Najnowsza propozycja Patryka Jakiego - budowa nowej, 19. dzielnicy stolicy wzdłuż Wisły - może imponować rozmachem i śmiałością wizji. Nie znaczy to, że projekt nie wymaga dyskusji; odwrotnie, tak wielkie przedsięwzięcie musi być dokładnie przemyślane i przedyskutowane. Ale na pewno Dzielnica Przyszłość mogłaby „skleić” Warszawę, dziś wciąż przeciętą na pół, i mimo popularnych bulwarów, odwróconą plecami do największej polskiej rzeki. Mogłaby także dać Warszawie nowe centrum, coś w rodzaju londyńskich Docklands z elementami nowojorskiego Central Parku.
Ciekawe, że tak śmiałą wizję przedstawia Patryk Jaki, a nie jego konkurent z Platformy Obywatelskiej, który był przecież i ministrem cyfryzacji, i europosłem, i czuje się „Europejczykiem”. Trzaskowskiemu wizja o takim rozmachu nawet nie przyszła do głowy. Nawet mosty i kolejne linie metra zaczął obiecywać dopiero wówczas, gdy zorientował się, że jego niechęć do inwestycji jest źle przyjmowana przez wyborców. Trzaskowski chce Warszawy w zasadzie takiej, jaka jest, bez poważniejszych zmian, bez ostrego szarpnięcia do przodu. A przecież wybory w systemie demokratycznym są także po to, by szarpnąć do przodu, by zmusić polityków do prezentowania wizji, nawet zbyt śmiałych, nawet na granicy realności. Z takich wizji zawsze coś zostaje.
Przaśność i pasywność kampanii kandydata PO na tle kampanii kandydata PiS mówi nam wiele nie tylko o Warszawie, ale o całej Polsce. To Prawo i Sprawiedliwość kładzie na stole - w zasadzie co chwila - kolejne projekty modernizacyjne, prorozwojowe, innowacyjne. W każdej właściwie dziedzinie, od CPK, samochodów elektrycznych po przekop Mierzei Wiślanej. Platforma jest w stanie proponować jedynie ponowne zwijanie państwa z elementami jego rozpadu (likwidacja wojewodów) lub kopie zachodnich projektów ideologicznych w sferze światopoglądowej. Czasem PiS zapędza się w tych swoich chęciach za daleko (sugerowany powrót do rozbudowy farm wiatrowych czy promowanie pomysłu zakazu wjazdu dla samochodów do centrów miast), ale ogólnie widać, że kombinuje, że myśli samodzielnie.
Bo właśnie to jest chyba najważniejsza różnica między obu obozami. Ten, który rządził w okresie 2007-2015, odzwyczaił się od samodzielnego myślenia na poziomie strategicznym. Uznał, że wystarczy kopiować to, co nadejdzie z Brukseli i z innych miejsc, czasem tylko adaptując wytyczne do lokalnych warunków. Ten drugi próbuje samodzielnie zdefiniować sytuację Polski, i zbudować najbardziej adekwatną strategię rozwojową. To oznacza ryzyko, to oznacza także błędy, ale to jedyna droga, by naprawdę awansować do wyższej ligi.
Podobnie z Warszawą: nie awansuje do europejskiej ekstraklasy, jeśli jej mieszkańcy nie opowiedzą się i za zmianą, i za wizją.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/411461-dzielnica-przyszlosci-potwierdza-ze-to-polska-prawica-mysli