Pani Krystyna przynajmniej wydała krzyk rozpaczy, chce Polaków obudzić. Inni niestety śpią.
Najpierw Krystyna Janda kokietuje: „Przepraszam, trochę to chaotyczne i amatorskie analizy, ale nie umiem o tym pisać ani myśleć w jakiejkolwiek dyscyplinie, jestem tylko aktorką, a wielkie zdania i myśli, które wypowiadałam i wypowiadam z ekranu i sceny nie są mojego autorstwa, mam tylko obowiązek je rozumieć i przeżyć”. Albo: „Postanowiłam być bardziej elokwentna i zajrzałam do Wikipedii”. Bądź: „A mnie? Co mnie? Czy tylko mną, egzaltowaną aktorką nie mogącą spać nocami targa rozpacz i bezsilność?”. Kokieteria jest po to, żeby czytelnik/czytelniczka (portalu Onet Kobieta) uznał: „No, skąd! Pani Krystyna jest mądra, wykształcona, inteligentna, wspaniała”. Wprawdzie wygląda to trochę na gimbazę, ale pani Krystyna po to cytuje (za Wikipedią) „Elementarz etyczny” Karola Wojtyły (definicja prawdy), przywołuje Arystotelesa (też o prawdzie), Jezusa z „Ewangelii Jana” (święty nie przechodzi pani Krystynie przez klawiaturę) – również w kwestii prawdy czy Senekę (prawda i kłamstwo), żeby pokazać, jak jest oczytana i bystra, a przynajmniej zorientowana, gdzie co leży (na półce z cytatami). A nawet stać ją na intelektualną przewrotność, dlatego cytuje również Lenina i Makarenkę. I tak to na przemian kokietując oraz operując konwencją gimbazy pani Krystyna przygotowuje czytelnika na swoje wielkie myśli i wiekopomne odkrycia – jak na debiut na portalu Onetu przystało.
Kiedy już Krystyna Janda przystępuje do rzeczy, Arystoteles czy Seneka mogą się schować. Tym bardziej że wspaniałe myśli pani Krystyny mają zakorzenienie w jej własnym doświadczeniu. W takim kontekście wielkiej głębi nabierają takie na przykład zdania: „Urodziłam się w roku 1952 i większość życia, do czasu wolności, przyjmijmy symboliczną datę rok 1989, przeżyłam w zbiorowym kłamstwie, Polsce socjalistycznej. W Polskiej Republice Ludowej. Kraju z przewodnią rolą jednej partii, w wielkiej przyjaźni z jednym państwem Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich, kraju zniewolonym, rządzącym się socjalistyczną ekonomią i jednym wielkim kłamstwem, historycznym i wszelkim innym. Kraju, w którym jedni kłamali z miedzianymi czołami, a inni nie zwracali na to uwagi i wiedzieli swoje. Kraju, który musiał mieć narzędzia terroru, media jako propagandę, cenzurę, aby prawda nie przedarła się, bo walka o wolność i prawdę na szczęście trwała”. Od razu czuć ten intelektualny rozmach połączony z dziejowym pesymizmem na miarę Oswalda Spenglera oraz wątkiem biograficznym, co wspaniałą refleksję historiozoficzną pani Krystyny uwiarygodnia. A potem już mamy erupcję odkryć intelektualnych (na miarę tych z pieśni Budki Suflera – „Jest taki samotny dzień”: „A po nocy przychodzi dzień…”), i to przedstawionych w manichejskiej perspektywie – jako walki dobra i zła, światła i ciemności. Nie w banalnej wersji z Wikipedii, lecz w duchu „Wyznań” św. Augustyna. Oto próbka: „Czy wolność i prawda zwyciężyła? Nie, załamał się system ekonomiczny i zwyciężyła chęć dostatniego i spokojnego życia. Wolność i prawda były skutkami ‘ubocznymi’ jak się potem okazało. Ale zapanowało ponad trzydziestoletnie ‘zdrowie psychiczne’ i wydawało się, że prawda i kłamstwo weszły na ‘swoje miejsce’. (…) Te lata ‘po komunie’ był to czas jednoznaczny, czas prawdy, a nie rozdwojenia jak dawniej”.
Czas prawdy zastąpił czas kłamstwa, więc mniej więcej od 1990 r. prawda była podstawą wszystkiego, co działo się w Polsce. Z czego wnioskuję, że wyjątkowo podli i kłamliwi są ci, którzy, jak ja sam, uważają, iż przynajmniej pierwsza dekada po 1990 r. to czas wielkich kłamstw, oszustw, nieprawości, wszechobecności mafii i agentury, czas złodziejstwa na przemysłową skalę, klęski zasad etycznych w biznesie i polityce, czas powszechnej deprawacji. Krystyna Janda uważa, że odwrotnie i ona w tym czasie kąpała się w prawdzie, a godność ludzka i poszanowanie praw wszystkich tych, których uszczęśliwiali Mazowiecki z Wałęsą, Bieleckim, Kwaśniewskim, Balcerowiczem i Lewandowskim fruwała w publicznej przestrzeni. Dlatego pani Krystyna mogła napisać: „I to był mój nowy świat, akceptowany, aspirujący do coraz lepszego, godniejszego życia”. Jak można się domyślać, apogeum tego nowego wspaniałego świata były lata rządów Donalda Tuska. Ale, idąc tropem Oswalda Spenglera albo Anny Jantar (a właściwie Andrzeja Mogielnickiego), „nic nie może przecież wiecznie trwać”, więc wspaniałe spenglerowskie „Wachsein” (istnienie samoświadome i bujne) musi przegrywać z „Dasein” (istnieniem prymitywnym, bezwiednym). Co oczywiście oznacza nie tylko cofanie się w rozwoju, ale wręcz upadek. Dlatego pani Krystyna z uzasadnionym pesymizmem odkryła, że obecnie „Polska się wali”, „nasz świat się wali, mój świat”. I to jest straszne, szczególnie jeśli zważyć, że Pani Krystyna jest „wielbicielką prawdy”. Albowiem „kłamstwo jest złem. Kłamstwo jest niedopuszczalne. Kłamstwo świadome, cyniczne, jest największą podłością”.
Polska się wali, ponieważ na nowo, zapanowało kłamstwo. Zbiorowe i totalne, świadome, usankcjonowane, instytucjonalne, a co za tym idzie pozwolenie na powszechne kłamstwo, czyli zło. Upadek jest wielki, bo kłamstwo także przestało być wstydem
— w błysku przenikliwej inteligencji odkrywa pani Krystyna.
Przez prawie 25 lat III RP żyliśmy w prawdzie, Polska była wręcz imperium prawdy, więc kłamstwo jest tym bardziej widoczne. I ono panią Krystynę, prawdę miłującą ponad wszystko, „histerycznie morduje”, „nie daje spać, pozbawia sensu i wiary w przyszłość”, izoluje od społeczeństwa i każe wybierać (…) na towarzystwo, tylko niektórych, myślących podobnie”. W efekcie „coraz częściej mam ochotę zamknąć się w domu i nie wychodzić na ten kraj, nie kontaktować się z krajanami”, „nie identyfikować z ich ogółem”. W przeciwieństwie do czasów prawdy i światła sprzed 2015 r. obecnie „to wszystko zmowa, zbiorowe kłamstwo prawie całego, zmanipulowanego społeczeństwa, przyzwolenie ogólne na kłamstwo, zgoda powszechna na to ścierwo”. Z tego wynika, że ciemne społeczeństwo jednak nie dorosło do prawdy i światła, skoro daje sobą manipulować i przyzwala, skoro godzi się na „ścierwo”. Dlatego pani Krystyna ma odruch izolacyjny (ten drugi odruch też oczywiście ma, ale podczas pisania swego wstrząsającego tekstu widocznie siłą się powstrzymała).
Końcowe refleksje pani Krystyny to już Spengler połączony z Schopenhauerem, Nietzschem, Burckhardtem i Céline’em na dokładkę.
Nie sądzę niestety, że ludzie są głupi, uważam, że są gotowi do kłamstwa zbiorowego, zmiany i zemsty. Zemsty za co? Nie wiem, ale zemsty dzięki kłamstwu, bezprawiu, zniewoleniu, upokorzeniu, gorszej przyszłości, gorszego życia, kryzysu człowieczeństwa, losu ich dzieci, wreszcie przyszłości Polski. Zemsty. To czas kłamstwa i zła. I ludzie zawodzą
—stwierdza pani Krystyna.
Gdybyż chodziło tylko o głupotę mas, ale o nią niestety nie chodzi. Katalog wad Polaków jest długi i przygnębiający. A konkluzja straszna: „ludzie zawodzą”. I chyba nie ma lepszych do podmiany. Takich, którzy by nie zawodzili. Pani Krystyna przynajmniej wydała krzyk rozpaczy, chce Polaków obudzić. Ale choć wielka i wpływowa, jest osamotniona. Dlatego nadziwić się nie może „spokojowi oświeconych i sprawiedliwych, ich rozsądkowi, zimnej krwi, analizom, mentorskim oracjom, popisom logiki i elokwencji, kiedy jak banda baranów jesteśmy prowadzeni na zatracenie”. Jak możecie, oświeceni i sprawiedliwi, tak zawodzić, tak zdradzać panią Krystynę w chwili ostatecznej próby? W chwili, gdy „żadne prawa już nie istnieją, żadne zasady, żadna logika”, a „jest tylko kłamstwo”. Po prostu można się pochlastać. Albo napisać felieton do Onetu.
-
Polecamy nowy numer największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „Sieci”, w sprzedaży od 10 września br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Do tygodnika dołączamy wyjątkowy prezent od PZU – odblaskowy brelok do zawieszenia lub noszenia na ręku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/411685-krystyna-janda-wydala-krzyk-rozpaczy