Poznań był atrakcyjny i dla mnie. Myślę, że póki nie przywrócimy atrakcyjności Poznania, żeby ludzie ze Szczecina, Warszawy, Krakowa tu przyjeżdżali i chcieli studiować, pracować i zakładać rodziny, to zawsze będą problemy. Ludzie teraz opuszczają Poznań na rzecz gmin podpoznańskich, opuszczają Poznań na rzecz Warszawy, Wrocławia i innych miast i wreszcie opuszczają Poznań jak i Polskę by żyć w Irlandii czy w Wielkiej Brytanii. I ten proces musimy zahamować
— powiedział dr Tadeusz Zysk, psycholog społeczny i wydawca, kandydat PiS na prezydenta Poznania.
Pan jako patriota lokalny, bardzo zaangażowany w życie Poznania i prowincji, musi bardzo boleśnie postrzegać to, co się dzieje obecnie w Poznaniu pod rządami prezydenta Jacka Jaśkowiaka.
Tak. Przy czym w pewnym sensie rozumiem wybory ludzi, którzy porzucili poprzedni układ władzy, którzy byli niezadowoleni i wybrali Jacka Jaśkowiaka . Wierzę, że ludzie są w stanie adekwatnie ocenić funkcjonowanie obecnych władz, potrafią dostrzec, że zastąpiono coś, co było nieefektywne i nie zbyt dobre, czymś jeszcze gorszym. Nie sięgnięto po najprostszy sposób rozwiązania problemów, po ludzi przede wszystkim kompetentnych a po raz kolejny zaufano pewnej ideologii. I to w taki wręcz skrajny sposób. Najbardziej, co boli, to nie to, że ktoś prezentuje jakąś ideologię, bo ma prawo do tego, ale że ta ideologia jest narzucana, że wypełnia się nią codzienność, udając, że to normalność. Widzimy to doskonale sposobie komunikacji obecnej ekipy rządzącej Poznaniem, poprzez prezentowane wartości i wiele innych rzeczy.
Może ta ideologia czyli rewolucja genderowa ma odwracać uwagę od braku kompetencji?
Z pewnością. Widać jak się rozjeżdża rzeczywistość. „Rewolucjoniści”, w tym Jacek Jaśkowiak, nie patrzą na to, jaka jest rzeczywistość. Są ideologami. Ich nie interesuje, co świat myśli o ich wizjach.
To przykre, bo nie wyciągamy wniosków z przeszłości. Wiek XX pokazał jak dwie straszliwe ideologie, rosyjsko-sowiecka i ta niemiecka nazistowska, bardzo pogańska, zdewastowały cywilizację europejską i to w sposób totalny. Wydawało się, że Europejczycy, w tym Polacy, wyciągają wnioski a tu okazuje się, że nie.
Zadaję to pytanie do kandydata prezydenta miasta Poznania, mianowicie…
Kandydata na kandydata…(śmiech)
Miasto się wyludnia, to bolesny fakt. Z czego on wynika?
Myślę, że to przede wszystkim jest efekt braku atrakcyjności miasta. To, że miasta się wyludniają to jest normalny proces. Jedne wyludniają się mniej, inne więcej. Są jednak miasta, które się rozwijają. A to, że Poznań zajmuje niechlubne pierwsze miejsce, jeśli chodzi o wyludnianie się, jest efektem przede wszystkim braku jego atrakcyjności.
Ten proces zaczął się prawdopodobnie pod koniec lat dziewięćdziesiątych. A myśmy go nie zdiagnozowali. Miasta, które się rozwijały czyli Kraków, Warszawa i Wrocław a ostatnio także Rzeszów przestały być punktem odniesienia. Dopiero dwa trzy lata temu zobaczyliśmy, że dzieje się coś złego w sposób niespotykany, niezrozumiały dla bardzo wielu ludzi. Odrzucono ekipę prezydenta Grobelnego, która jeszcze kilka miesięcy przed wyborami miała pewne zwycięstwo w pierwszej turze. Wybrano kogoś, kto miał nieść nadzieję. Ale szybko się okazało, że negatywne procesy jeszcze bardziej się pogłębiają za sprawą polityki nowej ekipy.
To była główna przyczyna, że postanowił Pan kandydować w wyborach?
Tak. Bardzo boli mnie ta degradacja, bo ja jestem Poznaniakiem z wyboru, z serca. Przyjechałem tu na studia z Bydgoszczy. Zmierzyłem się z Poznaniem, zmierzyłem się z jego tradycją. Poznań mnie przyciągnął tak jak Poznań przyciągał ludzi w latach międzywojennych, jak przyciągał ludzi z zewnątrz do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia.
Takim symbolem dla mnie są trzej panowie którzy złamali kod Enigmy. Dwoje do Poznania przyjechało studiować w Dwudziestoleciu Międzywojennym.
Jeden z nich Marian Rejewski urodził się w Bydgoszczy, gdzie ukończył szkołę średnią. Poznałem go w 1978 roku. Był to dystyngowany starszy pan. Nie miałem jeszcze świadomości czym była Enigma. W czasach PRL-u to było raczej przemilczane. Marian Rejewski wybrał Poznań, matematykę poznańską, mimo, że Warszawa i Lwów to były wówczas wiodące ośrodki matematyczne. A Jerzy Różycki przyjechał z rodziną z kresów. Urodził się gdzieś pod Kijowem, skończył szkołę w Wyszkowie pod Warszawą, skąd z okolic pochodzi także moja rodzina. Wybrał Poznań. No i wreszcie Poznaniak z krwi i kości Henryk Zygalski. Skończył Marię Magdalenkę. Tych trzech różnych ludzi było zauroczonych Poznaniem. Henryk Zygalski nie pojechał do Lwowa, nie pojechał do Warszawy, tylko został w Poznaniu. I w naszym mieście rozpoczęli łamanie kodu Enigmy. Rozpoczęli bardzo ważne procesy, które potem pod koniec II Wojny Światowej zaowocują budową komputera.
Poznań był atrakcyjny i dla mnie. Myślę, że póki nie przywrócimy atrakcyjności Poznania, żeby ludzie ze Szczecina, Warszawy, Krakowa tu przyjeżdżali i chcieli studiować, pracować i zakładać rodziny, to zawsze będą problemy. Ludzie teraz opuszczają Poznań na rzecz gmin podpoznańskich, opuszczają Poznań na rzecz Warszawy, Wrocławia i innych miast i wreszcie opuszczają Poznań jak i Polskę by żyć w Irlandii czy w Wielkiej Brytanii. I ten proces musimy zahamować.
Czy jest to możliwe?
Myślę, że tak. Trzeba wytworzyć aurę Poznania jako miejsca wyjątkowego. Poznań musi przywrócić te marki, które oddziaływały jako magnes. Taką marką był Uniwersytet, z matematyką na najwyższym poziomie, były nią Targi. Międzynarodowe Targi Poznańskie uratowały zresztą prestiż Poznania w czasach PRL-u. Tu odbywało się takie otwarcie na świat, wzięcie z nawias żelaznej kurtyny. Było wiele innych rzeczy i myśmy je po kolei oddawali. Oddawaliśmy Targi, oddawaliśmy Uniwersytet. Są już w Poznaniu szkoły wyższe, które uważane za lepsze od Uniwersytetu, Mówię to z bólem, bo jestem absolwentem dwóch kierunków tegoż Uniwersytetu i to jest moja szkoła. To dla niej tu przyjechałem i tutaj założyłem rodzinę. Wreszcie mieliśmy dobrą kulturę w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, świetną muzykę, filharmonię. To wszystko gdzieś po drodze potraciliśmy.
Można przewrotnie zauważyć, że komuniści dbali o duchowy rozwój społeczeństwa bardziej niż obecne władze?
I w systemie komunistycznym byli ludzie, którzy gotowi poświęcali życie, czas na pracę i szukanie optymalnych rozwiązań. Przywołam prezydenta Andrzeja Wituskiego, który jest jasną kartą w historii miasta. Konkurs im . Wieniawskiego to jego inicjatywa. W Poznaniu budowano pierwsze w Polsce takie pseudo-metro, „pestkę”. I tutaj znowu patronuje temu Wituski. Miał odwagę, żeby postawić pomnik ułanów, mimo, że komuniści za bardzo nie byli tym zainteresowani, bo ci ułani świetnie walczyli w Bitwie Warszawskiej z Sowietami w 1920 roku.
Jest Pan wolny od ideologicznego formatowania ludzi?
Ależ oczywiście. Interesują mnie kompetencje i fachowość. Dopóki Poznań nie zacznie ściągać ludzi ciekawych, wartościowych nie ma szans na rozwój. Dlatego problem demograficzny jest tak ważny. Oni są już, tylko chodzi o więcej. Przy Politechnice poznańskiej powstają bardzo ciekawe inicjatywy. Kulturę jednak oddajemy, łącznie ze „słynną” Maltą. Na początku była dość ciekawa, potem zaczęła być degradowana, ideologizowana a teraz upada spektakularnie. Mieliśmy dobre teatry, teraz mamy teatry takie jakie mamy. Mieliśmy świetnych reżyserów teatralnych. To wszystko musi być odbudowane.
O w samym Poznaniu tkwi wielki potencjał?
Poznań powinien odzyskać swoją atrakcyjność. On ciągle ją ma, ale nie jest wykorzystana należycie. W Poznaniu są korzenie Polski, które komuniści symbolicznie „zaorali”, budując most przez Ostrów Tumski, niszcząc Ostrów. Poznaniacy mając takie perełki jak Ostrów Tumski, jak Sródkę, jak tereny Chwaliszewa, pogodzili się, że tak już będzie zawsze.
Transformacja ustrojowa, dla była znakiem, że możemy robić wreszcie swoje rzeczy na poziomie samorządów, w miastach. W Poznaniu tej dynamiki jednak zabrakło. Przyzwyczailiśmy się, że Poznań nigdy nie będzie miastem nad Wartą i zostawiliśmy ją sobie. Mówiono, cóż Poznań w porównaniu z Krakowem? A to nie prawda przecież, bo potencjał historyczny Poznań ma.
Niedawno byłem na Śródce i oglądałem wykopalisko archeologiczne słynnego cmentarza z czasów Mieszka I. To robi ogromne wrażenie. Wystarczy wejść do Internetu, zobaczyć w Archiwum X, Ostrów Tumski. Poznań to miasto, które miało swoją magię i tę magię ciągle ma. Jest to niewykorzystane. Nie mamy szans ekonomicznych by konkurować z Warszawą, bo to centrum. Ale z Krakowem czy Gdańskiem dlaczego nie? Jest coś takiego ja genius loci. Poznań to ma. Dziesięć wieków dumnej historii żyje w Poznaniu i warto to przywracać.
Obecne władze nie cenią tradycji, przeszłości. Prezydent Jaśkowiak ma z tym wyraźny problem, z taką głębszą identyfikacją?
Otóż to. Dlatego tak bardzo żal, że nie wykorzystujemy atutów, kapitału symbolicznego tradycji. Okazuje się, że największym symbolem Poznania w tej chwili jest to, co obecny Prezydent Jaśkowiak ostro zwalcza. A mianowicie wszystko, co wiąże się Lechem Poznań. Bo są dwie marki w Polsce, Legia i Lech. To są marki, które coś znaczą. Jakby się Gdańsk nie nadymał Lechią, jakby się nie napuszał Kraków „odwiecznym” konfliktem Krakowi z Wisłą, to daleko im do tych dwóch marek. I tych marek mieliśmy kiedyś więcej. Dlatego z żalem patrzę jak ta ostatnia jest psuta przez obecnego Prezydenta. Kibice piłkarscy przechowali tę markę. Ta marka jest głośna. Trzeba koniecznie przywrócić wysoką markę kultury poznańskiej, teatrów, wydarzeń kulturalnych, markę ośrodka handlowego. Pierwszy prezydent Poznania Jarogniew Drwęski po odzyskaniu niepodległości w 1918 miał pełną świadomość, że musi targi zbudować, bo jak nie zbuduje targów to Lwów to zrobi. Ale Lwów to było jeszcze pól biedy wobec Lipska czy Gdańska.
Przez wiele lat działało Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego, które usiłowało wskrzeszać tradycje handlowe i przemysłowe Poznania. Biorąc pod uwagę dobre samopoczucie jego członków, można było wnosić, że Poznań staje się w III RP lokomotywą polskiego przemysłu?
Wyczuwam ironię. Skądinąd uzasadnioną. Ale Poznań to nie przemysł. Poznań był czymś innym. Na początku XX w. centrum przemysłowym Wielkopolski, była Bydgoszcz, Poznań był troszkę inny. Ale to nie Bydgoszcz była tym napędem prowincji, tylko Poznań. Bo Poznań miał specyfikę wynikającą z silnej kultury.
Poznaniacy mieli świadomość swojej odrębności i mieli dystans do Warszawy. Wnosili do życia II Rzeczypospolitej coś ciekawego. I myśmy to tak łatwo teraz zatracili. Winę ponoszą władze miasta. To, że prezydent ubiera togę, zakłada orła na pierś i mówi że jest prezydentem, a obecny prezydent Jaśkowiak zabiera głos prawie jak prezydent całej Polski walczącej z urojeniami końca demokracji, nie prowadzi do rozwoju i budowy aury stabilizacji w mieście.
Zaniedbania sięgają początków lat dziewięćdziesiątych. Ówczesne władze nie potrafiły zbudować wizji, zbudować projektu dla miasta, po to, aby przynajmniej utrzymać pozycję Poznania wśród trzech wielkich miast Polski, obok Warszawy i Krakowa. Wypadliśmy z rywalizacji z największymi.
A idea „wolne miasto Poznań”?
Niezbyt oryginalna, tylko kopiowana z „Wolnego miasta Gdańska” przy złych, koszmarnych skojarzeniach. To nieporozumienie. A jaki on wolny skoro tak naprawdę się zamyka? Cały dowcip z tymi lewicowymi ideologiami polega na tym, że na wiecach pełno frazesów a tak naprawdę buduje się ideologiczne więzienia. Bo co to znaczy, że Poznań nie przyjmuje osób z zewnątrz, że izoluje się od świata zewnętrznego, że on nie jest wolny? Wolny to byłby Poznań taki jak kiedyś, gdy potrafił przyciągać i przyciągał ludzi z całej Polski, którzy tu przyjeżdżali, osiedlali się, zakładali rodziny.
To jest też kwestia prestiżu miasta oczywiście? Prestiż przyciąga?
Tak, ale to ludzie go budują. A jeżeli władze tego prestiżu nie budują i ludzie się godzą z tym, no to mamy marazm. Jeśli same władze mówią, że Poznań nie jest atrakcyjny naukowo i edukacyjnie, że Poznań nie jest atrakcyjny kulturalnie czy turystycznie, to ludzie powoli się z tym godzą. Jest coś takiego jak odpowiedzialność władzy za to co robi i jakie będą konsekwencje tego w przyszłości. Teraz musimy bardzo wiele odrobić. Odrobić zapaść demograficzną, odrobić zapaść kulturalną, która powstała i wzmocnić bardzo silnie środowisko akademickie. Bo co by nie powiedzieć, mimo tych wszystkich negatywnych rzeczy, które się wydarzyły w ciągu tych ostatnich lat w Poznaniu, gdy się rozmawia z kimś z zewnątrz to on mówi „a to Poznań jest”. Polacy z innych miast jednak widzą tę dawną wielkość Poznania i ciągłość jego historii wpisaną w nasze dzieje ogólnopolskie. I to jest wielka nadzieja, że można z tej zapaści wyjść bo nie udało się zniszczyć wyobrażenia Poznania na zewnątrz, choć według mnie udało się odebrać dumę samym Poznaniakom A dlaczego? Bo wyjeżdżają. Jeżeli szuka się kierunków studiów i młoda osoba z Poznania mówi, że nie wybierze Uniwersytetu Poznańskiego, że woli studiować w Warszawie albo w Krakowie, to wiele to mówi niestety o kondycji Poznania.
A Pan nie miał takiej pokusy?
Nie. Zaczynając studia wiedziałem oczywiście, że socjologia warszawska jest liderem w Polsce. Socjologia poznańska była druga. Pojechałem do Warszawy, obejrzałem i stwierdziłem, że może liderem jest, ale ja jednak jadę do Poznania. Miłość! Na to nie ma rady (śmiech) Przodkowie, którzy tu mieszkali Poznaniu, nie porzucali Poznania na rzecz Berlina. A Poznań leży niedaleko do Berlina. Ewentualnie jeździli do Berlina zdobywać doświadczenia, ale Poznania nie porzucali.
Niektórzy porzucali. Rodzina Kaczmarków Kanclerz Angeli Merkel?
Na pewno się zdarzały takie zasadnicze pożegnania. Gdyby to było zjawisko masowe, to kto by zbudował polską niepodległość po 1918, kto walczyłby w Powstaniu Wielkopolskim, kto wreszcie wyszedłby na ulicę w czerwcu 1956 roku protestować przeciw komunizmowi?
Rozmawiał Maciej Mazurek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/409583-nasz-wywiad-zysk-trzeba-odbudowac-atrakcyjnosc-poznania
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.