Jeszcze trzy lata temu, kiedy do pewnego polskiego eksperta zadzwoniła rosyjska telewizja, wzięła od niego wypowiedź, a następnie poprosiła go o radę, jak by tu znaleźć w Polsce rozmówcę „na drugą nogę”, czyli komentatora prorosyjskiego, mógł on odpowiedzieć szczerze, że „jeśli chcecie znaleźć w Polsce opinie prorosyjskie, to musicie szukać wśród skinów”. Dziś chyba nie mógłby już powtórzyć tego bonmotu.
Sprawa senatora PO, Macieja Grubskiego, który udzielił wywiadu rosyjskiemu propagandowemu portalowi „Sputnik” (gdzie chwalił Putina, potępiał politykę wspierania Ukrainy jako państwa buforowego, żądał polepszenia relacji z Rosją, krytykował zakupy nierosyjskiego gazu itd.) jest niestety typowa. Nie tylko dla liberalnej opozycji, która obecnie konsekwentnie utrzymuje narrację pt. „PiS obiektywnym, jeśli nie subiektywnym sprzymierzeńcem Rosji, bo osłabia związki Polski z Zachodem”, ale w której poglądy prorosyjskie, obecnie wyciszone, były zawsze obecne (taki na przykład Andrzej Olechowski w samym środku wojny donbaskiej dystansował się od polityki rządu PO jako zbytnio jego zdaniem wrogiej Moskwie). Typowa dla obecnej Polski jako takiej, w której tego rodzaju głosy stają się niestety mniej egzotyczne, niż dotąd (vide przypadki Kornela Morawieckiego).
Gdzie leży przyczyna tej zmiany? Mówi się o działalności agentury wpływu, o czynniku rozczarowania Ukrainą. Drugie to na pewno prawda, to pierwsze – być może prawda. Istotny jest też przykład Orbana, poczucie osamotnienia Polski w radykalnie antykremlowskiej postawie. Także – to bardziej na prawicy – ogólnoeuropejski wzrost ugrupowań narodowo-tożsamościowych, z którymi polska prawica sympatyzuje, a od których oddziela ją antyrosyjskość. Pojawia się jednak zjawisko ideowej osmozy, a także podświadomego dążenia do tego, by załagadzać kanty w kwestiach, utrudniających współpracę z tymi potencjalnymi, zachodnimi partnerami.
Ale jest jeszcze jeden czynnik. Jest nim czas, którego licznik biegnie nieubłaganie. I oddala nas od ery PRL, od dekad radzieckiej dominacji.
Te czasy, co naturalne, wyposażyły Polaków w specyficzną szczepionkę. Ale równie naturalne jest, że jej działanie słabnie. Zwłaszcza w sytuacji, w której własną przynależność do Zachodu traktujemy coraz bardziej jako coś oczywistego. Coś, czego nikt nam nie odbierze.
A skoro jesteśmy tak oczywistym, naturalnym członkiem Zachodu (czy to tego establishmentowego, liberalnego, czy to tego zachodniej alternatywnej, tożsamościowej prawicy), to zaczynamy myśleć o polityce w kategoriach Zachodu właśnie. O różnych sprawach, w tym – o Rosji. Zaś Zachód, i ten, i tamten, klasycznego polskiego podejścia do tej kwestii nie podziela. Nie podziela w różny sposób, ale nie podziela. Dochodzi do tego prostoduszna wizja „wielkiego rosyjskiego rynku”, który rzekomo, otwarty dla nas, rozwiązałby wszystkie polskie problemy gospodarcze. I naiwne przekonanie, że „dogadanie się z Rosjanami” jest rzeczą prostą, tylko wystarczy chcieć… (doświadczenie Tuska, który właśnie tego próbował, ale zobaczywszy czego w istocie chce druga strona, musiał cofnąć się jak oparzony, odbywało się w warunkach dyskrecji, więc nie zdołało odłożyć się w świadomości Polaków).
Z wszystkich tych względów uważam, że poglądy naiwnie prorosyjskie będą nad Wisłą zdobywać sobie coraz większą przestrzeń, zaś tradycyjne polskie myślenie o tych sprawach będzie przestawać być obowiązującym credo. Chyba że, oczywiście, antyrosyjska szczepionka zostanie nam ponowiona.
-
Masz jeszcze szansę na skorzystanie z wyjątkowej oferty!
Zamów i opłać roczną prenumeratę pakietu: tygodnik „Sieci” i miesięcznik „wSieci Historii”, a książkę Jacka i Michała Karnowskich „Pilnujmy Polski!” otrzymasz GRATIS!
Pospiesz się! Szczegóły na: https://www.wsieciprawdy.pl/prenumerata.html
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/411321-senator-grubski-czyli-szczepionka-przestaje-dzialac