„Gazeta Wyborcza” popadła w - znany nam doskonale sprzed lat - chorobliwy ton. Defilada ją boli. Za prezydentury Bronisława Komorowskiego dziennikarze GW wraz z całą opozycją zachwycali się tak adekwatnym uczczeniem Święta Wojska Polskiego. Dziś odgrzebali swoje notatki sprzed lat, gdy to posądzali śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego o faszyzm i niezdrową fascynację militaryzmem.
Kiedy jak nie w 100-lecie niepodległości Polski hucznie i dumnie świętować zwycięstwo. 15 sierpnia przez Warszawę przejdzie największa defilada w historii Polski po 1989 roku. „Wyborcza” od wielu dni ujada na zablokowanie miasta – dokładnie tak samo jak przed historycznym szczytem NATO. Są już groźby, że jeśli żołnierze zadepczą Wisłostradę, a czołgi zniszczą nawierzchnię, zostaną wyciągnięte konsekwencje. Wraca też ta sama śpiewka o uwstecznionym patriotyzmie prawicy.
Polityka narodowej dumy służy wyłączeniu racjonalnego myślenia, a odgłos paradnego kroku i grzechot gąsienic mają zagłuszyć rzeczywistość po trzech latach rządów PiS
—pisze Paweł Wroński w dzisiejszym wydaniu GW. Jakże przypomina to głosy z roku 2007, kiedy to gazeta z Czerskiej łajała prezydenta Kaczyńskiego.
Patriotyzm jest jak rasizm. Nie ma żadnego uzasadnienia moralnego - jest zbędnym reliktem przeszłości, pozostałością po czasach, gdy hordy plemienne wiodły wojny o terytorium, żywność i kobiety
— pisał 16 sierpnia 2007 w „Wyborczej” Tomasz Żuradzki, krytykując defiladę pod patronatem śp. Lecha Kaczyńskiego.
Powiedzmy wprost: fascynacja militariami to smutny relikt naszej ewolucji i przeszłości plemiennej. Krwawe porachunki między grupami konkurującymi o terytorium, żywność i kobiety nie są typowe wyłącznie dla homo sapiens - większość naczelnych jest równie brutalna jak ludzie, a przemoc stosuje przede wszystkim wobec członków innych grup. To właśnie po małpach odziedziczyliśmy te cechy, które owocują tak dziś gloryfikowanym przez prawicę egoizmem plemiennym czy narodowym
— sączył dziennikarz „Wyborczej”, manipulując tak, by czytelnik skutecznie skojarzył plemienną hordę z Lechem Kaczyńskim i politykami PiS.
W XX wieku największe pokazy potęgi militarnej urządzały zbrodnicze dyktatury - komunistyczne i faszystowskie. Dziś defilady wojskowe są nieodłącznym elementem autorytarnych rządów Putina. Od środy stały także znakiem rozpoznawczym karykaturalnych rządów naszych bliźniaków. Państwo, które nie jest w stanie zbudować ani kilometra równej autostrady, nie jest w stanie rozwiązać problemów służby zdrowia, ba, nie jest w stanie uchwalić nawet poprawnej ustawy lustracyjnej, urządziło ludowi igrzyska
– pisał Żuradzki. Nie był w swojej ocenie odosobniony.
Przypomnijmy, zapomnianego dziś zupełnie, Romana Kurkiewicza i jego manifest. Ówczesny naczelny „Przekroju” oświadczył, że bliżej mu do postaw anarchistycznych, niż do „patriotycznego zadęcia”.
Pojęcie patriotyzmu jest pojęciem opresyjnym, wykorzystywanym do tego, żeby budować fałszywe poczucie własnej tożsamości; pojęciem, które grupuje ludzi według niejasnych kryteriów. To nie jest mi bliskie pojęcie. Wolę tych, którzy wstrzemięźliwie traktują to słowo, a nie wpisują je sobie na czoło, na sztandary i na transparenty, bo tym ludziom głęboko nie ufam
-– pisał Kurkiewicz, dodając:
Flagi polskiej nie wywieszam. Do orła mam stosunek ciepły jako do ptaka, który lata i którego miałem przyjemność kilkakrotnie w życiu widzieć na wolności. Hymnu nie śpiewam, nie lubię takiego epatowania taką formą patriotycznego zadęcia
— pisze.
Więcej miał podobnych sobie. Któregoś roku wyszli razem na Krakowskie Przedmieście. Widać było ich „ciepły stosunek do orła, jako do ptaka”. Tym cieplejszy, że orzeł z czekolady. Flagę narodową zamienili na różowe chorągiewki i świętowali razem z prezydentem Komorowskim. Co ciekawe, nie mieli do niego ani cienia pretensji, gdy 15 sierpnia 2014 postanowił urządzić jednak defiladę na Święto Wojska Polskiego. Nikt wtedy nie wygłosił krytycznych uwag. „Gazeta Wyborcza” usłużnie i obficie relacjonowała to wspaniałe wydarzenie…
CZYTAJ WIĘCEJ: Defilada Komorowskiego prawie jak parada Kaczyńskiego. Wojska barwne, ale duch słaby… ZOBACZ ZDJĘCIA
Pomimo usilnych starań „Wyborczej”, która tak silnie dopingowała ówczesny obóz władzy, że bez szemrania połknęła własny język, porównanie defilad prezydenta Komorowskiego z defiladą prezydenta Kaczyńskiego mówiło wszystko. Pamiętamy zresztą w jakiej kondycji była wtedy polska armia, która wynajmowała nawet agencje ochrony do pilnowania koszar.
Dlaczego więc za Platformy defilowanie w Święto Wojska Polskiego nie przeszkadzało, a dziś jest tak znienawidzone? Bo pokazuje siłę państwa. Miałki patriotyzm Komorowskiego, który układał się z Rosją i spełniał oczekiwania unijnych komisarzy, nie mógł nikomu zaszkodzić. Był na tyle bezobjawowy, że nikt nie musiał z nim walczyć. Jakże to różne od tego, co prezentował śp. Lech Kaczyński i Andrzej Duda. Dziś patriotyzm to jednoznaczna postawa, służąca obronie suwerenności silnego państwa. To historyczna świadomość, oddanie hołdu bohaterom i wymierzenie sprawiedliwości ich prześladowcom. To krzewienie miłości do ojczyzny i odpowiedzialności za nią w kolejnych pokoleniach. Jakże bardzo muszą się tego wszystkiego bać elity III RP i zagraniczni ujeżdżacze podległego niegdyś kraju znad Wisły…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/407976-skad-ta-niechec-do-defilady-kilka-slow-o-glupocie-i-strachu