Od kilku tygodni w przekazie środowisk narodowych dominuje jeden temat: imigracja. Ale nie ta, która była tematem numer jeden kilka miesięcy temu, islamska i unijno-przymusowa, ale ta cicha, ekonomiczna, z Azji i Afryki, która wyraźnie narasta.
Powody pojawienia się tej tematyki są trzy.
Po pierwsze widoczna gołym okiem w wielkich miastach, zwłaszcza w Warszawie, coraz większa liczba pracujących osób z innych kręgów kulturowych. Centrum stolicy Polski w wielu miejscach przypomina już multikulturalny Berlin.
Po drugie, brak reakcji władz i odpowiednich służb na ujawnienie w tygodniku „Sieci” procederu masowego nielegalnego sprowadzania imigrantów do Polski.
Dziennikarze śledczy Marek Pyza i Marcin Wikło wykonali przy pisaniu tego tekstu precyzyjną robotę dokumentacyjną, wskazali luki w systemie, udowodnili prowadzoną na szeroką skalę działalność mafijną. Ale nie wywołało to żadnej reakcji. Powstaje wrażenie, że ta furtka jest przez kogoś otwierana świadomie.
Po trzecie, mamy zapowiedzi opublikowania jesienią nowej strategii rządu w sprawie imigracji, która, jak wszystko wskazuje, ma szerzej otworzyć polskie granice dla imigrantów zarobkowych, także z innych kręgów kulturowych. Potwierdzają te sygnały wypowiedzi minister Jadwigi Emilewicz. Do jej słów często odwołują się liderzy Ruchu Narodowego, np. Krzysztof Bosak:
Ten widoczny gołym okiem napływ był jednym z tematów mojej i Jacka Karnowskiego rozmowy z premierem Mateuszem Morawieckim.
Warto wrócić do tego wywiadu:
TYGODNIK SIECI: Mówiliśmy o demografii: Marek Pyza i Marcin Wikło na łamach tygodnika „Sieci” alarmują, że do Polski płynie niekontrolowana rzeka imigrantów, także z Azji, nad którą nasze państwo nie panuje. Czy rząd godzi się na imigrację zarobkową na dużą skalę?
PREMIER MATEUSZ MORAWIECKI: Jeżeli jest zapotrzebowanie na rynku pracy, którego Polacy nie mogą czy nie chcą wypełnić, to niepodjęcie rękawicy obniża nasz wzrost gospodarczy. Bo PKB rośnie ze względu na trzy czynniki: kapitał, pracę, technologię. Kapitału wciąż mamy za mało, jest on z Polski wypłukiwany za sprawą modelu gospodarczego przyjętego przez III RP. To jest tych 100 mld zł brutto, o których mówię od wielu lat, jakie wypływają z Polski co roku w ramach wypłacanych odsetek i dywidend dla zagranicznych inwestorów. Technologie rozwija się przez lata, więc zostaje nam praca. Jakość pracy i organizacja pracy. Przy bezrobociu obliczanym przez Eurostat na 3,8 proc., przy niskiej mobilności społecznej nasze rezerwy są wyczerpane, a przecież mamy przed sobą dekadę dużych inwestycji o znaczeniu strategicznym: infrastrukturalnych, energetycznych.
Dziennikarze tygodnika „Sieci” alarmują jednak, że wyspecjalizowane agencje ściągają ludzi, fikcyjnie kreując zapotrzebowanie. Później ci ludzie gdzieś znikają, może w Europie, może w Polsce. Czy tego systemu nie należy jakoś uszczelnić?
Na pewno system powinien być sprawny i szczelny. Ale dziś z każdego zakątka Polski płyną do mnie apele o ręce i głowy do pracy. Szacunki mówią, że już w tej chwili brakuje w Polsce ok. 150 tys. pracowników. Chciałbym, żeby w tej sytuacji wróciła do nas choć część emigrantów, którzy wyjechali na Zachód. I mogę powiedzieć, że dziesiątki tysięcy już wróciły. Bez rąk do pracy, bez ludzi nie przyciągniemy inwestycji. Szefowie banku Standard Chartered, który otworzy u nas duże centrum inżyniersko-informatyczne, a więc da bardzo dobre miejsca pracy, mówili mi, że obawiają się właśnie wysyconego rynku pracy. Oni też myślą o ściąganiu Polaków z Wielkiej Brytanii i kilkadziesiąt osób już zachęcili. Zauważcie panowie, że 2/3 wszystkich miejsc pracy, które powstały w europejskim przemyśle w 2017 r., powstały w Polsce.
Tu pojawia się popularny argument, że imigracja, czy to z Ukrainy, czy Azji, wstrzymuje podwyżki zarobków w Polsce, a tym samym nakręca emigrację z Polski.
Podwyżki płac w Polsce przewyższają inflację trzykrotnie, przewyższają wzrost produktywności, i są najwyższe od 25 lat. Na Radzie Dialogu Społecznego nie słyszę raczej głosów, że podwyżki przebiegają zbyt wolno. Oczywiście, każdy chciałby zarabiać więcej, ale pensje w Polsce rosną całkiem przyzwoicie. A jednocześnie maleją nierówności. Na przykład w Warmińsko-Mazurskiem przyrost wynagrodzeń jest wyższy niż w Wielkopolsce. Współczynnik Giniego, opisujący nierówności społeczne, spadł w Polsce po raz pierwszy poniżej 30 proc., kiedy jeszcze 10 lat temu wynosił blisko 40.
To ważne słowa i poważne argumenty. Dorobek szefa rządu w obszarze gospodarki (40 miliardów złotych więcej w budżecie 2017 niż rok wcześniej!) nakazuje wzięcie ich pod uwagę. Ale trzeba też jasno powiedzieć, że jednym z najważniejszych zobowiązań wyborczych obozu Zjednoczonej Prawicy było uniknięcie błędów popełnionych na Zachodzie, gdzie w pościgu za procentami wzrostu gospodarczego (za czym szła potrzeba taniej siły roboczej) przekonstruowano całkowicie społeczeństwa.
Analizując tamte doświadczenia możemy być już pewni, że prędzej czy później przychodzi słona cena za krótkoterminowe zyski z imigracji z innych kultur. Tradycyjna europejska i chrześcijańska tożsamość, nawet symbole religijne, zaczynają być wypłukiwane pod hasłami koniecznej rzekomo tolerancji dla przybyszów. To są procesy niemożliwe do odwrócenia, świadomie zresztą przyspieszane przez dążącą do rewolucji kulturowej lewicę. Tak było we Francji, Niemczech, krajach skandynawskich, tak będzie i u nas.
Polacy to czują i uważam, że jeżeli rząd i cały obóz konserwatywny stworzy wrażenie, że w tej sprawie lawiruje, że nie mówi prawdy, otwiera po cichu furtkę, to da to dużą premię środowiskom na prawo od PiS, w tym narodowcom. I to wcale w nie tak długiej perspektywie. Ale oczywiście nie to jest najważniejsze, a wspomniane skutki społeczne. Trudno się nie zgodzić z tezą, że to miliony Polaków, którzy opuścili Polskę w ostatnich dekadach, a także ci, którzy znaleźli się poza Polską po II Wojnie Światowej, powinny być pierwszym celem naszej polityki imigracyjnej. Podstawowym zaś środkiem do walki z kryzysem demograficznym musi być polityka prorodzinna.
Warto zwrócić uwagę, że nie wywołuje większych problemów napływ pracowników z Ukrainy - bo nie niesie, w każdym razie obecnie, napięć kulturowych.
W sprawie imigracji do Polski rząd musi działać i komunikować się ze szczególną precyzją i uczciwością.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/407555-w-sprawie-imigracji-rzad-musi-komunikowac-sie-precyzyjnie