Pewnie bym nawet nie zauważyła kolejnego damskiego konwentyklu podlanego feministycznym sosem, bo one są do bólu przewidywalne i jakiejś nowej, oryginalnej myśli trudno się spodziewać - kobiety są dyskryminowane, odbiera się im prawa, zarabiają mniej, trzeba ustawowo (parytety) zmusić mężczyzn, żeby podzielili się władzą w polityce i biznesie i głośno krzyczeć, że panie nie dadzą się zagonić do kościelnej kruchty i zmusić do taśmowego rodzenia dzieci.
Kiedy spytać, jakie prawa są ograniczane, głośno zakrzykną – prawo do aborcji, do dysponowania swoim ciałem i tym, co tam się przez przypadek znajdzie, czyli „płodem” lub „zygotą, jak to elegancko określają.
Jeśli przytoczy się dane, iż w skali ogólnoświatowej kobiety zajmują 15% miejsc w zarządach spółek, a w Polsce 15,2% (dane Deloitte, międzynarodowej firmy doradczej), a według Eurostatu różnice w zarobkach między mężczyznami a kobietami wynoszą w Polsce 6,4%, (co daje nam 3 miejsce w Unii Europejskiej) powiedzą, że to za mało.
No i ten nieszczęsny parytet, przywilej dający miejsca na listach w różnych wyborach tylko dlatego, że ktoś jest kobietą. Kryterium płci – no dobrze, ale na przykład bardzo popularny portal randkowy Tinder, z 20 mln użytkowników w 196 krajach wyróżnia… 37 (!) płci (min. osoby transpłciowe, transseksualne, agenderowe, genderqueer itp.). Dlaczego tylko jedna z nich ma mieć parytety?
Ale wracając do wspomnianego przeze mnie zgromadzenia - na Ogólnopolskie Forum Kobiet Lewicy zjechało prawie 200 pań, mieniących się przedstawicielkami różnych organizacji i nurtów, określanych jako „lewicowe”. I stało się tak, jak napisałam – ogólne biadolenie nad nieszczęsną dolą kobiet w Polsce i że nie ma „synergii pomiędzy pierwiastkiem męskim i żeńskim”.
Jednak coś przykuło moją uwagę – wystąpienie Joanny Senyszyn, która oświadczyła, że
Polska jest krajem przychylnym tylko dla białych, młodych, zdrowych mężczyzn wyznania katolickiego, najlepiej należących do PiS. I dlatego wzywamy kobiety, by skończyć z tą dyskryminacją. Musimy uczyć się od mężczyzn męskiej solidarności; kobiety powinny głosować na kobiety, na te listy, gdzie jest parytet”.
Joanna Senyszyn od dawna sprawia wrażenie, jakby walkę o równouprawnienie kobiet zaczęła już u boku Emily Davison*, a jej losy, podobnie jak losy wuja Toma, powinny być opisane w książce pod tytułem „Chata ciotki Joanny”.
Doznawała ona bowiem na każdym kroku męskiej dyskryminacji – najpierw kazano jej być pierwszym rektorem Wyższej Szkoły i Administracji w Gdyni, zmuszono do dwóch poselskich kadencji w polskim parlamencie i trzeciej, w Parlamencie Europejskim, siłą usadzono w fotelu dziekana Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego i to dwukrotnie… po drodze wepchnięto jej do c.v. tytuł profesora zwyczajnego. Tak, Joanna Senyszyn jest wzorcowym przykładem dyskryminacji, blokowania kariery politycznej i naukowej tylko z tej racji, że jest się kobietą. Niestety, swą wiedzą, jak walczyła z tą przejmującą i wywołującą współczucie dyskryminacją, nie podzieliła się z uczestniczkami kongresu.
Dla mnie Polska jest przychylnym krajem, choć z wymienionych przez panią Joannę kryteriów owej przychylności posiadam tylko jedno – jestem biała, no ale cóż, niosę ten krzyż z pokorą, razem z przytłaczającą większością naszego społeczeństwa. Pani Joanna aktywnie uczestniczy w „czarnych marszach”, okraszonych różnego rodzaju transparentami, na przykład takiej treści – „oprócz macic mamy mózgi”. Najwyższy czas, żeby te ostatnie zacząć wykorzystywać. Bo macicami konkurencji z mężczyznami panie raczej nie wygrają.
Aleksandra Jakubowska
*brytyjska sufrażystka, która poniosła śmierć w wyniku obrażeń, jakie odniosła w wypadku 4 czerwca 1913 roku podczas gonitwy Derby w Epsom, wdzierając się na tor z transparentem radykalnej organizacji Women’s Social and Political Union. Jej towarzyszki głosiły, chciała popełnić samobójstwo, ale…Emily wykupiła bilet powrotny do Londynu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/412442-joanna-senyszyn-jest-wzorcowym-przykladem-dyskryminacji