Kampania wyborcza w Warszawie to nie tylko wyścig dwóch głównych kandydatów: Patryka Jakiego i Rafała Trzaskowskiego. Trochę w cieniu tej rywalizacji mamy do czynienia z ciekawą dynamiką polityczną, która może być bardzo ciężka dla kandydata Platformy Obywatelskiej i jeszcze mocniej utrudnić tę kampanię. Chodzi o rosnący kapitał polityczny (a w pewnej mierze i wyborczy) Jacka Wojciechowicza, byłego wiceprezydenta Warszawy.
Wszystko zaczęło się od książki-wywiadu, jaką Wojciechowicz wydał (rozmowa Magdaleny Rigamonti) u progu prekampanii wyborczej. Obraz stołecznego ratusza, a przede wszystkim mazowieckiej Platformy Obywatelskiej, jaki kreśli Wojciechowicz jeży włos na głowie. Oskarżenia o manipulacje wyborcze przy wyłanianiu władz partii, nocne telefony ustawiające do pionu HGW czy pachnące polityczną korupcją propozycje stanowisk w zamian za milczenie - to tylko niektóre z wątków, o których opowiedział Wojciechowicz. W szczegółach mówił o tym między innymi na antenie wPolsce.pl:
Wiem, jak wyglądały wybory w PO. Jeżeli wybory są manipulowane tak, jak jak to opisałem - a przecież nawet delegaci składali protesty -, jeśli lista zawiera kilkadziesiąt nazwisk, a dobrze poinformowani kreślą od 60 numeru w dół… To ja na ich miejscu poszedłbym do Totalizatora Sportowego. (…) Niech panowie Kierwiński i Halicki zamilkną, bo doprowadzili do tak beznadziejnej patologii, gdzie wszyscy są zastraszeni.
Oni wiedzą, że mnie się nie da kupić. HGW próbowała to zrobić, kupując moje milczenie za prezesurę Warszawskich Tramwajów.
WIDEO WPOLSCE.PL:
Marcin Kierwiński nie pozostał dłużny - w mocnych słowach odpowiedział Wojciechowiczowi również na antenie wPolsce.pl.
Nie czytałem żali pana prezydenta Wojciechowicza, bo zwyczajowo nie czytam żali ludzi głęboko sfrustrowanych. Rozumiem, że prezydent jest sfrustrowany; musiał odejść w nie najlepszej atmosferze z ratusza i to go bardzo, bardzo boli. (…) Pan wybaczy, ale za dużo czasu poświęcamy opowieściom dziwnej treści człowieka głęboko sfrustrowanego
— powiedział poseł PO.
Wewnętrzne przepychanki o jakość procesu wyborczego w stołecznej i mazowieckiej Platformie Obywatelskiej to jednak tylko przygrywka do większego sporu - już na tle kampanijnym. W PO (jak i ich koalicjantach w ramach Koalicji Obywatelskiej) jest wiele żalu o to, że Wojciechowicz postanowił wystartować, bo jest w stanie realnie uszczknąć kilka punktów procentowych Rafałowi Trzaskowskiemu.
Oddajmy głos Kierwińskiemu:
Wojciechowicz wybrał swoją drogą - jego prawo, dziś pomaga bardziej PiS niż stronie opozycyjnej. (…) Liczą się fakty - jeżeli pan Jacek Wojciechowicz dziś ramię w ramię z PiS stosuje język nieakceptowalny do atakowania oponentów…
— mówił na antenie wPolsce.pl.
Sam Wojciechowicz - jak i wspierający go Stefan Niesiołowski (o tym za chwilę) - odpierał te zarzuty w następujący sposób na piątkowej konferencji prasowej:
To absurdalne rozumowanie - wszystko można mi zarzucić, ale nie to, że popieram PiS. (…) Natomiast szantaż tego rodzaju: Jeżeli ktoś ośmiela się wystartować, a nie popierać Trzaskowskiego, to jest to absurdalne. Od tego jest ewentualnie druga tura… Nie dam się szantażować temu rozumowaniu! Wiem, że są takie głosy… (…) Niektórym wydaje się, że koszmarna zmora pisowska, by nie opanowała Warszawy, to niektórzy uważają, że trzeba zacisnąć zęby i głosować na Trzaskowskiego. To szantaż i rozumowanie, które może zniechęcić wielu wyborców!
— powiedział dziś na pytania wPolsce.pl.
Wsparcie ze strony Niesiołowskiego to tylko jeden z wielu gestów, jakie Wojciechowicz otrzymał od szeroko rozumianej strony antyrządowej - ale w tym przypadku także antyplatformerskiej. Jacka Wojciechowicza wsparli między innymi Joanna Scheuring-Wielgus, Ryszard Petru, Jacek Kozłowski, Zbigniew Hołdys, Ligia Krajewska, Krystyna Prońko (legenda polskiej muzyki jest radną wybraną z list PO), a także Olgierd Łukaszewicz (aktor do tej pory mocno wspierał PO, przynajmniej w ostatnich miesiącach). W swoich przekazach zarówno Prońko, jak i Łukaszewicz jasno wskazywali, że na kandydata PO zagłosować nie chcą.
Rzecz jasna nie są to nazwiska, które wywoływałyby wielkie zainteresowanie wśród wyborców prawicowych. Ale nie o nich idzie bój. Zagrożenie jakie niesie ze sobą Wojciechowicz to urwanie kilku punktów procentowych, które mogą zdecydować o tym, że pierwszej tury Trzaskowski nie wygra tak wyraźnie, jakby chciał. A może w ogóle nie wygra… A co jeśli Wojciechowicz urwie nie 5, ale 10-12 punktów…? Czarny scenariusz dla kandydata PO nie jest bardzo prawdopodobny, ale już nie niemożliwy. Zresztą sam Trzaskowski był tego świadom - gdy u progu kampanii wyborczej pytałem go o największe powody do obaw, kandydat PO bez wahania wskazał mnogość kandydatów po stronie antypisowskiej.
Jacka Wojciechowicza i jego sztab trzeba docenić. Bez wielkich pieniędzy i wsparcia wielkich maszyn partyjnych potrafi z godną uwagi konsekwencją prowadzić interesującą kampanię. Sztabowcy kandydata zapowiadają kolejne podkręcanie tempa: ruszyć ma reklama telewizyjna, co pomóc ma z największą bolączką, czyli kiepską rozpoznawalnością Wojciechowicza. Wesprzeć mają go kolejni ciekawi politycy i działacze, a przekaz o konkretnych, małych wyzwaniach dla Warszawy - bez licytacji na kolejne linie metra i kilometry linii tramwajowych - zaczyna być słyszalny wśród mieszkańców. Sam Wojciechowicz wskazywał, że w każdych kolejnych wyborach samorządowych w Warszawie znacząco rośnie liczba wyborców oddających głos na komitety spoza dwóch największych partii. Zaczyna robić się interesująco - jeśli ta niezła dla Wojciechowicza dynamika utrzyma się, to może on namieszać w tych wyborach. Zapewne nie na taką skalę, by zmienić skład, który przejdzie do drugiej tury, ale na tyle, by odcisnąć znaczące piętno na tej kampanii, wizerunku Trzaskowskiego (i w pewnej mierze także Jakiego) - kto wie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/411238-kampania-wojciechowicza-jednym-ze-strachow-stolecznej-po