Teraz wystarczy kupić popcorn i czekać na to, jak PiS odpowie na akcję PO: „PiS wziął miliony, …”.
Bardzo jest dumna z siebie Platforma Obywatelska w związku z negatywną kampanią billboardową „PiS wziął miliony, …”. Tablic jest tyle, że musiało to sporo kosztować, co wskazuje na to, że PO uczyniła z tej akcji najważniejszy element kampanii, przynajmniej na jej początku. Te „miliony” brzmią wprawdzie bardzo skromnie przy setkach miliardów, które ominęły budżet państwa za rządów PO czy wobec 153 mld zł „zajumanych” obywatelom z OFE za czasów ministra finansów Jana Vincent-Rostowskiego i prawie natychmiast „przeżartych”, ale może na kimś robią wrażenie. Kampania negatywna ma jednak to do siebie, że działa w dwie strony. Trudno oczekiwać, że Prawo i Sprawiedliwość będzie się biernie przyglądać „czarnej” kampanii rywali, tym bardziej takich, którzy państwem rządzili przez 8 lat, a w samorządach czasem nawet 20 lat (jak prezydent Gdańska Paweł Adamowicz) i więcej. I w tym czasie tak się rządzili publicznym groszem, że te wytykane PiS „miliony” mogą się okazać sumami co najwyżej „na waciki”.
Sprawa ponad 250 mld podarowanych podatkowym kanciarzom czy 153 mld zł „zajumanych” z OFE są już w miarę znane, choć dobrze byłoby się dowiedzieć, kto konkretnie odpowiadał za przepisy i zaniechania umożliwiające całoroczne VAT-owskie żniwa. To może być całkiem sensacyjna historia, a po jej wyświetleniu mogą zacząć spadać peowskie aureole. Ale jeszcze większy potencjał mają machloje w 15 samorządach wojewódzkich zarządzanych przez opozycję, w powiatach oraz w wielkich miastach. Przedsmak tego mieliśmy w związku z tzw. aferą podkarpacką (z udziałem Jana Burego, bardzo ważnego polityka PSL, wiceministra skarbu i członka Krajowej Rady Sądownictwa) oraz w związku ze złodziejską reprywatyzacją w Warszawie (obciążającą Hannę Gronkiewicz-Waltz, przez lata wiceprzewodniczącą PO). Jest wiele sygnałów, że samorządy wojewódzkie obracające naprawdę wielkimi pieniędzmi, m.in. z Unii Europejskiej, mają sporo na sumieniu, gdy chodzi o „kolesiowskie” czy „sitwiarskie” wydawanie miliardów złotych. Ujawnienie choćby części tych spraw może być bombą o dużej sile rażenia.
Jeszcze większą bombą może być tzw. reprywatyzacja prowadzona równolegle z tą warszawską, a czasem nawet wcześniej, w innych wielkich miastach, szczególnie w Krakowie i Poznaniu. Tam skala patologii jest może mniejsza niż w Warszawie, gdzie obowiązywał tzw. dekret Bieruta (z 26 października 1945 r.), ale „numery na rympał” były robione nawet bezczelniej niż w stolicy. To wszystko może być kopalnią argumentów „gaszących” negatywną kampanię PO (ona jest niby w imieniu Koalicji Obywatelskiej, ale rola Nowoczesnej w tej koalicji spadła już poniżej roli pelargonii na parapecie Grzegorza Schetyny). Odpalenie „czarnej” kampanii przez PO tuż po ogłoszeniu terminu wyborów świadczy o tym, że miała ona zadziałać prewencyjnie. Zająć w publicznej przestrzeni miejsce przeznaczone na „afery” i wyprzedzić polityczną konkurencję.
Akcja „PiS wziął miliony, …” była grana od wielu miesięcy, formalnie nie popełniono przestępstwa, a większość nagród oddano, więc jej negatywny potencjał właściwie się wyczerpał. Natomiast to, co może być ujawnione w odniesieniu do samorządów wojewódzkich i powiatowych czy wielkich miast jest nieznane i nieporównywalnej skali, więc może oddziaływać znacznie dłużej, szerzej i głębiej niż negatywna kampania PO. Partia Grzegorza Schetyny chyba ma tego świadomość, dlatego tak się spieszyła z odpaleniem akcji „PiS wziął miliony, …”, licząc na to, że głośniej będzie o tym, co było pierwsze, choćby sama kampania była mocno naciągana. Zawsze kiedy uruchamia się negatywną kampanię, trzeba dokładnie sprawdzić, jakie ma się trupy w szafie, które własną akcję mogą uczynić kompletnie nieskuteczną. Wtedy te trupy trzeba jakoś w szafie schować i wyrzucić klucz, a jeśli się nie da, samemu prewencyjnie niektóre rzeczy ujawnić, choćby poprzez zaprzyjaźnione media. PO tego nie zrobiła, licząc na szczęście, zmowę milczenia „umoczonych” albo małą determinację politycznych rywali. I chyba się przeliczy, więc po raz kolejny potwierdzi się zasada: „Kto mieczem wojuje, od miecza ginie”. Teraz wystarczy kupić popcorn i czekać na rozwój wydarzeń.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/409210-po-moze-byc-mocno-zaskoczona-i-poturbowana-kontrakcja-pis