Z faktu, iż medialne imperium dawnego układu stawia na Roberta Biedronia, który w wyborach samorządowych nie wystartuje, wynika niezbicie, iż sukces „totalsów” w tych ostatnich wydaje się „salonom” nierealny. Trudno się dziwić. Koalicja Obywatelska, chociaż złożona z najwybitniejszych cieni przeszłych lub niedoszłych ministrów, program ma toporny, jak osobowość Róży Thun. Kiedy odsuną od władzy PiS, wszystko się zmieni. Jak? Mniej więcej wiadomo. Na 500 plus według najtęższych ekonomistów Koalicji Obywatelskiej nie ma pieniędzy. Na wyprawkę szkolną – także nie. Na uszczelnianie dziury VAT-owskiej – jakieś by się znalazły, ale po co, skoro wszystko świetnie działało, a te kilkadziesiąt miliardów złotych trafiających do prywatnych kieszeni oszustów i gangsterów to w opinii „totalsów” kropla w morzu funduszy, jakie płyną do nas z Unii Europejskiej.
Dochodzimy do drugiego (i prawie przedostatniego) punktu programu Koalicji Obywatelskiej: PiS chce Polskę wyprowadzić z Unii. Zaraz potem wyprowadzi Ziemię z Układu Słonecznego, a polskie kluby z europejskich pucharów. Zresztą – to ostatnie już zrobił. Bo PiS kompromituje Polskę na arenie międzynarodowej. Już nawet niemiecko-szwajcarski portal Onet.pl podaje, że Niemcy „olewają” Polskę, skoro pan Schwabe (czyt: Szwabe, nie Szwab) zaprosił do Bundestagu panią Ludmiłę Kozłowską, dawniej Ukrainkę, ale po aneksji Krymu – Rosjankę czystej krwi. I to jest wielki sukces pani Ludmiły oraz jej biednego męża Kramka, że zdołali przebić się z narracją o potrzebie „polskiego Majdanu” na Zachód, konkretnie do Niemiec. Nie zburzy tego sukcesu nawet to, że na spotkanie z panią Ludmiłą, opowiadającą o „szykanach”, jakie spadają na Obywateli RP oraz KOD, przyszło raptem kilkanaście osób, w większości pobierających dotacje od pana Sorosa, człowieka, któremu marzy się multi-kulti w każdym gospodarstwie domowym. Siedmiuset niemieckich deputowanych „olało” wykład o „łamaniu praworządności w Polsce”. Nie trzeba ACTA2, by na Wiertniczej w tym temacie zapanowała cisza, jak przy Durczoku.
Punkt trzeci – PiS niszczy demokrację. Niestety, demokracja to wciąż jeszcze rządy większości, a tę partia Kaczyńskiego wciąż ma za sobą. I nie świadczą o tym przede wszystkim sondaże poparcia dla partii politycznych, ale te, w których Polacy w zdecydowanej większości (70-80 procent) opowiadają się za koniecznością reform w zmurszałym, postkomunistycznym sądownictwie. Tym samym, które ma twarz sędziego Tulei, klauna antypisowskich salonów, zabawiającego towarzystwo w stroju obrońcy „niezawisłości” na politycznych wiecach. Warto jednak przypomnieć, że według organu Adama Michnika demokracja w Polsce miała się skończyć już w chwili wygrania przez PiS wyborów, a także wejścia do Sejmu reprezentantów ruchu Kukiz’15. O narodowcach nie wspominając. Punkt czwarty i ostateczny – Polacy nie dorośli do demokracji. Nie głosują na tych, co trzeba. Jedni – bo dali się przekupić „socjalem”, drudzy – bo interesują ich tylko telefon komórkowy i darmowe wi-fi, jeszcze inni – bo ogólnie rzecz biorąc – społeczeństwo jest głupie. Nie docenia mądrości płynących z „Gazety Wyborczej”, „olewa” przekazy TVN, nie przywiązuje wagi do treści płynących z komercyjnego radia, nie klęka przed Onetem, a Wirtualną Polskę to już w ogóle ma tam, gdzie pana majstra ze skeczu „Dudka” można pocałować.
Na szczęście - dzisiejsza akcja pod kryptonimem „To internetowe boty wybrały Andrzeja Dudę” dowodzi, że totalna opozycja ze swojej drogi zejść nie zamierza. I jak kiedyś Bronisław Komorowski, jadący „środkiem drogi” od obciachu do kompromitacji, i od wpadki do żenady, choćby zakonnica w ciąży przechodziła na pasach, a potem krzyczący, że „nie ma zgody na brak zgody”, tak i dziś Koalicja Obywatelska może powoli żegnać się z nadzieją na wielki „come back”. To będzie raczej „coming out”, przy czym news powinien brzmieć: „Tak, przyznajemy - nie mieliśmy wam nic zaoferowania”.
Ktoś powie – nazbyt optymistycznie to brzmi z punktu widzenia tych, którzy mają PO i Nowoczesną powyżej uszu i nozdrzy. Być może. Ale – gdyby miało stać się inaczej – po co salony „warszawki”, Czerskiej i Wiertniczej już dziś stawiałyby na zupełnie innego konia? Konkretnie – konia Biedronia? Ostatnia nadzieja nowoczesnej inaczej lewicy zapowiedziała przecież wyraźnie, że jego formacja (o ile w ogóle powstanie) wystartuje dopiero w wyborach do europarlamentu. Czyż nie jest to ostateczny dowód na to, że samorządowe „Salon” spisał już na straty?
-
Polecamy nowy numer największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „Sieci”, w sprzedaży od 10 września br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Do tygodnika dołączamy wyjątkowy prezent od PZU – odblaskowy brelok do zawieszenia lub noszenia na ręku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/412284-salon-stawia-na-polityka-ktory-nie-kandyduje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.