I znowu afera taśmowa, która skompromitowała establishment III RP, wraca w spiskowej wersji. Najpierw gazeta Michnika, opublikowała dość bełkotliwe rozważania o rzekomym pisowskim tropie ewentualnego sprawstwa nagrań opublikowanych w 2014 roku.
Portal wPolityce.pl opisuje, że autor tekstu, słynny bajarz Czuchnowski,
dzieli się rewelacjami, że za aferą podsłuchową rzekomo mieli stać ludzie służb specjalnych, związanych z Prawem i Sprawiedliwością, a Marek Falenta miał zgłosić się do partii na pół roku przed publikacją nagrań.
Informator „Wyborczej” stwierdził, że Falenta jesienią 2013 roku zgłosił się do skarbnika PiS Stanisława Kostrzewskiego, który przekazał informację do kierownictwa, a te postanowiło „sprawdzić Falentę”.
Według naszego informatora, głównym wykonawcą tego zadania był Ernest Bejda, dzisiaj szef CBA (…). Bejda wiele razy nieformalnie spotykał się z funkcjonariuszami CBA z delegatury we Wrocławiu. Mieli ujawnić mu, że Falenta jest agentem tej służby i że przekazuje im wiedzę na temat „korupcji władzy”, a informacje pochodzą z nagrań.
Teoria jak teoria, każdy może je snuć, ale nic więcej niż spekulacje, tu nie ma. Jedno tylko warto odnotować: Falenta miał być, wedle informatora GW, agentem CBA w okresie rządów PO-PSL. To ważne dla mojej teorii, o czym dalej.
Na sobotniej konwencji samorządowej PO i Nowoczesnej tropem podrzucanym przez „Wyborczą” poszedł Grzegorz Schetyna:
PiS jest lobbystą Putina w polskiej polityce energetycznej. Importerom putinowskiego węgla PiS musiało podziękować za taśmy Falenty. Tylko w 2017 roku import rosyjskiego węgla wzrósł o ponad połowę.
— stwierdził.
Cóż, import węgla faktycznie rośnie, bo Platforma ten sektor chciała zamknąć, bo, jak przyznała właśnie na taśmach pani Bieńkowska, zmarnowano całe lata, inwestycji nie było. To i dziś wydobycie spadło.
CZYTAJ MATERIAŁ Z 2015 ROKU: Nokautujące zestawienie! Bieńkowska o górnictwie: na Barbórce i na taśmach… „Ministerstwo w d… miało całe to górnictwo przez 7 lat!” WIDEO
Ale to na marginesie. Bo Schetyna przede wszystkim chciał zasugerować, że to PiS stało za aferą taśmową.
Zrobił to jednak nieśmiało, bez przekonania. Nie dziwię się. On musi wiedzieć, jaka jest prawda. A jest ona dla Platformy mało przyjemna. Afera taśmowa była bowiem wynikiem wewnętrznej wojny w świecie Platformy, wojny na śmierć i życie. Taśmy miały być narzędziem do wyrzucenia w powietrze wewnętrznej konkurencji, ale sprawa wymknęła się spod kontroli.
Ale po kolei. Oto moja teza, oparta na wiedzy, jaką dysponuję, w tym przede wszystkim, na relacjach ludzi znających życie wewnętrzne PO oraz na tekstach publikowanych w tygodniku „Sieci”.
1. Afera wybucha w czerwcu 2014 roku, wtedy tygodnik „Wprost” zaczyna publikację taśm. Platforma uderza brutalnie - próbuje siłą przejąć nagrania, by w ten sposób ograniczyć straty. Ale *jeśli chodzi o szukanie sprawców, to dysponując jeszcze ponad rok wszelkimi narzędziami, nie robi nic.* Śledztwo od pierwszego dnia skupia się na tezie, że Falenta kazał, kelnerzy nagrali. I nikt z PO nie naciska, ani wtedy, ani potem, by sprawę drążyć. Jeden tylko Janusz Piechociński**, z koalicyjnego PSL, nie jest wtajemniczony i zapowiada szybkie wyjaśnienie afery, obiecuje determinację w tej sprawie.
Do 20 sierpnia [2014] afera ma zostać całkowicie wyjaśniona przez aparat państwa. Jeśli nie, to doprowadzę do przedterminowych wyborów i mówię to jako lider koalicyjnej partii
— grzmiał minister gospodarki.
Długo to jednak nie potrwało, koledzy chyba mu szybko wyjaśnili jaki jest stan spraw.
2. Wtajemniczeni w Platformie wiedzą, że to część służb, związana z Pawłem Wojtunikiem, ówczesnym szefem CBA, przejęła lub nawet zorganizowała te nagrania. A następnie za ich pomocą próbowała w sposób kontrolowany zniszczyć śmiertelnego wroga w obozie ówczesnej władzy: Bartłomieja Sienkiewicza, bardzo ambitnego ówczesnego szefa MSW, człowieka bliskiego Tuskowi, który szykował właśnie dużą reformę służb specjalnych. Taką, która pewne grupy, w tym samego Wojtunika, pozbawiłaby wpływów. I jak pamiętamy to właśnie w kierunku Sienkiewicza lecą pierwsze i największe rakiety, on najszybciej wypada z gry. O reformie wszyscy zapominają.
Może ktoś zapytać: a cóż to za motyw, taki błahy, tylko wyrzucenia w powietrze Sienkiewicza? Cóż, dla jednego błahy, dla innego to była gra o wszystko. Dla jeszcze bardziej błahych celów w polityce robi się straszne rzeczy.
I jeszcze jedno:
Puszczenie moich taśm zamknie temat i rząd upadnie – chwalił się kilka miesięcy temu akuszer i cichy patron afery taśmowej, czyli Paweł Wojtunik, szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Wokół jego roli w całej sprawie jest tyle wątpliwości, że można postawić mocne pytanie: czy to on stoi za obaleniem rządu Donalda Tuska?
— tak na łamach „Sieci” pisał jesienią 2014 roku Wojciech Surmacz.
Żadne dementi nigdy nie nadeszło. Dziś mamy jeszcze więcej danych, które tę tezę potwierdzają.
Wojtunik to jeden z nielicznych nagranych wysokich rangą urzędników państwowych, który wyszedł bez szwanku z afery taśmowej.
Pewien polityk PO skarżył się kiedyś, że to restaurację Sowy służby polecały im jako bezpieczną dla poufnych spotkań, sprawdzoną.
3. Realizatorami medialnej operacji wycieku taśm byli ludzie dziś kojarzeni z prawicą, ale wtedy od niej bardzo, bardzo dalecy, za to powiązani właśnie ze środowiskiem Pawła Wojtunika, uchodzący nawet za agentów CBA uplasowanych w środowisku medialnym. Tak w każdym razie mówili wtedy dobrze poinformowani ludzie ze służb - tamtych służb.
W mojej opinii w całej sprawie tylko dwa wątki są niewyjaśnione. Po pierwsze, dlaczego to się wymknęło spod kontroli? I tu odpowiadam: bo polityka, to żywa materia. Zleceniodawcy nie mieli kontroli nad całym światem platformerskim, komuś tam puściły nerwy i wysłał służby do redakcji „Wprost”, kogoś to zirytowało, a ktoś postanowił się bronić, co wywołało kolejne odsłony afery. I tak poszło, spirala śmierci była już nie do zatrzymania.
Prawo i Sprawiedliwość z tego oczywiście skorzystało, podjęło, użyło, ale przypisywanie mu sprawstwa jest błędem.
Po drugie: kto ma resztę taśm? Jak nimi gra? Do jakich szantaży używa? I tu odpowiedzi nie mam, za to dużo niewesołych podejrzeń.
Ze względów procesowych podkreślam: to tylko hipoteza. Ale zapewniam, że dużo bardziej bliższa prawdzie niż ta snuta przez ekipę z Czerskiej. Po ludzku ich nawet rozumiem, ciężko przyjąć, że aż tyle się zawaliło przez drobne ludzkie pożądliwości. Tak jednak było.
OBEJRZYJ TEŻ ROZMOWĘ TELEWIZJI wPOLSCE.pl O INNEJ AFERZE III RP:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/411392-afera-tasmowa-kto-nagrywal-prawda-jest-dla-po-bolesna