Polska debata publiczna schodzi na coraz niższy poziom. I nie mam wątpliwości, że głównymi winowajcami tego stanu rzeczy są ci, którzy dziś histerycznie próbują powrócić do utraconej w 2015 roku władzy. Prawica też nie jest tu całkiem bez winy, jednak jej zaangażowanie w pyskówkę (bo inaczej tego nazwać nie można) da się – przynajmniej częściowo – wytłumaczyć obroną przed agresją drugiej strony.
Ta agresja nie rozpoczęła się dopiero w 2015 roku, ona wtedy przybrała niespotykane wcześniej rozmiary. Przecież przemysł pogardy działał w najlepsze od samego początku III RP. Opluwanie, obsobaczanie przeciwników było codzienną praktyką ówczesnego establishmentu oraz wspierających go mediów. Gdy w ostatniej dekadzie rozpowszechnił się internet i media społecznościowe, zetknęliśmy się z całą mocą z konsekwencjami tamtych praktyk. Dosłownie zewsząd zaczęła zalewać nas szeroka fala łajna. Przy czym tym razem – dzięki szerokiemu dostępowi do sieci – obrywają wszyscy demokratycznie po równo, co oczywiście bardzo nie podoba się liberalnym środowiskom przyzwyczajonym dotąd do tego, że tylko one mogły bezkarnie rozdawać razy.
Oczywiście nie skłoniło to tych środowisk do żadnej refleksji, choćby takiej, że kto mieczem wojuje, ten w końcu od miecza ginie. Przeciwnie, brutalizacja, czy wręcz schamienie życia publicznego, jeszcze bardziej się nasiliły. I poważną, tak bardzo dziś potrzebną Polsce debatę na temat przyszłości, zastąpiła rywalizacja obu obozów, kto komu bardziej dokopie. Bardzo dobrze ujął to w swoim komentarzu Łukasz Adamski. Dziś chodzi nie o pomysły, nie o programy lecz o to, kto silniej uderzy przeciwnika w twarz.
Jak wspomniałem, udział prawicy w tej nawalance ma raczej charakter reaktywny, przykładem może być choćby trwająca właśnie wojna billboardowa. I choć PiS ma oczywiście rację w sporze, kto komu „zabrał miliony”, nie zmienia to faktu, że sam ten spór ma absurdalny charakter i przypomina przedszkolną kłótnię, kto pierwszy zaczął się przezywać. To jasne, że polityka musi czasem schodzić na poziom czystych emocji i banału, że należy czasem odpowiedzieć ostro na prostackie zaczepki, ale źle jest, gdy polityka zaczyna się do tych emocji i banału ograniczać. Dlatego dobrze byłoby wreszcie wyrwać się z zaklętego kręgu i robić swoje. Nie należy pozwalać opozycji, aby dyktowała rządzącym agendę. Niech się dalej kompromituje sama.
-
Książka „Pilnujmy Polski!” w prezencie!
Zamów roczną prenumeratę pakietu: tygodnik „Sieci” i miesięcznik „wSieci Historii”, a książkę Jacka i Michała Karnowskich „Pilnujmy Polski!” o wartości 44,90zł otrzymasz gratis!
Regulamin promocji dostępny jest TUTAJ!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/409354-antypisowcy-zamienili-debate-w-pyskowke-czas-z-tym-skonczyc