Inicjatorom ACTA 2 chodziło tylko o to, by wprowadzić cenzurę prewencyjną. Myślę, że jest to cenzura najniebezpieczniejsza z możliwych i Polakom w prosty sposób kojarzy się z czasami PRL-u. Wtedy tego rodzaju cenzura w prasie książkach, spektaklach teatralnych miała miejsce
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl dr Marian Szołucha, wykładowca w Akademii Finansów i Biznesu Vistula, członek Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego i New York Academy of Sciences.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wolność w internecie zostanie ograniczona? Parlament Europejski poparł ACTA 2!
wPolityce.pl: Parlament Europejski poparł w środę projekt dyrektywy o prawie autorskim dotyczącym internetu, nazywany ACTA 2. Co w praktyce oznacza ta decyzja?
Dr Marian Szołucha: Jest to niestety - na razie - kierunkowa zgoda na to, żeby wprowadzać w internecie cenzurę i opłaty. Internet przestanie być medium tanim, właściwie do tej pory bezkosztowym oraz wolnym. To kolejna próba wprowadzenia cenzury prewencyjnej i ograniczenia wolności słowa w internecie, począwszy do czerwca 2012 roku, gdy na ulicach europejskich miast rozlały się protesty przeciwko ACTA. Takie działanie jest szczególnie bolesne dla krajów jak Polska, krajów biedniejszych, które nie generują większości treści dostępnych w internecie.
Kto najbardziej skorzysta na wprowadzeniu w życie tej dyrektywy?
Był to lobbing wielkich wydawców europejskich, zwłaszcza niemieckich, bowiem z tego kraju wywodzi się większość z nich. Był to lobbing zwolenników ograniczania wolności słowa wprost, czyli wzrostu inwigilacji europejskich społeczeństw. Był to również lobbing skrajnych eurokratów, którzy mają zapędy na regulowanie jak największej części naszej aktywności w internecie - także tej prywatnej. Nie wiem, czy stali za tym projektem, ale na pewno cieszą się z tego mocodawcy internetowych farm trolli, rozpowszechniających tzw. fake newsy. W odróżnieniu od rzetelnych informacji fake newsy na pewno pozostaną bezpłatne, bowiem ich celem nie jest zarabianie na siebie, a rozsiewanie fałszywych informacji, za co ktoś płaci. W związku z tym, strumień pieniędzy popłynie z Polski do krajów bogatszych, zwłaszcza do Niemiec, na zasadzie podatku od hiperłączy. W strony internetowe będą zaszyte filtry cenzorskie, czyli algorytmy, które będą sprawdzały, a w określonych przypadkach blokowały ex ante umieszczane przez nas treści w internecie. Ta sytuacja będzie następowała pod kątem naruszenia, bądź nie, praw autorskich. Jeśli te algorytmy powstaną i zostaną zaszyte w strony internetowe, to kto nam zagwarantuje, że w przyszłości do praw autorskich nie zostaną dodane także inne filtry związane np. z mową nienawiści? To bardzo niebezpieczny precedens
Do przyjęcia przez Parlament Europejski ACTA 2 przyczynili się europosłowie Platformy Obywatelskiej.
To wielka szkoda. Europosłowie PO są wespół z niemieckimi chadekami jest członkiem grupy politycznej EPP. To właśnie niemiecki europoseł Axel Voss, pilotował projekt w Brukseli i Strasburgu. To również niemiecki komisarz zajmował się wcześniej ty projektem w KE. W niemieckiej prasie prace nad dyrektywą i zabiegi zmierzające do jego uchwalenia przypisywano nawet niemieckiemu wydawcy Axel Springer. To bardzo smutne wydarzenie dla całej Unii Europejskiej. Z drugiej jednak strony sądzę, że europejskie społeczeństwa - jeśli tego rodzaju projektów będzie więcej - zaczną się budzić i będą protestować, wychodzić na ulicę. Albo przynajmniej, mocniej niż dziś, kontrolować to, co dzieje się w Parlamencie Europejskim i to, co robią tam wybrani przez nas wszystkich, jako obywateli UE, posłowie. Od strony ekonomicznej, powiedziałbym nawet, że od strony cywilizacyjnej jest to smutny moment dla Europy i jej przyszłości.
Dzieje się dokładnie odwrotnie. To jest zaklinanie rzeczywistości. Mówiąc potocznie, to odwracanie kota ogonem. To działanie pod pretekstem wzmocnienia ochrony praw autorskich, walki z piractwem, cywilizowania zasad, na których opera się funkcjonowanie internetu, ale musimy sobie przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, dla kogo internet jest? Czy jest dla tzw. twórców i wydawców, czy jest dla internautów? Otóż internet jest dla internautów. Tak, jak gospodarka jest dla konsumenta, a szkoła dla ucznia. Dobro internauty powinno stać na szczycie hierarchii wartości, którą kierują się regulatorzy, w tym przypadku Parlament Europejski. Myślę, że dla wszystkich jest najzupełniej oczywiste, o co w tym projekcie chodzi i takie absurdalne tłumaczenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Europosłowie Platformy Obywatelskiej tylko się pogrążają. Polacy są narodem, który w szczególności upodobał sobie wolność, także wolność wypowiedzi. Myślę, że nie zapomną tego europosłom, którzy zagłosowali za ACTA 2, za dyrektywą tworzenia jednolitego unijnego rynku cyfrowego
O co chodzi inicjatorom tego projektu? W 2016 roku prace nad nim wyhamowały. Skąd więc to wzmożenie działań?
Pierwsze głosowanie w czerwcu udało się wygrać, ale niewielkim stosunkiem głosów, co zapowiadało, że przy następnym podejściu sprawa nie będzie prosta. W międzyczasie lobbyści, którzy wspierali ten projekt na pewno nie zasypywali gruszek w popiele. W związku z takimi projektami koszty naszego członkostwa w Unii Europejskiej rosną. Myślę, że stopniowo rośnie też niezadowolenie społeczeństw, które obrócą się przeciwko inicjatorom takich projektów, kiedy czara goryczy się przeleje. Myślę, że eurokraci, eurofederaliści nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo działają na rzecz wzmocnienia ruchów eurosceptycznych i nacjonalistycznych. Inicjatorom ACTA 2 chodziło tylko o to, by wprowadzić cenzurę prewencyjną. Myślę, że jest to cenzura najniebezpieczniejsza z możliwych i Polakom w prosty sposób kojarzy się z czasami PRL-u. Wtedy tego rodzaju cenzura w prasie książkach, spektaklach teatralnych miała miejsce. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż w internecie, także dziś, przy obecnych warunkach, nie jesteśmy ani anonimowi, ani - w związku z tym - bezkarni. Jeśli ktoś łamie prawo w internecie, także prawo autorskie, jeśli kogoś obraża, naruszając jego dobra osobiste albo podaje nieprawdę, to jest pociągany do odpowiedzialności, co zdarza się to wcale nie rzadko.
Skąd takie, nazwijmy to, zaczajenie się na wolność słowa w internecie?
Internet, od kiedy się rozpowszechnił, pozostaje jedynym medium do którego właściwie każdy ma dostęp. Każdy może się w internecie wypowiedzieć, znaleźć informację, która nie pochodzi z tzw. mainstreamu, z głównego nurtu. Mówiąc językiem ekonomicznym, bariery wejścia do internetu są skrajnie niskie. Nie da się tak po prostu założyć stacji radiowej albo telewizyjnej, zostać wydawcą prasy. Na to potrzebne są nakłady, potrzeba profesjonalnej wiedzy, ludzi, techniki. W internecie to wszystko nie ma znaczenia. Tam wszystko jest znacznie prostsze, a co za tym idzie szybsze i tańsze. Wszyscy z tego korzystamy. Dzięki temu, kilka lat wcześniej udało się przełamać w Polsce oligopol wydawców, którzy narzucali naszemu społeczeństwu sposób myślenia i patrzenia na świat. Internet i swobodny dostęp do informacji to także możliwość znacznie tańszego kształcenia się, pozyskiwania informacji służących publikacjom i badaniom naukowym. Wszystkie sfery naszego życia, które tak dynamicznie rozwijały się w ostatnich latach rozwijały, będą w naturalny sposób wyhamowane, właśnie w wyniku regulacji przyjętych przez Parlament Europejski. Widać, że są ośrodki siły i lobbingu w UE i poza nią, które nie chcą pozwolić na to, by obywatele sami swobodnie myśleli, wymieniali się informacjami, by były one dla wszystkich dostępne. Na tym ostatnim wolnym medium ktoś chce położyć rękę - wieli kapitał, wielcy wydawcy, wspierający ich politycy zachodnioeuropejscy. Chcą mieć nad wszystkim co robimy, a zwłaszcza nad tym, co myślimy kontrolę.
not. Weronika Tomaszewska
Polecamy także materiały telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/412062-nasz-wywiad-dr-szolucha-acta2-to-smutny-moment-dla-europy