Komisja weryfikacyjna zaplanowała na dziś przesłuchanie b. prezesa spółki Plater Mirosława Bieńka oraz beneficjenta wielu decyzji reprywatyzacyjnych gen. Mariana Robełka, a także jego żony Danuty Robełek. Po przesłuchaniu Danuty Robełek, przyszła kolej na Mirosława Bieńka.
Mam spółkę na Cyprze, bo tam są lepsze podatki
— zeznał we wtorek przed komisją weryfikacyjną b. prezes spółki Plater Mirosław Bieniek. Cypryjska firma Deldero pojawia się w aktach dotyczących nieruchomości przy Mokotowskiej 63.
CZYTAJ TAKŻE: „Łże w żywe oczy”. Internauci komentują kuriozalne zeznania żony gen. Robełka: „Można z nią konie kraść”
Podczas przesłuchania b. prezes spółki Plater Mirosław Bieniek przyznał, że roszczenia do nieruchomości przy Mokotowskiej 63 zostały odkupione za 1,5 mln zł, choć w sprawie była już wydana negatywna decyzja. Dodał, że prawnik, który mu doradzał, powiedział, że „sprawa jest ryzykowna, ale dalej są jakieś możliwości na przyszłość, żeby ją rozwiązać”.
Dodał, że nieruchomością przy Mokotowskiej 63 interesował się od kilkunastu lat.
Przewodniczący komisji Patryk Jaki pytał, dlaczego świadek zainwestował w tę nieruchomość, gdzie akurat była decyzja odmowna miasta ws. zwrotu, a można było kupić inne nieruchomości taniej, gdzie nie było prawdopodobieństwa odmowy. Bieniek odpowiedział, że decyzję odmowną ws. zwrotu nieruchomości przy Mokotowskiej 63 on i jego prawnicy nie uznawali za odmowę.
Jaki zapytał świadka o spółkę Deldero - która pojawia się w aktach sprawy dot. Mokotowskiej 63 jako współudziałowiec firmy Plater - a która ma swoją siedzibę na Cyprze. Bieniek pytany, co wie o tej spółce, odpowiedział:
To moja spółka założona na Cyprze.
Dopytywany, czemu spółka jest zarejestrowana na Cyprze, odpowiedział: „żeby mieć lepsze podatki”.
Przewodniczący zwrócił uwagę, że spółka Deldero sprzedała potem świadkowi roszczenia do Mokotowskiej 63 za milion złotych. Bieniek pytany, co się stało z pół milionem złotych różnicy od pierwotnej kwoty zakupu roszczeń, odpowiedział, że odmawia odpowiedzi na to pytanie. Później przyznał, że te pieniądze zostały w spółce Deldero. Pytany przez Jakiego, czy to nie nazywa się wypraniem pieniędzy, Bieniek zaprzeczył. Dodał, że było to dopuszczone prawem.
Jaki wrócił do wątku sprzedaży roszczeń b. urzędniczce resortu Marzenie K., której Bieniek sprzedał część roszczeń za 0,5 mln zł, a potem odkupił je za 10,5 mln zł. W tym kontekście pytał, czy „warunkiem Roberta N. (mecenasa specjalizującego się w reprywatyzacji, brata Marzeny K.) było to, żeby Marzena K. otrzymała te prawa i on wtedy załatwi pozytywną decyzję reprywatyzacyjną”.
Bieniek odpowiedział, że „decyzja o zwrocie otwiera proces wejścia w posiadanie kamienicy”. Przyznał, że zna przypadki kamienic, które są 15 lat po decyzji o zwrocie, a nie są przejęte do dziś”.
Przewodniczący zapytał w tym kontekście, czemu w jego przypadku wszystko kończyło się pozytywnie i czy to nie dlatego, że Marzena K. miała część roszczeń. Świadek zaprzeczył.
Sprzedałem część roszczeń b. urzędniczce ministerstwa sprawiedliwości Marzenie K., bo potrzebowałem pieniędzy
— powiedział we wtorek były prezes spółki Plater Mirosław Bieniek. Roszczenia, sprzedane Marzenie K. za 0,5 mln zł, świadek odkupił od niej później za 10,5 mln zł.
Świadek podczas zeznań powiedział, że sprawami reprywatyzacji interesuje się od 15 lat. Pytany przez wiceprzewodniczącego komisji Sebastiana Kaletę, czym się objawia to zainteresowanie, odpowiedział, że „poszukuje tych nieruchomości, bada budynki w Warszawie”. Dodał, że interesuje się losami powojennymi kamienic, m.in. pod kątem, kto był ich właścicielem oraz czy nieruchomość jest atrakcyjna i jaki jest jej stan prawny. Później, jak mówi, kontaktował się w tych sprawach z właścicielami.
Kaleta pytał, do ilu nieruchomości świadek - lub spółki z nim związane - nabył roszczenia, Bieniek odpowiedział, że jest ich kilka. W tym kontekście wymienił m.in. położone przy Emilii Plater 14, Emilii Plater 15, a także nieruchomość położona przy Marszałkowskiej, ale nie pamiętał numeru kamienicy.
Wiceprzewodniczący pytał też o znajomość ze specjalizującym się w skupie roszczeń mec. Robertem N. Bieniek przyznał, że poznał go ok. 10-12 lat temu, kiedy N. był pełnomocnikiem ws. jednej z nieruchomości, którą on również się interesował. Jak mówił świadek, potem spotkał się z nim również ws. konsultacji „niektórych spraw”. Było to ok. 2007-2008 r.
Kaleta pytał, ile spraw zakończyło się dla świadka odzyskaniem nieruchomości przed 2007 r., Bieniek odpowiedział, że 2-3. Z kolei dopytywany, czy po 2007 r. jakakolwiek sprawa dot. odzyskania nieruchomości zakończyła się dla świadka odmową, odpowiedział, że nie było takiej sprawy.
Komisja na dłużej zatrzymała się na wątku reprywatyzacji Mokotowskiej 63. Świadek przyznał, że dwukrotnie widział się z siostrą Roberta N. b. urzędniczka resortu sprawiedliwości Marzeną K. W tym kontekście szef komisji Patryk Jaki zapytał, czy możliwe jest, żeby w jakiejś transakcji Robert N. „podstawił” Marzenę K. Świadek odpowiedział: „nie sądzę, nie”.
Dopytywany, skąd wzięła się ws. Mokotowskiej 63 Marzena K., świadek odpowiedział: „panią Marzenę K. poznałem, kiedy byłem właścicielem roszczeń do Mokotowskiej 63. Potrzebowałem bardzo, na gwałt pieniędzy i sprzedałem jej połowę udziałów, ponieważ chodziło mi o sprawy finansowe”.
Jaki przypomniał, że Bieniek sprzedał część roszczeń Marzenie K. za pół miliona złotych, a potem odkupił je od niej za 10,5 mln zł. Przewodniczący zapytał, gdzie jest 10 mln zł różnicy, świadek odpowiedział: „które?”.
Jaki poprosił, aby świadek wyjaśnił, po co się sprzedaje roszczenia za 0,5 mln zł, żeby potem odkupić je za 10,5 mln zł. Bieniek odpowiedział: „Po to się sprzedaje, żeby mieć pieniądze. Potrzebowałem wtedy na gwałt pieniędzy”. Jaki dopytywał, czy potem, w przeciągu roku „cudownie znalazł 10 mln zł”. Świadek odpowiedział, że otrzymał wówczas kredyt z banku.
Jaki powiedział po tej wypowiedzi świadka: „Mamy uwierzyć w to, że miał pan prawa do nieruchomości wartej dziesiątki milionów złotych i odsprzedał je pani Marzenie K., która przypadkowo jest siostrą pana Roberta N., który potrafił załatwić takie sprawy w ratuszu. (Sprzedał pan) coś za pół miliona, żeby później zapłacić za to 10,5 mln zł. Mamy uwierzyć, że tak było?”. Bieniek odparł, że było to „po jakimś czasie i przy zupełnie innym stanie prawnym”. Dopytywany, na czym polegał ten inny stan prawny, świadek odpowiedział, że wówczas budynek miał już uregulowany stan prawny, czyli można było wziąć pod jego zastaw kredyt.
Sprzedaje pan prawa za pół miliona złotych pani Marzenie K. 16 marca 2011 r. po to, żeby odkupić od niej za 10,5 mln zł 17 listopada 2011 r., czyli to jest kilka miesięcy (…). Zupełnie przypadkowo dzisiaj już wiemy, że pani Marzena K. przez swojego brata miała dojścia do pozytywnych decyzji reprywatyzacyjnych i mamy uwierzyć, że ta różnica w przeciągu kilku miesięcy, 10 milionów, ginie w kolejnych transakcjach, to nie jest kwota łapówki?
— pytał Jaki.
Nie jestem w stanie odpowiedzieć w co mają państwo wierzyć
— odparł Bieniek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/410711-miroslaw-bieniek-kpil-z-kw-jaki-zareagowal-zdecydowanie