Z wywodów SN wynika, że każda granica wieku przejścia w stan spoczynku jest dyskryminacją, choćby chodziło o osobę mającą 200 lat.
„Jest tylko jedna racja. I my ją mamy” – mówił w „Dniu świra” Marka Koterskiego polityk grany przez Marcina Trońskiego. Owa „jedna racja” przebija z pytań, które sędziowie Sądu Najwyższego zadali Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz z tego, z jaką niecierpliwością sędziowie i ich kibice oraz groupies czekają na werdykt TSUE. Trybunał w Luksemburgu traktowany jest zresztą jak instancja boska, choć to tylko jedna z wielu instytucji UE wymienionych w art. 13 Traktatu o Unii Europejskiej. Boskość, a przynajmniej status pierwszego nauczyciela przypisuje TSUE siedmioro sędziów Sądu Najwyższego, które do bóstwa z Luksemburga wystosowali tzw. pytania prejudycjalne. W uzasadnieniu tego aktu sędziowie SN napisali, że boski głos TSUE to „jedyny skuteczny sposób zapewnienia przestrzegania w porządku prawnym Rzeczypospolitej Polskiej zasady państwa prawa jako wartości, na której opiera się Unia Europejska”. Jedyny „w sytuacji kryzysu w zakresie praworządności w Rzeczypospolitej Polskiej”. Dlatego „tylko TSUE może dostarczyć obiektywnych i pozbawionych politycznych uprzedzeń wskazówek interpretacyjnych”. Tak, żeby Sąd Najwyższy w Polsce nie błądził. Konstytucja RP wprawdzie nic nie mówi o tym, żeby Sąd Najwyższy potrzebował boskiej instancji z Luksemburga, ale najwidoczniej objawienie i olśnienie w tej kwestii nastąpiło już po ustanowieniu tekstu konstytucji przez Aleksandra Kwaśniewskiego i Włodzimierza Cimoszewicza (szefów Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego).
W zasadzie pytania prejudycjalne do TSUE i ich uzasadnienie to same olśnienia prawnicze, które objawienie luksemburskie ma wzmocnić i uczynić powszechnymi oraz nieśmiertelnymi. Zapewne dlatego oczekiwanie na rozstrzygnięcie bogów z Luksemburga ma taki ładunek emocjonalny. Teraz każdy sąd i każdy sędzia mają być europejscy, czyli sądy i sędziowie powinni umożliwić ingerencję Brukseli czy Luksemburga w każdy wyrok. A jedynym kryterium sprawiedliwości byłaby zgodność wyroków z domniemanymi unijnymi standardami i oczekiwaniami. Niepisanymi, bo czegoś takiego nie ma. A to oznaczałoby, że podstawowym zadaniem polskich sędziów byłoby uzasadnianie zgodności lub nie orzeczeń krajowych sądów z kilkoma ogólnikowymi zapisami Traktatu o Unii Europejskiej, Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej oraz Karty Praw Podstawowych. To art. 19 ust. 1 zdanie 2 TUE: „Państwa Członkowskie ustanawiają środki niezbędne do zapewnienia skutecznej ochrony prawnej w dziedzinach objętych prawem Unii”. To art. 4 ust. 3 zdanie 3 TUE: „Państwa Członkowskie ułatwiają wypełnianie przez Unię jej zadań i powstrzymują się od podejmowania wszelkich środków, które mogłyby zagrażać urzeczywistnieniu celów Unii”. To art. 2 TUE: „Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn”. To art. 267 akapit 3 TFUE: „W przypadku gdy takie pytanie [prejudycjalne] jest podniesione w sprawie zawisłej przed sądem krajowym, którego orzeczenia nie podlegają zaskarżeniu według prawa wewnętrznego, sąd ten jest zobowiązany wnieść sprawę do Trybunału”. To art. 47 Karty Praw Podstawowych: „Prawo do skutecznego środka prawnego i dostępu do bezstronnego sądu Każdy, kogo prawa i wolności zagwarantowane przez prawo Unii zostały naruszone, ma prawo do skutecznego środka prawnego przed sądem, zgodnie z warunkami przewidzianymi w niniejszym artykule. Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd ustanowiony uprzednio na mocy ustawy. Każdy ma możliwość uzyskania porady prawnej, skorzystania z pomocy obrońcy i przedstawiciela. Pomoc prawna jest udzielana osobom, które nie posiadają wystarczających środków, w zakresie w jakim jest ona konieczna dla zapewnienia skutecznego dostępu do wymiaru sprawiedliwości”.
Z przytoczonych zapisów można wywieść wszystko i sędziowie SN to robią. Przede wszystkim wywodzą, że „naruszeniem zasady nieusuwalności sędziów będącej elementem zasady skutecznej ochrony sądowej oraz zasady państwa prawnego” jest każdy przypadek „obniżenia przez ustawodawcę krajowego wieku przejścia w stan spoczynku (wieku emerytalnego) sędziów sądu ostatniej instancji Państwa Członkowskiego (na przykład z 70. lat do 65. lat) i zastosowania nowego niższego wieku emerytalnego do sędziów w służbie czynnej, bez pozostawienia decyzji o skorzystaniu z niższego wieku emerytalnego wyłącznie w gestii zainteresowanego sędziego”. A już zbrodnią kardynalną jest „uzależnienie możliwości dalszego zajmowania tego [sędziowskiego] stanowiska od uznaniowej zgody organu władzy wykonawczej”. Oznacza to, że dla sędziego SN praktycznie nie ma żadnej granicy wieku, choć art. 180 ust. 4 konstytucji stanowi, że „ustawa określa granicę wieku, po osiągnięciu której sędziowie przechodzą w stan spoczynku”. Nie ma takiej granicy, skoro obowiązywać ma stary przepis (70 lat jako wiek przejścia w stan spoczynku), a nawet po przekroczeniu tej granicy wystarczyło pismo do I Prezesa SN, stosowny kwit od lekarza i można by orzekać dożywotnio, czyli nawet w wielu znanym z ustaleń Komisji Weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji (120-130 lat). Małgorzata Gersdorf zapewne nie miałaby nic przeciwko. A ponieważ dodatkowo „dyskryminacją ze względu na wiek jest obniżenie wieku przejścia w stan spoczynku (wieku emerytalnego) sędziów sądu ostatniej instancji Państwa Członkowskiego”, każda granica wieku przejścia w stan spoczynku jest dyskryminacją, choćby chodziło o osobę mającą 200 lat.
Konstytucyjny zapis o wieku przechodzenia sędziów w stan spoczynku (występujący także w konstytucjach innych państw) musiałby być w oczywisty sposób niezgodny z prawem UE. Podobnie jak każdy zapisany wiek emerytalny, jeśli jego osiągniecie wiąże się z odejściem z pracy. I podobnie jak wszystkie przepisy ograniczające bierne prawo wyborcze ze względu na wiek, np. w Polsce 35 lat konieczne, by kandydować na prezydenta. A nawet wszelkie przepisy dzielące ludzi na dorosłych i niedorosłych, bo to przecież oczywista dyskryminacja ze względu na wiek. Także w kwestiach seksualności, co otwiera szerokie pole dla pedofilów. Skoro istnieje zakaz dyskryminacji ze względu na wiek, powinien być on powszechny, a takie drobiazgi jak moralność, czyjeś dobro, krzywda czy wykorzystywanie nie powinny tego bezwzględnego prawa ograniczać. Jak się bawić w powszechnie obowiązujące i niedyskryminacyjne ze względu na wiek europejskie prawo, to z fasonem. Podobnie można zresztą interpretować inne zakazy dyskryminacji, choćby ze względu na płeć.
W kontekście prawa do orzekania nawet dwustuletnich sędziów oczywiste jest zabezpieczenie w postaci „zawieszenia z urzędu stosowania przepisów krajowych godzących w zasadę nieusuwalności sędziów w odniesieniu do wszystkich sędziów objętych zakresem zastosowania tych przepisów”. Ale zakaz dyskryminacji ze względu na wiek nie może obejmować tylko sędziów, bo to jednak potwierdziłoby istnienie „nadzwyczajnej kasty”, więc teraz czekamy na zabezpieczenia dotyczące górników, policjantów, lekarzy czy pilotów. Czekamy zatem na zawieszenie stosownych przepisów i na zjazdy pod ziemię 130-letnich górników, akcje antyterrorystyczne 120-letnich policjantów czy operacje 125-letnich lekarzy. I oczywiście tego samego w wydaniu siedmio- czy dziewięciolatków. No i, jako wisienka na torcie, np. jedenastoletniej I Prezes Sądu Najwyższego. Jak się bawić, to się bawić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/409692-sn-otwiera-furtke-dla-130-letnich-gornikow-przodowych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.