Wydanie niemieckiej wizy – więcej, zaproszenie do Bundestagu! – Ludmiły Kozłowskiej, pomimo umieszczenia jej przez Polskę w rejestrze osób, niepożądanych na trenie strefy Schengen, jest już drugim tego rodzaju przypadkiem. Pierwszy dotyczył Swiatosława Szeremety, antypolskiego szefa ukraińskiego urzędu, zajmującego się grobami i upamiętnieniami poległych oraz pomordowanych. Wpisany przez nasz kraj do tego samego rejestru w związku z rolą, jaką odegrał w kwestii zakazu prowadzenia przez Polaków ekshumacji na terenie Ukrainy, miesiąc później zamieścił na facebooku swoje wykonane w Berlinie zdjęcie, szyderczo podpisując je „pozdrowienia dla Waszczykowskiego”.
Władze niemieckie (podobnie jak władze każdego kraju Strefy) mają prawo do takich decyzji, i żadnych przepisów nie łamią. Ale każda, nawet totalnie zgodna z prawem decyzja, która nie musiała być podjęta, ma też kontekst i przyczynę polityczną.
Tego rodzaju działań Niemiec nie sposób nie interpretować jako zdecydowane dystansowanie się od polskiego rządu. Jako, mówiąc po prostu, robienie mu na złość. Rząd niemiecki oficjalnie nie ma nic wspólnego ze zwalczaniem polskiego na forum Unii, i skądinąd naprawdę nie używa wszystkich swoich sił, aby w Brukseli Warszawę upokorzyć. Ale zarazem jest tej obecnej, oficjalnej Warszawie niechętny, i wysyła sygnały, mające partnerom Polski uwidocznić to swoje stanowisko. Wysyła je przede wszystkim do Kijowa, gdzie odbierane są one jednoznacznie – jako dowód berlińskiego poparcia przeciwko Polsce, i świadectwo iż nie trzeba się z nią liczyć.
Jest jednak i drugi aspekt obu tych spraw. Wydaje mi się, że – zwłaszcza, iż takie stanowisko Berlina nie jest i nigdy nie było sekretem – polskie władze zbyt pochopnie podejmują decyzje o zastosowaniu tak ostrego środka, jakim jest wpisanie kogoś na schengeńską listę. W efekcie nie tylko politycy ukraińscy, i inni niechętni naszemu krajowi partnerzy, zyskują poczucie iż Polska w Unii się nie liczy, a jej obecny rząd jest najpewniej przejściowy. Powstaje też wrażenie, iż w Warszawie podejmuje się tego rodzaju decyzje z przyczyn wyłącznie politycznych. Zaś jeśli na podstawie jakichś materiałów, to słabych, które wszędzie indziej nie zostałyby uznane za wystarczające. A nie jest to wrażenie korzystne dla polskiego rządu – ani na zewnątrz, ani wewnątrz Polski.
Potrzeba chyba zimniejszej krwi. I większej powściągliwości.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/412076-kozlowska-w-berlinie-czyli-potrzeba-wiecej-zimnej-krwi