W kontekście ostatnich skandali obyczajowych w Kościele wielu publicystów powtarza w kółko, że nie ma związku między homoseksualizmem a pedofilią. Czyżby? Spójrzmy na fakty.
Po wybuchu afery pedofilskiej w Stanach Zjednoczonych amerykański episkopat zlecił zewnętrznej instytucji, niezależnej od Kościoła, zbadanie pod kątem nadużyć seksualnych życiorysów wszystkich księży katolickich pracujących w USA w latach 1950-2002. Wybór padł na najbardziej chyba renomowaną uczelnię kryminologiczną w tym kraju, czyli John Jay College of Criminal Justice przy Uniwersytecie Miasta Nowy Jork. Skorzystano z pracy całej rzeszy prokuratorów, agentów FBI i prawników, by zlustrować biografie ponad 100 tysięcy kapłanów. Nikt na świecie nie przeprowadził bardziej dokładnych i rzetelnych badań na ten temat. Efektem stał się opublikowany w 2004 roku „John Jay Report”. Wynika z niego, że ponad 90 proc. księży katolickich skazanych w USA za wykorzystywanie seksualne dzieci było homoseksualistami, zaś 81 proc. ofiar pedofilii stanowili chłopcy.
Drugi dokument o porównywalnym znaczeniu to raport opracowany przez Królewską Komisję ds. Odpowiedzi Instytucji na Wykorzystywanie Seksualne Dzieci. Nie był on dziełem instytucji kościelnej, lecz organu śledczego powołanego do życia przez rząd federalny w Canberze 11 stycznia 2013 roku. Miał na celu zbadanie reakcji najważniejszych instytucji i organizacji działających w Australii na wszelkie skargi, podejrzenia czy oskarżenia dotyczące molestowania seksualnego osób nieletnich, począwszy od roku 1950. Także w tym przypadku wyniki okazały się podobne: około 90 proc. sprawców czynów pedofilskich wśród księży stanowili homoseksualiści.
14 sierpnia tego roku światło dzienne ujrzał kolejny raport sporządzony znów nie przez instytucję kościelną, lecz przez Wielką Ławę Przysięgłych stanu Pensylwania, czyli niezależny organ konstytucyjny, w którego skład wchodzą zwykli obywatele. Po dwuletnim śledztwie opublikowano 900-stronicowy dokument dotyczący nadużyć seksualnych dokonywanych wobec nieletnich przez ostatnich kilkadziesiąt lat w sześciu diecezjach stanu Pensylwania. Okazało się, że 74 proc. sprawców czynów pedofilskich wśród duchownych było homoseksualistami.
Biorąc pod uwagę, że – według różnych statystyk – homoseksualiści stanowią zaledwie 1-2 proc. populacji, oznacza to, iż wśród sprawców czynów pedofilskich wśród duchownych mamy gigantyczną, porażającą wręcz nadreprezentację osób o tych właśnie preferencjach seksualnych.
Logiczne wnioski z „John Jay Report” wyciągnął papież Benedykt XVI. Nieprzypadkowo pierwszym oficjalnym dokumentem za jego pontyfikatu stała się w 2005 roku instrukcja zakazująca stanowczo przyjmowania do seminariów i dopuszczania do święceń „osób, które praktykują homoseksualizm, wykazują głęboko zakorzenione tendencje homoseksualne lub wspierają tak zwaną «kulturę gejowską«”. Już samo wspieranie postulatów LGBT papież uznał więc za wystarczającą przyczynę, by zamykała ona drogę do kapłaństwa.
Niestety, jest to instrukcja notorycznie łamana przez wielu biskupów na świecie, którzy wyświęcają na księży homoseksualistów, mając pełną tego świadomość. Niektórzy dostojnicy, jak np. kardynałowie Cupich, Tobin czy Schönborn, ostentacyjnie wręcz popierają „kulturę gejowską”, co – zgodnie z obowiązującym przecież nadal zaleceniem Benedykta XVI – powinno zamykać drogę do stanu duchownego.
Podczas zakończonego kilka dni temu IX Światowego Spotkania Rodzin w Dublinie z referatem wystąpił amerykański jezuita ks. James Martin, który opowiadał z dumą, iż jego wspólnota w Nowym Jorku prowadzi duszpasterstwo dla osób LGBT i dwóch członków tej grupy wstępuje właśnie do zakonów duchownych. Dochodzi więc do sytuacji, że kapłan, będący zarazem konsultorem watykańskiego Sekretariatu ds. Komunikacji, podczas jednej z największych katolickich imprez międzynarodowych chwali się publicznie tym, iż łamany jest zakaz papieża i prawo kościelne. Instrukcja Benedykta XVI z 2005 roku nie przestała przecież obowiązywać.
Po ostatnich skandalach do świadomości wielu hierarchów zaczyna docierać skala zagrożenia. Kardynał Raymond Burke mówi, że dziś
nie tylko wśród księży, ale także wśród hierarchów istnieje «homoseksualna kultura«, która musi zostać wypleniona do samych korzeni.
Podobnie uważa inny amerykański hierarcha, biskup Robert Morlino z Madison, który w swym liście duszpasterskim sprzed paru dni napisał:
Podjęto wiele starań, aby oddzielić akty należące do kategorii akceptowanych obecnie kulturowo czynów homoseksualnych od potępianych przez społeczeństwo aktów pedofilii. Do niedawna problemy Kościoła były przedstawiane wyłącznie jako problem pedofilii – pomimo oczywistych dowodów przeciwnych.
Zdaniem biskupa jest inaczej i nie można dłużej chować głowy w piasek:
Nadszedł czas, aby przyznać, że wśród hierarchii Kościoła katolickiego istnieje homoseksualna subkultura, która dokonuje wielkich zniszczeń w winnicy Pana.
W podobnym duchu wypowiedział się też szwajcarski biskup Mariano Eleganti z diecezji Chur, który uważa, że olbrzymim zagrożeniem dla Kościoła jest przyjmowanie do seminariów i wyświęcanie na księży homoseksualistów, ponieważ to właśnie z tej grupy rekrutuje się później zdecydowana większość sprawców pedofilii wśród duchownych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/409953-afera-pedofilska-jest-tak-naprawde-afera-homoseksualna