Redakcja wPolityce.pl jako pierwsza publikuje oświadczenie Dominiki Arendt-Wittchen w sprawie spoliczkowania „Rudej z KOD”. Jak podkreśliła, gest ten wykonała w „rozpaczy i uniesieniu”.
Przyznaję, że kierowana wzburzeniem wobec niszczenia powagi i majestatu uroczystości k czci Tych, którzy walczyli o wolność Polski, pozwoliłam sobie na gest zbyt daleko idący. Uczyniłam to w rozpaczy i uniesieniu
— napisała w oświadczeniu przesłanym do redakcji wPolityce.pl Dominika Arendt-Wittchen.
Przypomnijmy, że znana prowokatorka postanowiła zakłócić oficjalne uroczystości. „Ruda z KOD”, która znamy m.in. z atakowania zwolenników Patryka Jakiego, udała się na plac Piłsudskiego gdzie wykrzykiwała „konstytucja”.
Pomimo próśb o spokój ze strony Dominiki Arendt-Wittchen, kobieta nie chciała się uspokoić, po czym została spoliczkowana.
Poniżej publikujemy pełną treść oświadczenia.
W związku ze zdarzeniem, które miało miejsce w dniu 1 września b. r. podczas uroczystości na Placu Marszałka Piłsudskiego w Warszawie, pragnę oświadczyć, co następuje.
Od 2007 roku spotykam się z Kombatantami, którzy walczyli o wolność naszej Ojczyzny. Mogę powiedzieć, że wielu z Nich stało się moimi przyjaciółmi. Budowali mój świat. Wielu służyłam do końca w chorobie i trudnych momentach, a także - jeśli trzeba było - w ostatniej drodze. To bliskie relacje, oparte na godzinach rozmów, poznaniu osobistych, często bardzo tragicznych historii tych ludzi. Poznałam specyfikę wieku, Ich wrażliwość i potrzeby. Bohaterowie polskiej wolności to ludzie, dla których mam najgłębszy szacunek.
Nigdy nie byłam i nie jestem członkiem żadnej partii politycznej, nigdy nie udzielałam się w żadnej „młodzieżówce”. Nie zamierzam również kandydować w żadnych wyborach politycznych na żadnym szczeblu.
Aż do 2017 roku, przez 13 lat byłam zaangażowana wyłącznie w organizacjach pozarządowych. W tym czasie urodziłam i wychowuję czwórkę dzieci. Równolegle realizowałam wiele projektów patriotycznych: wystaw, marszy, rekonstrukcji, konferencji, byłam jednym z inicjatorów budowy pomnika Rotmistrza Witolda Pileckiego we Wrocławiu.
Od 2017 roku, w związku z moim długoletnim doświadczeniem w projektach o charakterze historyczno - edukacyjnym oraz ze względu na moje serdeczne relacje ze środowiskiem kombatanckim, Wojewoda Dolnośląski zaproponował mi stanowisko Pełnomocnika ds. stulecia Obchodów Niepodległości oraz realizacji programu Niepodległa.
Inicjowane przeze mnie projekty miały pozytywny odbiór społeczny. Byłam nie tylko rzetelnym pracownikiem, ale też osobą całym sercem zaangażowaną w te działania. Wiedział o tym mój pracodawca, współpracownicy i wszyscy, z którymi miałam kontakt. Pracowałam ciężko, kiedy wymagała tego sytuacja, nie dbając, że poświęcam swój prywatny czas.
1 września 2018 roku, w jednym z najświętszych miejsc dla każdego Polaka, nieopodal Grobu Nieznanego Żołnierza, miały miejsce uroczystości rocznicowe, związane ze Światowym Zjazdem Kombatantów, na który przyjechali Weterani z 16 państw, w tym byli więźniowie obozów koncentracyjnych. Niektórzy mają po 90 - 100 lat, niektórzy nawet więcej. Wielu z tych Weteranów ma świadomość, że przyjechało do Ojczyzny po raz ostatni. Byli obecni Prezydent Rzeczypospolitej, przedstawiciele najwyższych władz, Wojsko Polskie, harcerze, po to, by oddać hołd Bohaterom walczącym o wolność Ojczyzny. Ostatnim, którzy są wśród nas. Zarówno dla Weteranów, których w Polsce Ludowej strasznie prześladowano, jak i dla mnie - była to jedna z najbardziej wzruszających uroczystości w życiu. Państwo Polskie w końcu oddało im należną cześć.
Nie uczestniczyłam w uroczystości jako Pełnomocnik Wojewody Dolnośląskiego ds. Obchodów Stulecia Odzyskania Niepodległości. Byłam tam prywatnie, jako opiekun Kombatantów, od 11 lat jestem wolontariuszem Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
Kiedy za barierkami rozległ się krzyk, wielu Kombatantów, a szczególnie Ci, którzy przyjechali z zagranicy, zupełnie nie wiedziało, co się dzieje. Zrobiła się bardzo nieprzyjemna, nerwowa atmosfera. Weterani pytali, co się dzieje. Zobaczyłam łzy na twarzy jednego z Nich.
Nie wiedziałam, co robić. Czekałam, aż ktoś zareaguje. Nikt ze służb po jednej ani drugiej stronie barierek nie wykonywał żadnego ruchu. Przemówienie Prezydenta RP trwało a krzyki nabierały na sile. Domyśliłam się, że nikt ze służb nie zamierza interweniować, choć zakłócanie uroczystości państwowych jest czynem karalnym z art. 51 kk. Atmosfera była nie do zniesienia dla osób czujących powagę chwili.
To, co widać na szeroko kolportowanym w Internecie filmie, to tylko urywek całej sytuacji. Wcześniej - i tego nie widać na okrojonym nagraniu - prosiłam tą Panią emocjonalnie, ale kulturalnie, żeby się uspokoiła, potem raz jeszcze tłumacząc, że bohaterami uroczystości są 100 - letni Kombatanci, żołnierze i więźniowie obozów koncentracyjnych. Kobieta obojętna na te słowa, coraz głośniej zagłuszała przemówienie Prezydenta. Kiedy podeszłam bliżej, krzyczała jeszcze głośniej.
Przez cały ten czas służby stały niewzruszone. Przyznaję, że kierowana wzburzeniem wobec niszczenia powagi i majestatu uroczystości ku czci Tych, którzy walczyli o wolność Polski, pozwoliłam sobie na gest zbyt daleko idący. Uczyniłam to w rozpaczy i uniesieniu.
Wyrażam ubolewanie z powodu z powodu zaistniałej sytuacji.
Jestem świadoma konsekwencji swego czynu, część z nich już poniosłam. Pozostaję jednak z nadzieją, że ta niefortunna sytuacja stanie się przyczynkiem do ożywczej refleksji, która pozwoli nam wszystkim godnie i wspólnie świętować nadchodzącą 100 - rocznicę odzyskania Niepodległości.
List otwarty w tej sprawie wystosowali również kombatanci, którzy 1 września 2018 roku brali udział w Światowym Zjeździe Kombatantów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/410911-tylko-u-nas-arendt-wittchen-wyjasnia-swoje-postepowanie