Robert Biedroń zapowiada, że niebawem wyrusza w Polskę. Celem tej kampanii ma być zbudowanie nowej formacji na lewo od Platformy. Politycy PO są zaniepokojeni „rozbijaniem opozycji”, ale chyba nie muszą się obawiać.
Biedroń, ciągle jeszcze urzędujący prezydent Słupska, ogłosił jakiś czas temu, że nie będzie ubiegał się o ponowną kadencję w nadchodzących wyborach samorządowych. Nic dziwnego, jego szanse na reelekcję nie są chyba zbyt wielkie. Jak napisała w najnowszym numerze tygodnika „Sieci” Maja Narbutt pozostawia on miasto zadłużone (obligacje miejskie trzeba będzie spłacić w następnej dekadzie) i niedoinwestowane. Na domiar złego w podlegającym prezydentowi Miejskim Ośrodku Kultury wybuchła afera pedofilska.
Zapowiedź budowania nowej formacji przez Biedronia wyglada więc na klasyczną ucieczkę do przodu. Z artykułu Mai Narbutt rysuje się obraz Biedronia jako człowieka skupionego wyłącznie na sobie, dbającego przede wszystkim o własny PR. Można się zatem spodziewać, że jego nowa partia – o ile ją zbuduje – będzie oparta wyłącznie o „progresywne” (to ulubione słowo Biedronia) postulaty, nie oferując – poza pustymi hasłami – niczego konkretnego zwykłemu wyborcy. Poza tym, czego przedsmak miał już Biedroń w „Newsweeku”, będzie ona atakowana przez środowiska skupione wokół PO.
Dlatego nie wróżę dziś Biedroniowi i jego formacji wielkich sukcesów. Choć z punktu widzenia PiS jego inicjatywa może przynieść sporo korzyści, skłócając opozycję i rozbijając jej głosy w przyszłorocznych wyborach. Chyba, że Biedroń ostentacyjnie zagra na siebie i – niszcząc dzisiejsze nadzieje lewicy – dogada się z PO, aby tylko wejść do Sejmu i dalej funkcjonować w polityce. To byłoby zresztą w jego stylu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/410795-nowa-formacja-biedronia-to-kolejny-zabieg-marketingowy