Z uwagą obserwuję wymianę myśli i pomysłów na temat strategii, jaką powinna przyjąć opozycja, by w rozpoczynającym się maratonie wyborczym mogła dotrzymać tempa Zjednoczonej Prawicy i nawiązać równorzędną, być może nawet zwycięską walkę o władzę w Polsce. Pomysłów jest bez liku - od tego, by „każdy był jak Klementyna Suchanow” (Magdalena Środa) i by tylko podkręcać emocje i radykalizm happeningów i pikiet do próby podjęcia merytorycznej walki z PiS na program czy propozycje socjalne, społeczne. Jedni mówią: więcej porównań do faszyzmu, bajek o końcu demokracji, inni - trzeba wejść na boisko zaproponowane przez partię rządzącą i wygrać w tę grę, która już się toczy.
I choć czasem przypomina to debatę z tego małego obrazka…
… to taka dyskusja jest czymś naturalnym. Warto jednak, mam wrażenie, wyróżnić pewne postawy, które są charakterystyczne, a które sprawiają, że w dłuższej perspektywie opozycja pod kierownictwem Platformy dochodzi do pewnej ściany. W tym kontekście należy wrócić do fragmentu wywiadu, jakiego Katarzyna Lubnauer udzieliła ostatnio „Rzeczpospolitej”. Jak mówiła szefowa Nowoczesnej pytana o ewentualną inicjatywę polityczną Roberta Biedronia:
Na tym polega cała idea efektu kuli śnieżnej, który chcemy z Grzegorzem Schetyną osiągnąć. Wyzwanie chwili jest takie: wszystkie ręce na pokład, a rozłamowcy za burtę.
Na marginesie: to mimo wszystko ciekawe, choć oczekiwane zjawisko: Nowoczesna która powstawała na kontrze do Platformy, miała ambicję stworzenia „lepszej” alternatywy dla PiS, PO ver. 2.0, ulepszonej, szybko zrezygnowała z testów kolejnej wersji. Widać wyraźnie, że Grzegorz Schetyna doczekał się i główni rywale z równorzędnego przeciwnika stali się przystawką, zresztą w połowie już skonsumowaną.
Ale w słowach Katarzyny Lubnauer pobrzmiewa nieznośna maniera, jaka obecna jest także u Grzegorza Schetyny. Chodzi o ton i przekonanie, że wszystkie inne ruchy nastawione krytycznie do PiS: od lewicy przez ruchy miejskie, na centrystach, symetrystach i zniechęconych konserwatystach powinni przyjąć dyktat i dominację Platformy albo „wylecieć za burtę”. Jak celnie ujął to na antenie wPolsce.pl Jan Śpiewak - ludzie PO (w tym dziś także Lubnauer) chcą innym nadawać certyfikaty: ten, owszem, może działać w opozycji, innym zaś - z takich czy innych powodów - takiego prawa się odmawia.
Cała rozmowa z Janem Śpiewakiem na antenie wPolsce.pl:
Trudno dziwić się, że Sojusz Lewicy Demokratycznej, Partia Razem czy Polskie Stronnictwo Ludowe (nie mówiąc o takich ruchach jak Kukiz‘15) bez wielkiego entuzjazmu podchodzą do tak stawianego wyzwania i czekania na certyfikat „koszerności” na opozycji. W tej logice trzeba byłoby udać się do politycznej Canossy, poprosić o błogosławieństwo kierownictwo PO, a później cierpliwie czekać na biorące miejsca na jej listach (bez gwarancji, że się je otrzyma). Kompletnie nie brane są tutaj pod uwagę nastroje Polaków, których lwia część po prostu alergicznie reaguje na Platformę, nawet jeśli ma jakieś uwagi do PiS, w grę wchodzą tylko układanki partyjnego domina. To swoisty pat: Schetyny i Platformy pozbyć się nie można, bo są zbyt silni, ale roztopić się w ich obozie również nie można, bo to oznacza polityczną śmierć, jak w przypadku Nowoczesnej.
To zresztą szersze zjawisko, bo ten swoisty certyfikat „koszerności” w działalności opozycyjnej wydawać chce nie tylko Platforma Obywatelska, ale i niektóre redakcje. Rafała Wosia, który napisał dość osobliwy, przyznaję, tekst o potrzebie „zagospodarowania” polityki PiS i dogadania się lewicy z partią rządzącą w zakresie polityki społecznej spotkało wyraźne odcięcie się jego redakcji.
Nie jest to, rzecz jasna, problem wyłącznie obozu opozycyjnego - znam i takich polityków na prawicy, którzy kręcą nosem, gdy któreś z mediów czy think tanków o zabarwieniu konserwatywnym opublikuje krytyczny tekst czy analizę. Wspomniane kręcenie nosem nie jest zjawiskiem powszechnym, ale jednak istnieje i ma się całkiem nieźle.
Wracając jednak do opozycji; tygodniki i inne tytuły obozu III RP prześcigają się w propozycjach dla opozycji (ostatnio przeważa pogląd, by mniej dręczyć Polaków gadką o demokracji), ale nie biorą niemal w ogóle jednego: oczekiwań Polaków. Nie ma w powszechnym obiegu opozycyjnym (na marginesie istnieją) rozmów o stanie lokalnych dróg przy okazji wyborów samorządowych, kiepskiej kondycji sądownictwa i przedstawienia własnej wizji zmian odejścia od korporacyjnego modelu, nierównościach społecznych, pomocy dla rodzin, niskich wciąż płacach, skali afer (jak w Warszawie przy reprywatyzacji) czy pogardzie elit. Jeśli w ogóle ta troska czy refleksja się pojawia, to jest ona tak sztuczna, że nawet najbardziej niechętni wobec PiS wyborcy czują, że jest w tym coś nie tak.
Głównym przekazem Platformy i innych ugrupowań spod znaku III RP wciąż jest gra na tych polach, gdzie czują się dobrze: wołaniach o końcu demokracji, próbie gry na kompleksach wobec tego, co powiedzą o nas za granicą, ewentualnie wytrącenia jednego z głównych argumentów, jakie ma w ręku PiS: skuteczności w realizacji programu. Dopóki obóz III RP z tego mentalnego klinczu nie wyjdzie, a na to się - mimo ciekawych głosów, głównie wśród niektórych publicystów - szybko nie zanosi, nie ma mowy o resecie, czyli realnym odwróceniu nastrojów w Polsce. Jeszcze inna sprawa, czy taki reset w ogóle jest możliwy: korekta - owszem, ale to przecież niczego ludziom III RP nie da.
A skoro o opozycji mowa, to polecam także rozmowę wPolsce.pl z Jackiem Wojciechowiczem - kiedyś wiceprezydentem Warszawy u boku Hanny Gronkiewicz-Waltz, dziś krytykującego zarówno PiS, jak i Platformę - z różnych pozycji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/409206-o-wydawaniu-certyfikatow-koszernosci-wsrod-opozycji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.