„Newsweek” kontynuuje kwestię afery pedofilskiej w Słupsku, która wyszła na jaw w maju tego roku. Okazuje się, że nawet jeśli Robert Biedroń nie wiedział o niej wcześniej, to i tak jego reakcja już po wybuchu afery była skandaliczna.
CZYTAJ TAKŻE: Pedofilia w Słupsku zagrozi politycznie Biedroniowi? Instruktor z Miejskiego Ośrodka Kultury miał krzywdzić dziewczynki
Dziennikarka Renata Grochal krótko nakreśla, na czym polegają, delikatnie mówiąc, zaniedbania podległych Biedroniowi urzędników w kwestii reakcji na skandal pedofilski w Miejskim Ośrodku Kultury. Instruktor tańca miał tam wykorzystywać seksualnie nieletnie dziewczynki.
Słupsk szybko obiegła informacja, że miejscy urzędnicy już w lutym mieli sygnały o tym, że K. wykorzystuje seksualnie nieletnie. Wtedy do ośrodka wpłynął anonim z informacją o podejrzanych relacjach nauczyciela tańca z dziewczynkami. Ale dyrektorka zamiast powiadomić organy ścigania, wezwała do siebie pracownika i zapytała, czy to prawda. Gdy zaprzeczył, nie zawiadomiła policji ani prokuratury. Sprawa wyszła na jaw, bo anonim jednocześnie został wysłany na policję
— można przeczytać w „Newsweeku”.
Chciano zamieść sprawę pod dywan, przez co mężczyzna podejrzewany o wykorzystywanie dzieci miał kontakt z nieletnimi aż do maja
— powiedziała w rozmowie z „Newsweekiem” słupska radna PO Beata Chrzanowska, kandydatka na prezydenta tego miasta.
Co może szokować, Paweł K. już po wybuchu afery i wyjściu z aresztu zjawił się w ośrodku kultury. Całą sytuację zrelacjonowali z rozmowie z „Newsweekiem” rodzice jednej ze skrzywdzonych dziewczynek.
Psycholog chciała sama porozmawiać z dziećmi, więc czekaliśmy na zewnątrz. Przyszedł Paweł K., przywitał się z panią dyrektor, nie było widać, żeby ona była jakoś zbulwersowana jego obecnością. Mieliśmy poczucie, że go wspiera. Wszedł na salę, gdzie odbywa się spotkanie, i był tam chwilę. Psycholog mówiła, że źle na to zareagowały
— mówili. Co więcej, Piotr K. miał zastraszać wykorzystywane dziewczynki.
Wiceprezydent Słupska, Krystyna Danielicka-Wojewódzka nie widzi nic złego w tym, że nie zareagowała na anonimową informację dotyczącą sytuacji w ośrodku kultury.
Anonimowo można wszystko napisać i oczernić człowieka
— stwierdziła. Na kolejne pytania dziennikarki „Newsweeka” zareagowała agresją i oskarżyła ją o… homofobię. Miała mówić, że nie wie, skąd bierze się w niej „homofobiczne zniewolenie”.
Nie byłoby tego artykułu, gdyby prezydentem Słupska nie był gej
— bagatelizowała całą sprawe.
Co ciekawe, zastrzeżeń do braku reakcji ze strony wiceprezydent Słupska i dyrektor ośrodka kultury na anonimowe informacje o aferze pedofilskiej nie ma też sam prezydent tego miasta, Robert Biedroń.
Urzędy nie rozpatrują anonimów. Mówi o tym wyraźnie art. 64 Kodeksu postępowania administracyjnego
— mówił „Nesweekowi” Biedroń. I już przyznał, że jeśli odejdzie do krajowej polityki, „zostawi ratusz w dobrych rękach”.
Współpracuję z panią wiceprezydent od wielu lat i wiem, że będzie świetną prezydentką
— powiedział.
Postawę Roberta Biedronia w kwestii afery pedofilskiej w Słupsku chyba najlepiej podsumowali rodzice jednej ze skrzywdzonych w jej wyniku dziewczynek:
Szkoda, że pan prezydent, który tyle mówi o prawach kobiet, i tym, że trzeba wspierać dziewczynki od najmłodszych lat, o tym nie pomyślał.
Można się spodziewać, że nie tyle sama afera pedofilska w Słupsku, ile skandaliczna reakcja na nią prezydenta Roberta Biedronia wpłynie na jego postrzeganie przez Polaków.
as/”Newsweek”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/409536-skandaliczna-reakcja-roberta-biedronia-na-afere-pedofilska