To ludzie, którzy w najlepszym razie zostali w relatywizmie poznawczym, czyli próbie godzenia zła z dobrem, niesuwerenności z suwerennością, bądź żyjący w kwadraturze koła polegającej na tym, że nie mogą się wyzwolić z oparcia swojej biografii na PRL-owskim systemie antywartości, bo służyli antypaństwu
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Jan Żaryn, senator PiS.
wPolityce.pl: Totalna opozycja podważa sens defilady w Święto Wojska Polskiego. Rafał Trzaskowski mówi wprost o „gigantomanii” i „olbrzymim spektaklu”. Jak odbiera Pan ten atak?
Prof. Jan Żaryn: Mam nadzieje, że warszawiacy, a pewnie nie tylko oni, bo przyjedzie bardzo dużo ludzi spoza stolicy, czekają na tę defiladę, ponieważ mamy bardzo duży szacunek do polskich sił zbrojnych. Można powiedzieć, że jest on wkodowany genetycznie. Chce nam się on kojarzyć z czynem zwycięskim, patriotycznym i niepodległościowym jednocześnie, bo taką mamy historię. W związku z tym taka defilada jest znakiem suwerenności i odpowiedzi na pewne zapotrzebowanie Polaków do wyrażenia szacunku do tradycji polskiego oręża, szczególnie w kontekście 1920 roku. Bo mamy tutaj do czynienia z dwoma wspierającymi się świętami. Z jednej strony rocznica Cudu nad Wisłą, z drugiej strony Święto Wojska Polskiego. W kontekście tego historycznego zwycięstwa chcemy patrzeć też na bieżące obowiązki, ale i odpowiedzialność Wojska Polskiego. Tego dnia przypada również uroczystość Wniebowzięcia Matki Boskiej. Niewątpliwie rok 1920 będzie dla nas zawsze kojarzył się z płaszczem maryjnej opiekuńczości, który spowodował, że wygraliśmy wówczas wbrew nadziei i racjonalnym argumentom, które ówczesnej Europie Zachodniej podpowiadały, że jak najszybciej należy się układać z bolszewikami kosztem polskiej suwerenności. Także kontekst stulecia odzyskania niepodległości jest ważnym argumentem, by to poczucie suwerenności Polski dzisiaj wzmacniać w społeczeństwie.
Niektórzy żartują, żeby tylko Ewa Gawor nie rozwiązała tej defilady, jak uczyniła to z Marszem Powstania Warszawskiego. Wiemy, że skończyła Wyższą Szkołę Oficerską im. Feliksa Dzierżyńskiego w Legionowie. Każdy za czasów Kiszczaka mógł dostać się na takie studia, czy raczej kierowano tam osoby, które później miały być przydatne władzy?
Wedle mojej wiedzy zarówno ta szkoła, jak i wszystkie inne, które kształciły potencjalnych wykładowców dla Służby Bezpieczeństwa i kadry oficerskiej LWP, miały ewidentne zadanie wykształcić kadrę fachowców, która miała służyć interesom strategicznym Związku Sowieckiego i Układu Warszawskiego. A na gruncie wewnątrz polskim (szczególnie szkoły MSW) miały służyć PZPR-owi, jako partii, która miała utrzymywać się u władzy w różnych warunkach zmieniającej się rzeczywistości, jeśli chodzi o nacisk społeczeństwa, które tej władzy na ogół nie tolerowało. Gdy próbujemy definiować państwo, jako państwo polskie, które służy narodowi, to PRL był antypaństwem. W związku z tym te wszystkie kadry, które służyły podtrzymywaniu tamtego antypaństwa, demobilizującego i niszczącego naturalne skłonności wolnościowe narodu oraz służącego obcej doktrynie politycznej i militarnej, na pewno nie mieszczą się w porządku demokratycznego i suwerennego państwa polskiego, jeśli nie zmienili swoich poglądów, i nie potrafili przejść traumy odrzucenia własnej biografii. Ci ludzie na ogół rozumieją, że tkwili w jakimś źle, ale nie potrafią się z tego wyrwać.
Mąż Ewy Gawor gen. Mirosław Gawor, były szef BOR, był tak jak ona funkcjonariuszem MO i skończył tę sama szkołę, co żona. Dziś jednak atakuje ustawę dezubekizacyjną, która go objęła mówiąc, że „zostali okradzeni”. To pokazuje, że nie chcą faktycznie dokonać rachunku sumienia?
To ludzie, którzy w najlepszym razie zostali w relatywizmie poznawczym, czyli próbie godzenia zła z dobrem, niesuwerenności z suwerennością, bądź żyjący w kwadraturze koła polegającej na tym, że nie mogą się wyzwolić z oparcia swojej biografii na PRL-owskim systemie antywartości, bo służyli antypaństwu. Oni nie mogą pasować z tym bagażem poglądów do rzeczywistości, którą wybraliśmy świadomie jako państwo suwerenne i demokratyczne. Nie można bowiem pożenić porządku suwerenności ze stałym przylgnięciem do własnej biografii, która była uwikłana w współtworzenie na różnych szczeblach porządku niesuwerenności i polityki antynarodowej. Wszystko wskazuje na to, że to pokolenie nie jest w stanie siebie przeskoczyć, gorzej jeżeli ma jakiekolwiek stanowiska i przez to przenosi swoje traumy na grunt Polski suwerennej, gdzie już nie musimy żyć w ich traumach.
Ewa Gawor powinna więc złożyć urząd szefowej Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu m.st. Warszawy?
Moim zdaniem wszyscy, którzy podlegają dekomunizacji, gdyby takowa kiedykolwiek nastąpiła, nie powinni pełnić funkcji publicznych w demokratycznym i suwerennym państwie, ponieważ zaburzają jego logikę z racji niemożności wyrwania się z własnych życiorysów. Już pogodziliśmy się z tym, że to biologia rozwiąże nam dopiero ten dylemat. Ale tylko pod warunkiem, że dzisiejsze pokolenie 40-latków zacznie przejmować znaczniejszą część odpowiedzialności za państwo. To pokolenie rodzące się na ogól w latach 70., które nie jest już obarczone wspomnianą kwadraturą koła.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
-
TYLKO DLA PRENUMERATORÓW – MAMY 100 KSIĄŻEK W PREZENCIE!
Zapraszamy do skorzystania z nowej promocyjnej oferty rocznej prenumeraty pakietu: tygodnik „Sieci” i miesięcznik „Sieci Historii”.
Każdy, kto teraz wykupi prenumeratę, otrzyma GRATIS książkę Jacka i Michała Karnowskich „Pilnujmy Polski!”. Regulamin promocji dostępny jest TUTAJ!
W prenumeracie nawet do 40% taniej. Pospiesz się!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/407730-prof-zaryn-szkola-im-dzierzynskiego-szkolila-kadry-sb