To prawdziwa ironia losu – wszystko wskazuje na to, że na politycznej przyszłości Roberta Biedronia może fatalnie zaważyć coś, co teoretycznie powinno być jego mocną stroną, czyli kwestia wrażliwości na sprawy molestowania seksualnego i pedofilii – pisze na łamach tygodnika „Sieci” Maja Narbut.
Publicystka „Sieci” opisuje kulisy prezydentury Roberta Biedronia, o których coraz częściej donoszą lokalne i ogólnopolskie media. Prezydent Słupska, kreowany dotychczas na „złote dziecko” miasta traci swój blask. Cieniem na jego karierze kładzie się zwłaszcza sprawa molestowania seksualnego przez jego stypendystę:
Na żadne z moich pytań dotyczących braku reakcji na aferę pedofilską w Słupskim Ośrodku Kultury, które przesłałam e-mailem, nie dostałam od Roberta Biedronia odpowiedzi. Właściwie mogłam się tego spodziewać.
*
Od samego początku wybuchu afery Biedroń stara się unikać mediów. Ucieka wręcz przed kamerami, to dla niego bardzo nietypowe. Panicznie chce się od tej sprawy odciąć. Zaprzeczał, że to prezydent nadzoruje ośrodek. Próbował nawet zastraszać miejscowych dziennikarzy, grożąc, że jeśli będą powtarzać plotki, jakoby wiceprezydent miała wgląd w anonim, to będzie musiał podjąć kroki prawne. Jakby nie zauważył, że sama się do tego przyznała
— opowiada lokalny dziennikarz. To nie jedyna sprawa, która została przez Biedronia zlekceważona:
Wydawać się mogło, że lewicowa wrażliwość społeczna deklarowana przez Biedronia zakłada szczególne wyczulenie na wszystkie przypadki molestowania i mobbingu. Tak jednak nie jest. A nawet można powiedzieć, że jest zupełnie odwrotnie.
*
Niesmak pozostał, bo sprawę zamieciono pod dywan. 70 proc. Pracowników biblioteki miejskiej uznało w ankiecie, że jest przez dyrektorkę poddanych mobbingowi. Nie wyciągnięto żadnych konsekwencji, dyrektorka poszła na półroczne zwolnienie lekarskie, a gdy sprawa przycichła, wróciła do pracy
— opowiada radny PO Bogusław Dobkowski, który w ramach komisji rewizyjnej badał sprawę.
Lista zarzutów wobec kiepskiego zarządzania Biedronia jest znacznie dłuższa. Media podkreślają także, że usilne kreowanie wizerunku nijak ma się do sprawowania przez niego obowiązków służbowych.
Liczy się efekt wow – to nieoficjalne hasło prezydentury Biedronia. Ale nie chodzi wcale o efekt rozumiany jako pożądany, trwały i solidny skutek pewnych działań. Robert Biedroń zwykł przypominać swoim współpracownikom, że oczekuje od nich efektu wow. Nie powinni go zanudzać przyziemnymi sprawami, opowiadać o kłopotach mieszkańców, zniszczonych chodnikach czy podupadłej infrastrukturze, tylko przedstawiać wspaniałe, kreatywne pomysły. A jednak te kreatywne pomysły okazują się zwykle bardzo płytkie i doraźne. Efekt wow dotyczy bowiem czegoś, co można nazwać makijażowym przypudrowywaniem mocno niedoskonałej słupskiej rzeczywistości. Ma być spektakularnie, tak jak w wypadku świątecznej iluminacji, jaką pokazano w ostatnim roku słupszczanom. Olbrzymia sztuczna choinka, kurtyny świetlne, stylowe dekoracje
— czytamy w materiale Mai Narbut.
Więcej na temat medialnego show i smutnej rzeczywistości prezydentury Roberta Biedronia w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 03 września 2018, także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/410468-w-nowym-numerze-tygodnika-sieci-cala-prawda-o-biedroniu