Nasza rzeczywistość jest skażona agenturalną narracją i co najgorsze to się w zasadzie przyjęło.
W momencie gdy Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zainterweniował w sprawie wydalonej na wniosek polskich władz ze strefy Schengen Ludmiły Kozłowskiej, powinien spotkać się z powszechnym ostracyzmem. A nawet być zmuszony w wyniku presji społecznej do podania się do dymisji. Jest jedno zasadnicze pytanie: Na jakiej zasadzie pan rzecznik występuje w obronie kogoś kto nie ma polskiego obywatelstwa? Co, przyszło polecenie z centrali, żeby wykazać się aktywnością? Bo jak inaczej tłumaczyć tę nadaktywność pana rzecznika? Co w działaniu „Otwartego dialogu” tak urzekło pana Bodnara? Instrukcja jak w 16 punktach obalić legalną władzę w Polsce? Przecież to Rzecznik Praw Obywatelskich powinien być w pierwszej linii tych, którzy monitorują podejrzane instytucje dybiące na naszą demokrację. A tu siurpryza, strażnik praw płacony z budżetu państwa woli być po stronie niezwykle podejrzanej ekipy finansowanej skądś tam i jakoś tam.
Okazuje się, że fundacja „Otwarty dialog” ma długą listę zagorzałych obrońców. Nawet ta lista była uprzejma uwarzyć list w ramach wstawiennictwa autorytetów w słusznej sprawie.
Wśród sygnatariuszy: Lech Wałęsa, Seweryn Blumsztajn, Róża Thun, Michał Boni, Tomasz Lis, Elżbieta Bieńkowska, Marcin Święcicki, Anne Applebaum, Leszek Balcerowicz, Elżbieta Bieńkowska, Andrzej Blikle, Krzysztof Król, Sławomir Nowak, Joanna Scheuring-Wielgus, Ryszard Schnepf, Radosław Sikorski.
Sama śmietanka. Dobrze, że te wybitne persony same pchają się na tego typu zestawienia. Nie pozostawiają złudzeń co do swoich sympatii i nie pozostawiają złudzeń, że interes Polski niekoniecznie jest dla nich na pierwszym miejscu.
Zresztą galeria osób przyklejonych do niezwykle atrakcyjnej fundacji jaką jest „Otwarty dialog” wygląda imponująco. Ileż to poczciwych osobowości wesprze z dobrego serduszka walkę z rasizmem, ksenofobią, nacjonalizmem, homofobią i stanie po „jasnej stronie mocy.” To że ta „jasna strona mocy” ma piekielnie ciemną podszewkę, w ogóle im nie przyjdzie do tych światłych pensjonarskich umysłów. A może nawet i przyjdzie, ale jakiś grant, jakaś dotacja, jakiś sponsorowany wyjazd, jakieś otrzymane zupełnie niepodziewanie lukratywne stanowisko, uśmierzają niepotrzebne rozmemłanie wewnętrzne.
Z jakże inną reakcją naszych jedynie słusznych elit spotykamy się w przypadku bulwersujących informacji nagłośnionych przez profesora Sławomira Cenckiewicza o tym, że w warszawskim ratuszu i to nomen omen w Biurze Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego dobrze sobie radzą byli ubecy. Dyrektor biura pani Ewa Gawor to podporucznik Milicji Obywatelskiej, a jej współpracownicy Andrzej Szymaniak i Jarosław Michoń także mają piękna kartę ZOMO – wską bądź ubolską.
Jakoś dziwnie u naszych chętnie grzmiących w sprawach publicznych autorytetach nie wzbudza to nawet mikrokopijnej reakcji. Rzecznik Praw Obywatelskich tego tematu nie rusza, znane osobistości nie huczą jak to możliwe, żeby w prawie trzydzieści lat po upadku komuny aktywni przedstawiciele bijącego serca partii decydowali o sprawach publicznych.
A to jak decydują, widzimy. Poniewierali prawdę o Smoleńsku, organizowali prowokacje podczas Marszów Niepodległości, rozwiązali Marsz Pamięci w rocznicę Powstania Warszawskiego.
To nie oburza, nie skłania do zajęcia stanowiska?
Za czasów prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz jakaś młoda, kojarząca mnie przede wszystkim z Kabaretem OT.TO organizatorka biegu na Agrykoli zaproponowała prowadzenie konferansjerki na tej imprezie. Na konferencji prasowej zażartowałem: Warszawa to miasto biegów. W 80. podczas biegu było czuć gazem i w rekreacji brało też udział ZOMO, ale się trenowało. Zrobiła się z tego nieziemska awantura. Jak ja mogłem takie rzeczy wygadywać? Jak ja mogłem w ogóle mówić o ZOMO? Dzisiaj rozumiem czym ówczesnego dyrektora Stołecznego Centrum Sportu, na Rozbrat 26, mogłem dotknąć do żywego.
Odbudowanie prawdziwej Polski jak widać natrafia cały czas na sytuacje wręcz niewiarygodne. Do nich zaliczają się ostentacyjna obrona kogoś kto ewidentnie działał na szkodę Polski i pobłażanie dla komunistycznych aparatczyków mocno usadowionych na ważnych stanowiskach.
Nie chodzi o polowanie na czarownice, ale bez oczyszczenia naszej sfery publicznej z osób ewidentnie szkodzących porządnym obywatelom, których jest tutaj zdecydowana większość, będziemy mieli zawsze jakieś państewko o marnych standardach. Zawsze podejrzani awanturnicy na obcym żołdzie będą sobie uzurpować prawo do narzucania nam systemu wartości.
Obecna rocznica 100 lat odzyskania Niepodległości powinna być dla nas impulsem, żeby teraz tę Niepodległość też wreszcie naprawdę odzyskać.
-
Książka „Pilnujmy Polski!” w prezencie!
Zamów roczną prenumeratę pakietu: tygodnik „Sieci” i miesięcznik „wSieci Historii”, a książkę Jacka i Michała Karnowskich „Pilnujmy Polski!” o wartości 44,90zł otrzymasz gratis!
Regulamin promocji dostępny jest TUTAJ!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/409375-autorytety-milcza-na-temat-ubekow-w-warszawskim-ratuszu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.