patrząc na zachowanie takich „mężów stanu” jak Frans Timmermans, Claude Juncker czy Guy Verhofstadt możemy śmiało mówić: „o jakiejś wyimaginowanej wspólnocie, z której dla nas niewiele wynika.”
Bycie w Unii Europejskiej jest dla nas bardzo ważne, ale niestety trudno się identyfikować z organizacją, która idzie autodestrukcyjną drogą jeśli chodzi o politykę imigracyjną czy nie zważając choćby na nasze straty buduje gazociągi do spółki z Rosją. Z Rosją notabene objętą europejskimi sankcjami.
Trudno także zapomnieć jak zachowywały się państwa Unii Europejskiej po katastrofie smoleńskiej. Zmowa milczenia i to wszystko.
Także można zadać pytanie gdzie byli unijni obrońcy praworządności, gdy u nas ordynarnie sfałszowano ostanie wybory samorządowe.
Ma rację pan prezydent mówiąc o „wyimaginowanej wspólnocie”. A kwitnąca tak jak obecnie komitywa na linii Berlin – Moskwa też nigdy dla nas niczego dobrego nie przynosiła.
Szanując, tak jak się da, Unię Europejską musimy przede wszystkim dbać o Polskę i dobrze, że obecnie u nas rządzący mają tego świadomość.
-
Polecamy nowy numer największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „Sieci”, w sprzedaży od 17 września br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/412550-wyimaginowana-wspolnota-to-najtrafniejsza-definicja-ue