Nie ma wątpliwości, że kampania wyborcza w Warszawie ma znaczenie ogólnopolskie. Ale nie tylko dlatego, że jej rezultat będzie ważny w ocenie wyniku całej kampanii. Nie tylko dlatego, że Warszawa ma ogromne znaczenie polityczne. Także dlatego, że ewentualne zwycięstwo Patryka Jakiego może oznaczać ważne przełamanie w całym kraju.
Jeśli Jaki wygra, będzie to oznaczało, że najgorętsza faza konfliktu, owej rzekomej „wojny polsko-polskiej” dobiega końca. Że podstawowe narzędzie polityczne opozycji - znacznie dla niej ważniejsze niż program - a więc „antypisizm” - traci swój urok. Że nawet dla większości wyborców stołecznych, tak specyficznych, ważne są konkrety, a nie zwietrzała ideologia. Że jednak nie ma zgody na złodziejską reprywatyzację, i że nie są w stanie tego zmienić żadne zaklęcia.
Faworytem wyborów wciąż jest Rafał Trzaskowski, zwłaszcza że sondaże, o różnej wiarygodności, rysują obraz wciąż nie do końca jasny. Nie ulega jednak wątpliwości, że Patryk Jaki mobilizuje wyborców znacznie lepiej niż konkurent. Wielu ludzi zdaje się wręcz sądzić, że kandydat PO nie ma im nic ciekawego do zaproponowania, i nie warto go nawet słuchać. To także ważny sygnał przed wyborami parlamentarnymi. Platforma nie jest traktowana jako partia mogąca złożyć wyborcom poważną, wiarygodną propozycję. Platforma jest wyłącznie negacją.
Wie to chyba również sama Platforma. Jej pierwsze plakaty wyborcze są dowodem wyjątkowej desperacji:
PO zdaje się sądzić, że jest w stanie wykreować na tyle silny „gniew ludu”, że pozwoli jej to odzyskać władzę. Ale to dla tej partii pułapka, ponieważ debata na polu uczciwości nie może jej przynieść zwycięstwa. Zbyt mało czasu upłynęło od zmiany władzy, zbyt silnie PO kojarzy się ze wszystkimi możliwymi patologiami. O których PiS z pewnością będzie przypominało aż do dnia głosowania.
Pierwsze plakaty PO wskazują, że cykl wyborczy będzie bardzo brutalny. To zresztą żadne zaskoczenie. Ale brutalność nie zastąpi ani myślenia, ani umiejętności politycznych, nie mówiąc już o zwykłym talencie. Pierwsze miesiące boju o Warszawę wskazują, że tego ostatniego partii „tego, co było” brakuje najbardziej. Sprawia ona wręcz wrażenie, że po prostu nie umie funkcjonować jako partia opozycyjna. Bez władzy usycha i umiera, i nie przyciąga.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/408213-zwyciestwo-patryka-jakiego-oznaczaloby-smierc-antypisizmu