Pisze Ewa Siedlecka (dziennikarka/bojowniczka, uczestniczka blokad na Krakowskim Przedmieściu) w „Polityce”, że Sąd Najwyższy „zawieszając” (daję cudzysłów, bo nie ma to żadnej mocy prawnej) przepisy o wieku emerytalnym sędziów
zrobił to, o co apelowano do niego publicznie, m.in. na naszych łamach.
I prawdę pisze. Ale też wstydu nie ma, publicznie przyznając, że Sąd Najwyższy może działać pod dyktando prasy. Cóż jednak się dziwić, skoro swego czasu senator Platformy Obywatelskiej Jan Rulewski przyznał, że są sędziowie, których PO może uznać za „swoich”.
Powtórzono to potem na bannerze pojawiającym się na protestach opozycji w sprawie sądownictwa, głoszącym:
nie oddamy sądów!
Uderzające jest w całej tej dyskusji, jak bardzo establishment III RP uważa sądy za swoją własność, mającą służyć wyłącznie ochronie jej interesów, i jak bardzo uważa ten stan rzeczy za naturalny, jedyny możliwy. Każdy, kto trochę był po sądach ciągany, zwłaszcza w sprawach medialnych czy zahaczających o politykę, nie dziwi się specjalnie, bo wszelakie bezczelności od zawsze się tam działy. Ale jednak otwarta bezczelność publicznego głoszenia takiego podejścia, zaskakuje.
Może i dobrze, może bez tego nie dałoby się tej reformy przeprowadzić.
Swoją drogą, śmieszą mnie dywagacje, że po ewentualnej zmianie władzy obecna opozycja skorzysta z tworzonych dziś narzędzi. Ta teza zakłada, że dziś sądy są niezależne, a to nieprawda. W rzeczywistości gorzej pod względem upolitycznienia być nie może. Establishment opozycyjny żadnych narzędzi nie potrzebuje, jego panowanie w sądownictwie było totalne i nadal jest potężne.
Sporo nam mówi o co naprawdę chodzi w tej sprawie przypadek Piotra Najsztuba. Przypomnijmy doniesienie portalu wPolityce.pl z jesieni 2017 roku:
W czwartkowy wieczór na jednym ze skrzyżowań Konstancinie-Jeziornie kierowca Chevroleta potrącił kobietę przechodzącą na pasach. Poszkodowana 77-latka trafiła do szpitala z urazem żeber. Mimo, że policyjni śledczy nie potwierdzają tożsamości sprawcy, „Super Express” przekonuje, że chodzi właśnie o Piotra Najsztuba.
Na dodatek inne informacje w tej sprawie, które do tej pory były jedynie medialnymi doniesieniami, teraz zostają potwierdzone przez piaseczyńską policję. Kierowca nie posiadał ważnego OC, jak również wiele lat temu stracił prawo jazdy.
Kierowca samochodu, który w nią uderzył , nie posiadał przy sobie prawa jazdy. Sprawdzamy, czy miał on uprawnienia do prowadzenia pojazdu. Na razie wiemy, że w 2008 roku prawo jazdy zostało mu zatrzymane za przekroczenie dozwolonej liczby punktów karnych i odesłane do starostwa
— powiedział w rozmowie z Wirtualną Polska kom. Jarosław Sawicki, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie.
Koleżanki i koledzy z portalu wPolityce.pl zatytułowali to doniesienie tak:
O naiwni (wybaczcie)! Dla kogo beznadziejna, dla tego beznadziejna. Bo w tych dniach dowiedzieliśmy się, że
Sąd Rejonowy w Piasecznie skazał dziennikarza Piotra N. za spowodowanie wypadku drogowego w październiku 2017 r. Mężczyzna ma zapłacić 6 tys. zł grzywny i 10 tys. zł nawiązki 77-latce, którą potrącił. Ma też pokryć koszty sądowe. Wyrok jest nieprawomocny.
Wywołało to oczywiście oburzenie opinii publicznej, bo kara jest w odbiorze społecznym rażąco niska.
Zareagował też Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro.
Chcę jasno podkreślić: nie domagam się jakiegoś przykładnie ostrego ukarania pana Najsztuba, nie o żadną żądzę krwi tu chodzi. Człowiek może popełnić błąd, upaść. Ale sprawiedliwość wymaga jasnego postawienia sprawy, zważenia tego uczciwie. Mamy po jednej stronie celebrytę, osobę de facto publiczną, rażąco naruszającego prawo przez wiele lat, po drugiej krzywdę ludzką, narażenie zdrowia i życia. I wyrok, który jest w odbiorze społecznym kpiną z poczucia sprawiedliwości, jest sprzeczny z doświadczeniem życiowym zwykłych Polaków, którzy czują, co ich by w takiej sytuacji spotkało.
Żadnego wyjaśnienie rażąco niskiego wyroku opinia publiczna nie usłyszała, sędzia nie czuł nawet, że popełnia jakąś niezręczność. Nie zatroskał się o innych, którzy mogą znaleźć się na trasie jakiegoś innego celebryty jadącego bez prawa jazdy. Ale nie zatroskał się także o wizerunek swojej kasty, co też nam sporo mówi.
Może miał rację? Wszak pani Ewa Siedlecka ani nikt inny w „Polityce” nie zaapeluje do tego i żadnego innego sądu, by jednak przyzwoicie się zachowywał. Kto by się tam staruszką przejmował.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/407391-sprawa-najsztuba-pokazuje-o-co-chodzi-w-bitwie-o-sady