Jawność umów zawieranych przez miasto z deweloperami i skrupulatne egzekwowanie zapisów tych umów zapowiedział we wtorek w Gdańsku kandydat Zjednoczonej Prawicy na prezydenta tego miasta, Kacper Płażyński.
Obietnice, będące elementem kampanii poprzedzającej jesienne wybory samorządowe, Płażyński złożył na konferencji prasowej zorganizowanej w historycznym centrum Gdańska.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS. Kacper Płażyński: „Obserwuję sondaże ze spokojem. Nie mają istotnego wpływu na moje podejście do wyborów”
Poza jawnością i skrupulatnym egzekwowaniem zapisów umów (chodzi o zapisy, w których deweloperzy zobowiązują się do wykonania np. oświetlenia, chodników czy innych konkretnych zadań służących mieszkańcom osiedli), kandydat zapowiedział zablokowanie budowy nowych osiedli w otulinie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.
Za mojej prezydentury ani jedno drzewo nie zostanie sprzedane deweloperom w otulinie Parku Krajobrazowego w Gdańsku
— zadeklarował.
Obiecał też, że – w razie wygranej w wyborach, ani on ani inni urzędnicy mający wpływ na decyzje związane z inwestycjami deweloperów, nie będą mogli posiadać udziałów w firmach działających w tej branży. Płażyński nawiązał w ten sposób do tego, iż obecny prezydent miasta Paweł Adamowicz posiadał przez jakiś czas pakiet akcji dewelopera inwestującego m.in. w Gdańsku.
To jest sytuacja skandaliczna, bo prezydent to jest organ, który w dużej mierze decyduje o tym, w jakiej kondycji w finansowej ostatecznie ten deweloper się znajdzie, bo to on (prezydent) decyduje o kształcie inwestycyjnym miasta Gdańska, o polityce planistycznej
— powiedział Płażyński.
Dodał, że z uzyskanych przez niego informacji wynika, że „od 2017 roku deweloper, którego akcje posiadał Adamowicz, siedmiokrotnie występował do samorządu z wnioskami dotyczącymi zmian w planach zagospodarowania przestrzennego”.
Płażyński nawiązał też do niedawnej publikacji „Gazety Wyborczej”, która ujawniła, że wiceprezydent Gdańska Wiesław Bielawski jest gotów, bez przetargu, „zamienić dwie kamieniczki w centrum Gdańska na dwa mieszkania i dopłatę, łącznie za 607 tys. zł”.
To jest skandalicznie niska kwota, to jest działanie na szkodę miasta i na szkodę gdańszczan
— powiedział Płażyński.
Często zdarza się niestety tak, że kupuje się takie budynki, które miasto mówi, że już się do niczego nie nadają, często zabytkowe, a później te budynki płoną, później doprowadzone są do takiej dewastacji, że już zostaje tylko taka działeczka, ale bardzo cenna działeczka, która bez tych budynków okazuje się warta wielokrotnie więcej
— dodał.
Zarzucił obecnym władzom miasta, że dokonują z deweloperami ustaleń dotyczących inwestycji, „na gębę”, z pominięciem pisemnych umów.
Właśnie w ten sposób w Gdańsku się załatwia interesy z deweloperami, robi się to - przepraszam państwa - na gębę, a nie w sposób rzetelny, nie w sposób transparentny, taki żebyśmy my wszyscy mieli pewność, że wszystko się dzieje w porządku
— powiedział Płażyński.
Dodał, że wprowadzi też „egzekwowanie tego, do czego deweloperzy w umowach się zobowiązują”.
Poproszony przez dziennikarzy o podanie przykładów umów z deweloperami, których zapisów miasto nie wyegzekwowało, kandydat odpowiedział, że „nie przedstawi ich ot tak”.
Ale mogę zapewnić, że większość, zdecydowana większość tych inwestycji, która miała miejsce w latach 2010-2015 w południowych dzielnicach miasta Gdańska, wedle moich informacji płynących z Urzędu Miasta (…) nie została zrealizowana w stu procentach w zakresie obowiązków ciążących na deweloperach
— powiedział.
ems/PAP
-
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/410732-koniec-z-dyktatem-deweloperow-w-gdansku