Schizofrenia, to przewlekła choroba psychiczna potocznie nazywana „rozdwojeniem jaźni”, a bardziej naukowo: nieadekwatnym postrzeganiem, odbiorem i oceną rzeczywistości. Można odnieść wrażenie, że zaatakowała ta choroba niemiecką politykę, tak wewnętrzną jak i zagraniczną, na dodatek ostatnio weszła w ostrą fazę, wietrząc wrogów we wszystkich możliwych stronach świata, i w Pekinie, w Waszyngtonie i w Warszawie. Co myślała Angela Merkel zapraszając do Niemiec miliony emigrantów ekonomicznych? Ano myślała, że jej gospodarka zyska tanią siłę roboczą, na dodatek mnożącą się w postępie geometrycznym. Co czuła? To co czują Niemcy od wieków, czuła germańską wyższość gospodarczą, cywilizacyjną i moralną nad resztą plemion, dla których są przykładem do naśladowania. A co robi? To co widać. Wbrew rzeczywistości dzieli swój naród na dobrych i złych Niemców. Źli Niemcy, to ci, którzy mają dość bezkarności muzułmańskich chuliganów w ich miastach i wsiach. Mają dość zabójstw, gwałtów i rabunków w wykonaniu „uchodźców” hołubionych i napuszczanych przez lewactwo na złych Niemców, czyli neonazistów, faszystów, populistów i nieudaczników z dawnej NRD. Dobrzy Niemcy, to według Merkel lewactwo, które znane jest z przemycania swoimi statkami młodych, zdrowych muzułmanów do Unii Europejskiej, głównie do jej bogatszej części. Poza tym jest Angela Merkel niby chrześcijanką, taką samą jak jej chrześcijańsko - demokratyczna partia CDU, co jej nie przeszkadza w tępieniu współwyznawców, którzy protestują przeciwko islamskiej ideologii, krzewiącej się w przedszkolach, szkołach i uczelniach Republiki Federalnej Niemiec.
Niemieckie elity robią wszystko to co widzą, a widzą,że będą panować nad Europą po wsze czasy, co jest wyrazem ich uczuć, nie wiedzieć czemu nie odwzajemnianych. Już się rozpostarli w Brukseli, gdzie ostatnio zaznaczyło swoją obecność dwóch polityków, jeden, to poseł frakcji pod nazwą Grupa Europejska Partia Ludowa (Chrześcijańscy Demokraci) o profilu ponoć centrowo - prawicowym . Jeden z nich, to przewodniczący grupy poselskiej tej partii, niemiecki polityk Manfred Weber, który działa na rzecz wzmocnienia integracji, a w rzeczywistości rozbija wspólnotę, atakując bez umiaru konserwatywny rząd w Polsce. Weber zwrócił na siebie uwagę między innymi lekceważąco traktując premiera Morawieckiego podczas debaty na temat przyszłości Europy w Parlamencie Europejskim. Z wdziękiem słonia zapytał naszego premiera czy wypowiada się jako polityk PiS czy jako premier Polski. I wygłosił hasło zaczerpnięte od „myślicieli” z KOD - u: „Nie ma wolności bez praworządności”. Tak zainspirowany przez polską „ulicę i zagranicę” Weber doszedł do wniosku, że zasłużył sobie na to, żeby zasiąść na fotelu przewodniczącego Komisji Europejskiej. Po luksemburczyku Junckerze, który nie zamierza kandydować, bo jest wyczerpany urzędowaniem przy unijnych barach. Weber ogłosił swoją kandydaturę i uzyskał akceptację Angeli Merkel. Jeśli zostanie „wybrany” przez samych swoich, będzie się działo.
A co się będzie działo? Wiemy to od komisarza d/s budżetu UE, Niemca Günthera Hermanna Oettingera, który podczas debaty w Brukseli stwierdził, że „UE jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie”, a Polska jest wśród krajów zagrażających Unii, obok Węgier, Rumunii i Włoch. Oettingerowi i Weberowi wtórują niemieckie media, które też boją się „dobrej zmiany”. Lewicowa gazeta „Süddeutsche Zeitung” skarży się, że brak jest niemieckiego stanowiska w sprawie łamania zasad demokracji w Polsce i na Węgrzech. W Polsce jest to reforma wymiaru sprawiedliwości, na Węgrzech ograniczanie w funkcjonowaniu społeczeństwa obywatelskiego, czytaj: NGO - sów ufundowanych przez Sorosa. A poza tym gazeta przywołuje do porządku nieliberalne rządy: „Problemy z demokracją w innych krajach UE nie są ich wewnętrzną sprawą”.
Czy Oettinger będzie po wyborach do PE nadal komisarzem d/s budżetu, wygląda na to, że tak i będzie groził nam obcięciem funduszy, co powtarzają jak mantrę różni unijni schizofrenicy polityczni. Lecz nie od nich zależy wysokość dotacji unijnych dla Polski i pozostałych krajów ale od stanu unijnej kasy i jak Bruksela obetnie, to wszystkim, co już zapowiada.
Co się zmieni w UE w przyszłym roku? Zmieni się, już się zmieniła świadomość jej obywateli, rozczarowanych schizofrenicznymi atakami eurokratów na niezawisłość państw i narodów, bo zdaniem unijnego establishmentu demokracja nie jest wewnętrzną sprawą krajów członkowskich tylko sprawą Tusków, Timmermansów, Verhofstadtów i Weberów. Podobno Niemcy będą partnerem Trójmorza, za przyzwoleniem Warszawy. Jeśli do tego dojdzie, problemy z demokracją w naszym regionie będą rozwiązywane w Berlinie, czyli w Brukseli. A będzie się to odbywać drogą rozbijania jedności naszego regionu, skłócania i napuszczania na siebie rządów dwunastki i szantażu gospodarczego. Nieadekwatnie do rzeczywistości, ale adekwatnie do niemieckiego Drang nach Osten.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/411073-niemiecka-schizofrenia-polityczna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.