Wyniesienie przez policję grupki kilku osób próbujących zablokować pracę Krajowej Rady Sądownictwa przeszło niemal bez echa. Ani media obozu III RP ani politycy opozycji nie wzięli tematu na sztandar. W mediach społecznościowych temat żył zaledwie kilka godzin.
A przecież - w sensie politycznym, to ci sami i te same metody, co w grudniu 2016 roku, co pod Wawelem, co pod Pałacem Prezydenckim. Ciekawie mówiła o tej próbie wywrócenia wyniku wyborów premier Beata Szydło w czasie wczorajszej wizyty w studiu telewizji wPolsce.pl.
Wtedy bojówkarze byli wojownikami o demokrację, mogącymi liczyć na wielkie wsparcie. Ba, czas pokazał, że nie muszą się liczyć z żadnymi konsekwencjami, sądy uniewinniają bowiem każde działanie przeciw obecnemu rządowi, odwołując się do wolności słowa (co byłoby uprawnione, gdyby takie samo prawo protestowania zawsze, wszędzie i w każdy sposób miały także inne środowiska). A zatem - skąd ta klęska „totalnych” w KRS?
Zdecydowały cztery czynniki.
Po pierwsze, tragiczny z punktu widzenia opozycji bilans trzylecia. Prawo i Sprawiedliwość może dziś liczyć na większe poparcie niż w roku 2015. I to pomimo iż jest zagrzebane po uszy w rządzeniu, a opozycja prowadzi aktywną kampanię. Ktoś tam bym może w środowiskach opozycyjnych doszedł do wniosku, że wszystkie te akcje są przeciwskuteczne, odstraszają Polaków od opozycji, uwypuklają jej pustkę programową.
Tym bardziej, i to czynnik drugi, że strona rządowa nie dała się sprowokować. Nikomu nie puściły nerwy, reakcja policji jest zawsze na najniższym możliwym minimalnym poziomie, a jej działania transparentne. Opozycja bierze więc na siebie od lat ciężar działań awanturniczych, a nie ma upragnionych „ofiar reżimu”. Musi za to brać na karb wielu, w znaczeniu politycznym, wariatów.
Czynnik trzeci: ludzie, którzy to nakręcali, zostali (choć zapewne tylko w części) odkryci, ujawnieni. Tu świetna robota także Marka Pyzy i Marcina Wikło w tygodniku „Sieci”, ale i wielu innych, w tym Witolda Gadowskiego.
Po czwarte: reformy, przeciw którym te protesty są organizowane, cieszą się nadal dużym wsparciem społecznym. Kolejne kampanie próbujące forsować tezę o łamaniu konstytucji co chwila zderzają się z rzeczywistością: a to lewicowy dziennikarz-celebryta za spowodowanie wypadku bez prawa jazdy i ubezpieczenia dostaje symboliczną karę finansową, a to wnuk polityka obozu III RP za udział w pobiciu skazany jest na symboliczne prace społeczne. Ludzie to widzą. Ciekawy tu jest przypadek Jana Rokity, który sam doświadczył okrucieństwa systemu sądowniczego III RP, jego służalczości wobec postkomunistów, i dziś jasno mówi, że wyrwanie Krajowej Rady Sądownictwa z rąk kasty sędziowskiej to pierwszy warunek jakichkolwiek zmian.
Czy to wszystko znaczy, że akcji bojówkarskich i puczów już nie będzie? Nie postawiłbym takiej tezy. Zniknęło dla nich poparcie społeczne, spadła akceptacja wśród działaczy PO i Nowoczesnej (z powodów taktycznych), ale środowiska opozycyjne są tak sfrustrowane własną niemocą i skutecznością (jednak, przy wszystkich wadach, podstawowe cele są osiągane) rządów obozu Jarosława Kaczyńskiego, że co jakiś czas będzie się wylewało.
Ale ryzyko, że w ten sposób wywrócony zostanie wynik wyborów, że urządzi się tu jakiś krwawy lokalny majdan, chwilowo minęło.
-
Wyjątkowy PREZENT dla prenumeratorów!
Super oferta dla czytelników tygodnika „Sieci”! Zamów i opłać roczną prenumeratę pakietu: tygodnik „Sieci” i miesięcznik „wSieci Historii”, a książkę Jacka i Michała Karnowskich „Pilnujmy Polski!” otrzymasz GRATIS!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/409854-zniknely-resztki-spolecznego-przyzwolenia-dla-bojowek