Jak poinformował szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski, Polska poparła wniosek Niemiec o udział w pracach Inicjatywy Trójmorza w roli państwa partnerskiego. Jeśli zgodzą się także pozostałe kraje Inicjatywy, możliwy jest gościnny udział przedstawiciela Niemiec we wrześniowym szczycie Trójmorza.
Intuicja podpowiada, że dopuszczenie Niemiec do udziału w tej inicjatywie, nawet w roli obserwatora, może oznaczać jej szybkie zdeformowanie, a później zrytualizowanie. Trójmorze ma przecież być formułą organizacyjną państw położonych tyleż między morzami, co między Rosją a Niemcami; ma wzmacniać podmiotowość krajów położonych pomiędzy sąsiednimi mocarstwami. Jeśli Berlin będzie na sali, to już nie będzie to, choćby dlatego, że poszczególne państwa są czasem w bardzo dużym stopniu zależne od Niemiec, i w pewien sposób będą się czuły onieśmielone, by rzecz ująć delikatnie.
Być może jednak nie ma innego wyjścia, i niemieckiej oferty nie można odrzucić. Może warto spróbować współpracy. Nie mnie to oceniać, za mało mamy wiedzy o kulisach tej oferty. Bo ważniejsze jest co innego: sam fakt, że Niemcy się zgłosiły.
Skoro się zgłosiły, to znaczy, że albo uznają tę inicjatywę za wartościową, cenną, albo widzą w niej jakiś rodzaj zagrożenia, i chcą być w środku, by pilnować, by wiedzieć co się dzieje. Na pewno nie byłoby tego akcesu, gdyby rację miała nasza opozycja, tak chętnie wyszydzająca Trójmorze czy Wyszehrad.
Deklaracja Berlina potwierdza, że realnie samodzielna polityka regionalna może być kluczem do wzrostu międzynarodowego znaczenia Polski, a jednocześnie sposobem na wzmocnienie całego regionu. Wiedzą to mądrzy ludzie w Warszawie, wiedzą także mądrzy ludzie w Berlinie i Waszyngtonie.
Symbolicznie: Donald Tusk hurtowo zbierał niemieckie ordery, ale to dobra zmiana doczekała się prawdziwego uznania ze strony Berlina.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/409767-dobra-zmiana-doczekala-sie-uznania-ze-strony-berlina