Nie ma chyba dnia, by - zwłaszcza w ostatnich miesiącach - nie padały kolejne zarzuty dotyczące mniej lub bardziej realnych związków danych polityków z Rosją i Władimirem Putinem. Inna rzecz, że często robią to tytuły, które przez lata chwaliły odwilż z Kremlem i wskazywały na wzorową współpracę z Rosjanami (na przykład po 10/04). Złośliwości jednak zostawmy na boku. Niektóre z tych informacji czy sugestii są rzeczywiście ciekawe i wymagające wyjaśnienia, inne kompletnie dęte, jeszcze inne uzależnione są od nastawienia analizujących je komentatorów. Dla przykładu - czytam ostatnio „Rosyjską ruletkę”, opisywaną jako historię o tym, „jak Putin zhakował Amerykę i wygrał wybory za Donalda Trumpa” (grubo podkręcony podtytuł). Książka to ciekawa i choć raczej jednostronna, to interesująca - męczące jest jednak przekonanie, że mieszanka spraw ważnych (jak choćby kpiny ludzi Trumpa z procedur i ustaleń deep state ws. ingerencji Rosjan w kampanię w USA) z bardziej błahymi (celebrycki interes sprzed lat) dać musi ostateczny dowód na uzależnienie Trumpa od Moskwy.
Piszę o tym dlatego, że debata o sprzyjaniu Rosji powinna być, jeśli mamy być w niej uczciwi, maksymalnie szeroka i odbywać się bez zamykania oczu na rzeczywistość. Powracająca jak bumerang kwestia Nord Stream 2 i deali niemieckich elit polityczno-gospodarczych z Rosjanami to skrajny przykład, ale - niestety - prawdziwy. Z kolei, łapiąc na marginesie kolejny wątek, dyskusja nad sprawą wizy dla Ludmiły Kozłowskiej jest oczywiście ciekawa w kontekście relacji polsko-niemieckich, więcej jednak mówią nam doniesienia sprzed paru tygodni. Cytuję za portalem „Gazety Wyborczej”:
Rozmowy rosyjsko-niemieckie są coraz częstsze. W lipcu do Niemiec wraz z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem przybył szef sztabu generalnego Walerij Gierasimow, architekt agresji na Ukrainie i interwencji w Syrii. Gierasimow jest na liście osób, które są objęte sankcjami i nie mają wstępu na teren Unii Europejskiej. Niemcy zrobili dla niego wyjątek.
Gdyby na taki ruch zdecydował się Donald Trump, byłoby to zapewne potraktowane jako kolejne wyraźne mrugnięcie w stronę Kremla. Ale że z Gierasimowem spotkali się Niemcy (w tym Angela Merkel), łamiąc przy tym ustalenia dotyczące sankcji, to sprawy nie ma. Najwyżej powie ktoś o naciąganiu reguł solidarności unijnej, trudnej niemieckiej Realpolitik czy pragmatyzmie, który od zawsze charakteryzował politykę Berlina wobec Moskwy.
Pytać trzeba też o możliwe - z polskiej, europejskiej perspektywy konieczne - ruchy Waszyngtonu i Brukseli w sprawie Nord Stream 2. Bez taryfy ulgowej dla jednego czy drugiego kierunku, ale i bez fałszywej symetrii. Jak czytamy w raporcie Ośrodka Studiów Wschodnich:
Ewentualne wdrożenie amerykańskich sankcji wobec NS2 to zapewne jedyny czynnik, który mógłby zablokować budowę gazociągu, a przynajmniej zasadniczo utrudnić ukończenie inwestycji. Pod koniec sierpnia koncern Uniper potwierdził swoje obawy związane z sankcjami. W przypadku ich wejścia w życie najprawdopodobniej większość europejskich koncernów wycofałaby wsparcie finansowe dla gazociągu. Wyzwaniem dla NS2 mogłoby również być wdrożenie proponowanych przez Komisję Europejską zmian w dyrektywie gazowej – w zależności od ostatecznego kształtu przepisów mogłyby one dotyczyć Nord Stream 2 także po rozpoczęciu budowy gazociągu. Nowelizacja dyrektywy wydaje się jednak nierealna w najbliższych miesiącach – sprawująca obecnie prezydencję w UE Austria (a jednocześnie jedno z bardziej popierających Nord Stream 2 państw unijnych) nie planuje przyspieszenia prac nad nią do końca 2018 roku.
Próba ustawienia w roli sojusznika Rosji takich ruchów jak polski rząd nie wytrzymuje zderzenia z faktami. Polskie starania na forum unijnym czy na innych polach (jak choćby Baltic Pipe) jasno pokazują, że kładą się one w poprzek interesom Kremla. Wystarczy zderzyć to z polityką rządów Platformy (zwłaszcza w czasie pierwszej kadencji, później było nieco lepiej), by zauważyć ogromny skok - w konkretach, nie naiwnych bajkach.
Ani Donald Trump, ani polska prawica nie są wyjęci spod krytyki na tle nastawienia do Rosji. Dobrym przykładem dziwnej, źle rozumianej naiwności jest na przykład Kornel Morawiecki, który w ostatnich tygodniach prowadzi wręcz kampanię postulującą zmianę nastawienia polskich władz do Moskwy. Na tyle to intensywna kampania, że mająca efekty nawet w kuluarach otwieranej jednej z wystaw historycznych w Sejmie, co zarejestrowaliśmy z kamerą wPolsce.pl.
Możemy porozmawiać o solidarności unijnej, o ruchach nacjonalistycznych w Europie Zachodniej, gdzie związki z rosyjskimi bankami są spore, o polityce Viktora Orbana, o ruchach administracji Trumpa. Ale w dyskusji o grze dla Putina - niechby nawet nieświadomej - nie można abstrahować od faktów, umów, konkretnych decyzji gospodarczo-politycznych. Inaczej zmienimy tę ciekawą i ważną debatę w tępą propagandę, na której końcu dostaniemy opowieść, że za zwycięstwem Trumpa w USA, a Andrzeja Dudy i PiS w Polsce stoi Putin i szereg botów sterowanych z Kremla.
POLECAMY WYWIAD Z AMBASADOR WĘGIER, Orsolyą Zsuzanną Kovacs:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/412235-w-dyskusji-o-grze-dla-putina-nie-mozna-abstrahowac-od-faktow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.