W tekście pomawia się posła Andrzeja Kosztowniaka, byłego prezydenta Radomia o rzekome korzyści majątkowe z budowy jakiegoś ośrodka w Pabianicach czy budowy Centrum Kultury w Kozienicach, gdzie jest burmistrz popierany przez Platformę. Jaki związek miałby były prezydent Radomia z jakąś inwestycją czy przebudową szkoły w innej gminie? To stek bzdur
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl minister Marek Suski, szef gabinetu premiera.
wPolityce.pl: „Gazeta Wyborcza” twierdzi, że w Radomiu był „układ PiS”, który czerpał korzyści majątkowe z ustawiania przetargów. Pojawia się tam również Pana nazwisko. Jak Pan to komentuje?
Minister Marek Suski: „Gazeta Wyborcza” pisze, że od 2007 roku, czyli od momentu kiedy Platforma zwyciężyła wybory, zakładano naszym ludziom podsłuchy. Domagaliśmy się wyjaśnień w tej sprawie, bo były informacje, że również ja miałem podsłuch. Natomiast to świadczy o skali inwigilacji i próby znalezienia haków na opozycję przez rządzących. I tu „Gazeta Wyborcza” jakby ujawnia to, jak ówczesna władza próbowała zniszczyć opozycję. Przez kilka lat ich rządów od 2007 roku aż do 2015 roku szukano, szukano i niczego nie znaleziono. Dowodem na to może być właśnie ten artykuł w „GW”.
Ale to właśnie w nim twierdzi się, że w 2016 r. „ukręciliście łeb” korupcyjnemu śledztwu CBA.
W tekście pomawia się posła Andrzeja Kosztowniaka, byłego prezydenta Radomia o rzekome korzyści majątkowe z budowy jakiegoś ośrodka w Pabianicach czy budowy Centrum Kultury w Kozienicach, gdzie jest burmistrz popierany przez Platformę. Jaki związek miałby były prezydent Radomia z jakąś inwestycją czy przebudową szkoły w innej gminie? To stek bzdur, jakaś próba naciągania i użycia kłamstwa, żeby szkalować ludzi Prawa i Sprawiedliwości. Co do mnie to jest tam napisane, że byłem „baronem”. Ale nie ma tam stawianych żadnych zarzutów, że musiałem mieć jakieś korzyści z tego, że ktoś w Kozienicach czy Pabianicach buduje dom.
”Wyborcza” twierdzi jednak, że został Pan wraz z panem Kosztowniakiem wezwany do prezesa Kaczyńskiego na Nowogrodzką, gdzie mieliście się z tego tłumaczyć. To prawda? Usłyszał Pan, że Pana kariera w PiS wisi na włosku?
Nie przypominam sobie sytuacji, żebym gdzieś wisiał na jakimś włosku. Natomiast ja dość często spotykam się z prezesem, a prezes z wieloma kandydatami na prezydentów miast. To chyba nie jest nic nadzwyczajnego, że prezes partii rozmawia ze swoimi posłami.
Redakcja z Czerskiej twierdzi, że Jarosław Kaczyński dał wam ultimatum, że macie dwie godziny na znalezienie notariusza i potwierdzenia na piśmie, że nie macie nic wspólnego z żadną korupcja w Radomiu. To prawda?
To, czy tam ktoś idzie, czy nie idzie, to nie ma najmniejszego związku. Tutaj mogę natomiast odnieść się do sensacji „GW”, gdzie zarzuca się nam działania niezgodne z prawem. I to jest bulwersujące, że używa się takich insynuacji w walce politycznej. „Gazeta Wyborcza” występuje jako prężne ramię dzisiejszej opozycji, której notowania spadają. I takimi kłamstwami i insynuacjami próbują odwrócić bieg wydarzeń. Rozmawiałem dziś z posłem Kosztowniakiem i zapowiedział, że złoży sprawę do sądu i będzie proces. Myślę, że wszystko wskazuje na to, że ten proces wygra. Bo jaki ma związek były prezydent miasta z obecnymi inwestycjami w mieście, gdzie rządzi prezydent z Platformy? Jeżeli jest jakaś korupcja, to może odpowiadać za to ktoś z obecnej władzy, a nie ktoś, kto jest zupełnie bez wpływu na bieg obecnych wydarzeń.
Są tu jednak odniesienia do przeszłości, m.in. budowy Fabryki Broni „Łucznik” w Radomiu. Polityków PiS miał rzekomo korumpować człowiek odpowiedzialny za tę inwestycję. Jak odnosi się Pan do tych zarzutów?
Mowa jest tu o jakichś rzekomych korzyściach związanych z budową tej fabryki, ale ona była inwestycją centralną. Ewa Kopacz wbijała łopatę i otwierała ją razem z Tuskiem i to było finansowane z budżetu państwa. Więc jeżeli były gdzieś jakieś nieprawidłowości to tam, a nie w urzędzie miasta, które z tym nie miało nic wspólnego. Nawet płytka analiza tego tekstu pokazuje, że jest to materiał bardzo nierzetelny, szkalujący, podający jakieś bzdury. Gdyby nawet przyjąć, że prezydent miasta nie do końca jest uczciwy przy swoich inwestycjach w mieście, to trzeba to udowodnić. Natomiast nie ma najmniejszych przesłanek do tego, żeby miał mieć jakieś korzyści majtkowe z inwestycji rozsianych po całej Polsce. Bo w ten sposób można by było powiedzieć, że też wziął łapówkę za wysłanie jakiejś sondy w kosmos. To absurdalne, co pisze „Gazeta Wyborcza”. To metoda rzucania błotem i liczenie na to, że się coś przyklei, a my musimy tłumaczyć się, że nie jesteśmy wielbłądami.
Krótko mówiąc dementuje Pan doniesienia, jakoby w Radomiu działał „układ PiS ustawiający przetargu za łapówki”?
Wydaje mi się, że raczej działał układ służb specjalnych, który był wycelowany w opozycję kiedy rządziła PO. To negatywna kampania, jak z billboardami, gdzie twierdzi się, że PiS wziął miliony.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/410043-nasz-wywiad-suski-obnaza-intencje-gw-ws-radomia