Widać Patryk Jaki chciał pokazać, że ma przy sobie autentycznych współpracowników, którzy razem z nim będą budować ambitną i uczciwą Warszawę, gdy po drugiej stronie jest po prostu fałsz
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Piotr Guział, warszawski samorządowiec, który nieoczekiwanie został kandydatem na wiceprezydenta Warszawy w ekipie Patryka Jakiego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wyborczy szach-mat? Patryk Jaki zaskakuje: Jeśli wygram, wiceprezydentem Warszawy zostanie Piotr Guział
wPolityce.pl: Jak to się stało, że dołączył Pan do ekipy Patryka Jakiego? Ocenił Pan, że pańska kandydatura na prezydenta Warszawy nie jest zbyt silna; uznał, że to jednak Patryk Jaki jest najmocniejszym kandydatem?
Piotr Guział: Nie ma się co czarować, sprawa jest oczywista praktycznie od samego początku tego wyścigu. Liczy się tylko dwóch kandydatów i to oni walczą o prezydenturę miasta, a reszta walczy o coś innego. Nie znam motywacji wszystkich z nich. Może chcą, by ich postulaty zyskały rozgłos, albo ich ruchy zostały zauważone? Ale tylko ci poważni kandydaci startują po to, żeby wprowadzić reprezentację do Rady Warszawy. Kandydat na prezydenta jest w zasadzie koniem pociągowym, który ma przyczynić się do tego, by jego lista wzięła mandaty. Oceniłem, że tylko połączenie potencjału różnych kandydatów daje taką szansę, bo nauczony doświadczeniem sprzed czterech lat wiem, że wynik poniżej 10 proc. nic nie daje. Apelowałem więc do kontrkandydatów, żebyśmy połączyli wysiłki. Nikt jednak nie chciał o tym rozmawiać. Ich ambicjonerstwo wygrało nad skutecznością działania. I skoro zamykają się w sarkofagach swoich własnych ambicji, to nie widzę powodu, żeby podążać tą drogą. Byłem już trzeci i nie muszę niczego światu udowadniać. A że w tych wyborach scena mocno się spolaryzowała, należy sobie zadać pytanie: czy chcemy zmienić coś w Warszawie, by rozwijała się szybciej? Jeśli tak, to trzeba poprzeć Patryka Jakiego.
Czyli to nie jest tak, że coś Pana urzekło w programie Patryka Jakiego, ale bardziej jest to chłodna kalkulacja?
Patryk Jaki robi bardzo dobre wrażenie, jest osobą niezwykle pracowitą i widać to każdego dnia kampanii. To procentuje i zrównał się w sondażach z Rafałem Trzaskowskim. Ta determinacja, aktywność mi imponują i są to cechy, które cenię u polityka. A przede wszystkim, jeśli jeden z dwóch faworytów składa propozycję bycia wiceprezydentem, to takich propozycji się nie odrzuca.
Ale ta „futurystyczna wizja” - cytując pańskie krytyczne słowa o planie „Dzielnicy Przyszłość” - nie jest bliska Pana sercu?
Jest bliska sercu, tylko tyle, że uważam, że są problemy dnia codziennego, które trzeba załatwić. Warszawa jest miastem wielu prędkości. Są ci, którzy pracują w biurowcach ze szkła i aluminium, którym się dobrze powodzi, ale jest tysiące Warszawiaków, którzy cierpią niedostatek. Tym ludziom trzeba pomóc, a Warszawa ma być miastem dla wszystkich.
I właśnie po ewentualnej wygranej, te sprawy socjalne – oprócz kwestii kultury czy organizacji imprez – zostaną w ratuszu powierzone właśnie Panu.
Patryk Jaki chciał, żebym zajął się właśnie sprawami społecznymi, szeroko pojętymi. Mam zająć się właśnie tym, by Warszawa nie była miastem wielu prędkości. Chodzi o to, żeby wreszcie dostrzec problemy nie tylko wokół Pałacu Kultury, czy tam, gdzie wszyscy są uśmiechnięci, ale także w tych miejscach, które zostały zapomniane przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. A co do spraw kultury czy organizacji imprez. Patryk Jaki reprezentuje swój nurt ideologiczny, ma swój światopogląd, ale chce budować Warszawę dla wszystkich.
Tutaj ta lewicowość z prawicowością nie będzie się jednak kłócić?
Nie będzie, bo przecież prezydent nie musi brać udziału we wszystkich przedsięwzięciach, nie musi chodzić na parady równości. Ja jestem ich uczestnikiem i jestem z tego dumny. Ale skoro Warszawa jest dla wszystkich, to prezydent powinien respektować światopogląd różnych mieszkańców. Stąd jego współpracownicy niekoniecznie muszą mieć takie same przekonania, co on, ale mają być po prostu skuteczni w działaniu.
A może jest tak, że prawicowiec Patryk Jaki, zapraszając Pana – lewicowca – do swojej ekipy, chce obejść od flanki Rafała Trzaskowskiego w tym wyborczym wyścigu?
Trudno mi powiedzieć, czym kierował się Patryk Jaki, składając mi propozycję. Wydaje mi się, dostrzegł we mnie samorządowca od 20 lat, który świetnie zna problemy miasta i ma swoją lewicową wrażliwość, bo jest niezwykle potrzebne w działalności lokalnej. Czy miał jakąś taktykę, żeby obejść Trzaskowskiego od flanki? Mogę powiedzieć jedno. Rafał Trzaskowski – jeśli patrzymy na symbolikę – bierze udział w paradzie równości tylko dlatego, że stało się to modne i chce w ten sposób odróżnić się od PiS. Nigdy wcześniej tego nie robił. Dlatego jest nieautentyczny. Ja chodziłem na parady równości, zanim to było modne, bo po prostu taki mam światopogląd. Ja jestem autentyczny w swojej lewicowości i otwartości, a Rafał Trzaskowski udaje to na potrzeby kampanii. Widać Patryk Jaki chciał pokazać, że ma przy sobie autentycznych współpracowników, którzy razem z nim będą budować ambitną i uczciwą Warszawę, gdy po drugiej stronie jest po prostu fałsz.
Współpraca między Panem, a Patrykiem Jakim zakłada jeszcze jakiś szerszy wymiar? Bo przecież listy wyborcze są w zasadzie zamknięte.
Listy są zamknięte. Ja będę kandydował na radnego na Ursynowie w ramach mojego stowarzyszenia lokalnego „Nasz Ursynów”, do Rady Warszawy zapewne zagłosuję na komitet Jacka Wojciechowicza, na prezydenta Warszawy będę oczywiście na Patryka Jakiego, a w wyborach do sejmiku poprę listę SLD ze względu na trzy kandydatki. Są cztery różne głosowania i nie ma obowiązku, żebyśmy głosowali jednolicie i zamykali się w tym schemacie wojny polsko-polskiej. Niech każdy wybierze kandydatów z takich list, którzy mu najbardziej pasują.
Rozmawiał Adam Kacprzak
OGLĄDAJ TAKŻE TELEWIZJĘ WPOLSCE.PL:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/412363-nasz-wywiad-piotr-guzial-nie-odrzuca-sie-takiej-propozycji