Uważam, że z takim człowiekiem jak Adamowicz nie warto rozmawiać, bo jasno już określił swoją rolę wobec Polski i polskiej historii. To jest jego wojna przeciwko Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych RP, czyli Prezydentowi Polski i Ministrowi Obrony Narodowej oraz całemu polskiemu rządowi
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Mariusz Wójtowicz-Podhorski, kierownik Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 - Oddziału Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
wPolityce.pl: Jaki był przez lat i jest obecnie stosunek prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza do upamiętnienia Westerplatte i jego obrońców?
Mariusz Wójtowicz-Podhorski: Adamowicz uważa się w tej chwili za obrońcę Westerplatte. Trzeba jednak podkreślić, że miał jej obrońców w wielkim poważaniu, poprzez lekceważenie tego, że są honorowymi obywatelami Gdańska. Nawet na tablicach przy budynku koszar, gdzie są upamiętnieni, przez wiele lat były błędy, nie uzupełniano informacji kto z nich żyje, a kto już zmarł. W Gdańsku, gdy mówi się o Westerplatte w tej chwili pokazuje się historie kurortów. Podkreśla się też cały czas rolę Guntera Grassa, byłego SS-manna. Ciekawe, w jaki sposób miasto będzie chciało honorować zmarłego przedwczoraj Brunona Zwarę, który „walczył” z Grassem.
Czy Paweł Adamowicz interesował się losem Westerplatte i wspierał Pana dążenia do jego rewitalizacji?
Nie. Moje początki kontaktów z Adamowiczem przypadają na rok 2003. Miałem już wtedy swoje pierwsze publikacje w magazynie „Odkrywca” na temat tego, jak Westerplatte niszczeje, jaki panuje tu marazm i powolne zapomnienie przy obojętności gdańskich urzędników i muzealników. Wraz z kolegami zacząłem wówczas tworzyć Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Wysłaliśmy do Adamowicza list otwarty wraz z kilkunastostronicowym projektem, co należałoby prostymi środkami zrobić na Westerplatte, żeby zadbać o to miejsce. Chodziło głównie o prace związane z zielenią i zabezpieczenie Placówki Fort, która była wówczas zalana nieczystościami. Sam Adamowicz, przyciśnięty przez dziennikarzy, przyznał wtedy, że przez ostatnie lata zaniedbał Westerplatte. Nigdy nie dostaliśmy jednak odpowiedzi na list z listopada 2003 roku. Pytałem w jego sekretariacie, gdzie powiedziano mi, iż nigdy taka przesyłka nie dotarła. Nigdy też Adamowicz nie był zainteresowany jakimś spotkaniem, żeby porozmawiać o Westerplatte, a on sam traktował nas, pasjonatów polskiej historii, z nieukrywaną niechęcią i wrogością.
Czym to mogło być spowodowane?
Z miejsca zostaliśmy postawieni w przeciwnym narożniku jako niebezpieczni dla Adamowicza ludzie, którzy chcą na Westerplatte robić jakieś dziwne rzeczy. Napuszczono na nas również Muzeum Historyczne miasta Gdańska, dzisiejsze Muzeum Gdańska oraz postawiono wobec nas zawodowych historyków i muzealników, którzy na Westerplatte też nic nie robili. Tymczasem Placówka Fort, to świetny przykład inicjatywy społecznej. Jako stowarzyszenie, we współpracy z ludźmi i firmami, które chciały nam pomóc, wyremontowaliśmy ten zabytkowy obiekt, którym w 1939 roku dowodził mat Bernard Rygielski. Gdy zaczął się zainicjowany przeze mnie proces rewitalizacji i podjęty został projekt budowy Muzeum Westerplatte przez pana ministra Sellina, w Placówkę Fort zainwestowano ponad 100 tys zł., które zostały zmarnowane przez PO. 1 września 2007 r. „Fort” został uroczyście otwarty po remoncie i przygotowany do całorocznego zwiedzania. W 2008 roku zostaliśmy zmuszeni do tego, żeby ten zabytek, który w 2006 roku udostępnił nam wojewódzki konserwator zabytków, opuścić. Konserwator, przyciśnięty po zmianie władzy w 2007 roku przez Muzeum II Wojny Światowej, czyli pana Machcewicza i Adamowicza powiedział nam, że musimy oddać klucze.
Co stało się z Placówką Fort?
Zabytek opuściliśmy i do tej pory stoi zamknięty. Zanim to nastąpiło zdążyliśmy wypompować stamtąd ponad 30 ton nieczystości, w czym Adamowicz rzecz jasna nam nie pomógł. Obiekt został ponownie zalany i niszczeje, cała instalacja elektryczna została rozkradziona, odwodnienie zniszczone. To jest taki przykład marnotrawstwa. Nikt go nie może teraz zwiedzać, a wcześniej co weekend, oprowadzaliśmy turystów po „Forcie”. Pan Adamowicz jest tego świadomy, ale w ogóle się tym nie przejmuje. Wspomnę, że organizowaliśmy też różnego rodzaju pikniki historyczne, czy uroczystości związane z datami związanymi ze Składnicą. Były pokazy rekonstruktorów, a ze Szwecji sprowadziłem trzy armaty, jakie były w 1939 roku na Westerplatte. Wtedy na ruinie koszar, na trzymetrowym maszcie, zawieszaliśmy biało-czerwoną flagę. Żeby tam wejść, trzeba było mieć drabinkę i ryzykowało się poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Ale warto było się poświęcić, by polska flaga na koszarach, jak przed wojną, dumnie powiewała. Kolejnego dnia już jej nie było. Znajdowaliśmy polską flagę podartą a maszt, do której ją mocowaliśmy, wygięty. Ktoś fatygował się na górę, ryzykując również zdrowiem lub życiem, by ją zerwać. Ktoś też od kilku lat dewastuje na gdańskich cmentarzach groby Obrońców Westerplatte. To są sprawy, o których się specjalnie głośno nie mówi.
Po zamknięciu placówki walczył Pan nadal o ratowanie Westerplatte?
Tak, korespondencja była dalej prowadzona. Już nie z Adamowiczem, ale z dyrekcją Muzeum II Wojny Światowej, które według oficjalnych ówczesnych informacji przejęło teren Westerplatte. Adamowicz to człowiek, który chyba nigdy nie pojawił się na ulicy Kładki, gdzie w Victoriaschule Niemcy urządzili miejsce kaźni Polaków. Tam przez lata nigdy nikt z Urzędu miasta nie składał kwiatów. Miejscem omijanym przez Urząd Miasta jest także Cmentarz Ofiar Hitlerowskich na Zaspie czy Cmentarz Obrońców Westerplatte. Nie wiem czemu od lat nie jest także organizowana msza święta przy tym Cmentarzu na Westerplatte. Przez długi czas musieliśmy walczyć o to, żeby w ogóle wisiała tam biało-czerwona flaga. Szczęście, że projekt budowy Muzeum Westerplatte został w 2006 r. podjęty przez pana ministra Jarosława Sellina, jeszcze za życia ostatnich Obrońców Westerplatte. Byli oni tym bardzo podbudowani, że po tylu latach ktoś wreszcie spełni Ich największe marzenie. Po zmianie władzy w 2007 r. Platforma Obywatelska projekt budowy Muzeum Westerplatte wyrzuciła do kosza, zastępując go budową Muzeum IIWŚ za pół miliarda złotych. Na szczęście decyzją pana ministra Sellina projekt Muzeum Westerplatte został reaktywowany. Szkoda, że jego otwarcia nie dożyją Obrońcy… Obecnie po połączeniu nowego Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku z Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 projekt rewaloryzacji i rewitalizacji półwyspu Westerplatte jest blokowany przez Pawła Adamowicza. Myślę, że powstałej po połączeniu muzeów synergii prezydent Gdańska ostatecznie nie zatrzyma i Muzeum Westerplatte powstanie czy się to komuś podoba czy nie, bo taka była wola bohaterskich Obrońców.
To prawda, że miasto nie interesowało się również tym ilu żyje jeszcze obrońców Westerplatte i nikogo nie oddelegowywało z urzędu na ich pogrzeby?
To prawda. Już w 2005, czy 2006 roku starałem się dowiedzieć konkretnie ilu żyje obrońców Westerplatte i gdzie mieszkają, bo zależało mi na tym, żeby się z nimi skontaktować. Byłem przekierowywany z jednego referatu do drugiego. Koniec końców przekazano mi listę obrońców, którzy żyją, ale ze znakiem zapytania, że tak naprawdę nie wiedzą kto żyje, a te adresy też nie były sprawdzone. Kiedy próbowałem się z obrońcami skontaktować pod tymi adresami, to albo westerplatczyk już nie żył, albo mieszkał gdzie indziej. To jedna sprawa. Druga jest taka, że nawet na pogrzeb ostatniego obrońcy Westerplatte majora Skowrona w 2012 roku Urząd Miasta nie delegował nikogo. Powinien pojawić się na nim minimum wiceprezydent, przecież zmarł ostatni honorowy obywatel Gdańska, obrońca Westerplatte, zakończył się pewien ważny rozdział polskiej historii. Taka jest „pamięć” Adamowicza o polskich Bohaterach. Z honorowymi obywatelami Gdańska to osobna historia.
To znaczy?
W roku 2003 lub 2005 na stronie Urzędu Miasta pojawili się przedwojenni jego honorowi obywatele, jak Hitler, Goering, czy Forster obok obrońców Westerplatte i Poczty Polskiej. W ostatnich latach w Gdańsku odtwarzano też pruskie orły na budynkach, które zostały skute w 1945 roku. Była również próba budowy pomnika ofiar tyfusu w jednym z obozów, w którym po wojnie trzymano Niemców, czyli de facto budowa pomnika niemieckich wartowników obozu w Stutthofie. A także wydano kalendarz historii Gdańska, w którym nie było słowa o obronie Westerplatte, ani o obronie Poczty Polskiej. Mało tego, w ogóle nie było informacji, że Polska przejęła Gdańsk. To jest też sprawa z 2003 r. kiedy Adamowicz zakazał, by z wieży ratuszowej wybrzmiewała melodia „Roty” po to, by nie drażnić niemieckich turystów. Zamiast „Roty” grany był hymn Unii Europejskiej. Znana jest mi też osoba, która pisała przemówienie dla Adamowicza na jego wystąpienie w Brukseli, w którym mówił, że Gdańsk jest „europejski”, „hanzeatycki”, „nowoczesny”, ale przymiotnik „polski” został przez niego celowo pominięty. Gdy we wrześniu 2007 roku urządziliśmy na Westerplatte dużą inscenizacje historyczną, której gościem honorowym był obrońca Westerplatte kpt. Stopiński, miasto mimo naszych próśb nie było zainteresowane wsparciem i pomocą. Dostaliśmy co prawda zgodę na wykorzystanie kawałka terenu Westerplatte, ale jednocześnie ze sporym rachunkiem do opłacenia za jego użyczenie. Także moje publikacje o Westerplatte znalazły się na indeksie ksiąg zakazanych przez Adamowicza.
Jak Pan to rozumie?
Paradokumentalny komiks wojenny „Westerplatte. Załoga śmierci” opublikowałem w 2004 r., a monografię obrony Westerplatte w 2009 roku. Komiks wznawiany jest już po raz trzeci, tym razem w albumowej oprawie. Jego premiera przewidziana jest na 1 września w Muzeum II WŚ w Gdańsku. Pozycje te cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. Ludzie je znają z pozytywnych recenzji i myślą, że gdy przyjadą na Westerplatte, to tu je kupią. Nic bardziej mylnego. Tych publikacji nie można tam znaleźć. Osoby, które sprzedają pamiątki na Westerplatte od lat mówią do mnie: „Panie Mariuszu, ludzie się pytają o pana komiks i książkę i my byśmy je z chęcią sprzedawali. Ale dano nam do zrozumienia, że jak pana publikacje będą u nas na stoisku, to w przyszłym roku nie dostaniemy zezwolenia od miasta na sprzedaż na Westerplatte”. Tak jest od kilkunastu lat, moje publikacje są na indeksie ksiąg zakazanych oraz są dyskredytowane głosami byłych pracowników Muzeum II WŚ, „januszów muzealnictwa” takich jak prof. Machcewicz, dr Marszalec – ludzi odpowiedzialnych za stworzenie wystawy głównej w Muzeum II WŚ zgodnej z niemiecką polityką historyczną. Na szczęście została już poprawiona przez nowe kierownictwo muzeum. Wyżej wymienieni byli historycy Muzeum II WŚ to jedyni, którym się te publikacje nie podobają, a są to też osoby odpowiedzialne za stworzenie za ponad 1 mln zł na Westerplatte wystawy, gdzie na ponad 50 wielkoformatowych gablot zaledwie pięć opowiada o obronie Westerplatte. Pozostałe skupiają się głównie na historii Westerplatte jako niemieckiego kurortu wypoczynkowego. Co ciekawe o moich publikacjach bardzo pochlebnie natomiast wyrażają się o nich bardzo m.in. wykładowcy i historycy z Akademii Sztuki Wojennej.
Jak podsumowałby więc Pan dotychczasowe działania prezydenta Gdańska w kwestii Westerplatte?
Uważam, że z takim człowiekiem jak Adamowicz nie warto rozmawiać, bo jasno już określił swoją rolę wobec Polski i polskiej historii. To jest jego wojna przeciwko Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych RP, czyli Prezydentowi Polski i Ministrowi Obrony Narodowej oraz całemu polskiemu rządowi. Tuż przed wojną pociągi jadące z Polski przez Gdańsk do Gdyni miały na bokach transparenty „Czas wziąć za pysk Gdańsk i Prusy Wschodnie”. Adamowicz chyba bardzo chce by w ten sposób Polska go potraktowała.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/408163-nasz-wywiad-adamowicz-blokuje-rewitalizacje-westerplatte