W niebyt medialny szczęśliwie odszedł sędzia Waldemar Żurek, będący synonimem najgorszych cech polskiego wymiaru sprawiedliwości III RP. Szczęśliwie dla opinii publicznej, która z obrzydzeniem odwracała oczy, kiedy pojawiała jego postać na ekranie.
Natura jednak nie znosi próżni. Na miejsce Waldemara Żurka natychmiast pojawiło się jego zwielokrotnione wcielenie - rzecznik Sądu Najwyższego Michał Laskowski. O wiele groźniejszy, bo bardziej inteligentny. I nieporównanie bardziej przebiegły. Osobnik chłodny, wyrachowany. Pod maską rzekomego obrońcy zapisów konstytucji, niezależności i niezawisłości sędziowskiej, w sposób szczególnie perfidny, walczy, jak większość sędziów, „żeby było jak było”. Z wysokości Sądu Najwyższego, do którego awansował zapewne dzięki obłości charakteru i obycia, wszystkich zwolenników reformy traktuje albo jako ludzi niedouczonych, albo niewłaściwie interpretujących tajniki skomplikowanych przepisów. Przekonuje naokoło. że tylko on poprawnie rozumie i interpretuje wszystkie decyzje i opinie torpedujące reformę. Tak się dziwnie składa, że zawsze tłumaczy je na korzyść „nadzwyczajnej kasty”. Wypełnia skrupulatnie powierzone mu zadanie - okopanie się Sądu Najwyższym w dotychczasowym kształcie strukturalnym i kadrowym, pod skrzydłami niezrównanej i wiecznie rządzącej prezes Małgorzaty Gerdsorf.
O co ten rwetes i napaść na sędziów? - dziwi się Michał Laskowski. - Przecież zawieszenie działania niektórych przepisów nie kończy sprawy. Sąd Najwyższy zadał tylko pytanie – bezczelnie udaje naiwnego – bo nie wypada mi użyć „udaje głupiego” - rzecznik Michał Laskowski. Doskonale wie, że zadanie pytania Europejskiemu Trybunałowi Sprawiedliwości, gdyby miało ono moc prawną, jest praktycznie odłożeniem reformy na kilka miesięcy. Do czasu nadesłania odpowiedzi przez Trybunał. To tylko w przypadku, gdy ta odpowiedź będzie brzmieć, że Trybunał nie ma zastrzeżeń do przepisów ustawy, o które zapytał Sąd Najwyższy. Co będzie, jeśli Trybunał podzieli wątpliwości Sądu Najwyższego? Rząd stanie przed problemem, czy ma kontynuować reformę wbrew stanowisku Trybunału? Wystarczy sobie wyobrazić „trzęsienie ziemi” jakie by groziło Polsce, gdyby wprowadzała reformę.
Spróbujmy oddać się na chwilę myśleniu spiskowemu. Czy trudno sobie wyobrazić, że manewr z zawieszeniem ustawy został wcześniej wymyślony wewnątrz Trybunału Sprawiedliwości, jako forma koła ratunkowego rzuconego polskiemu sądownictwu?
Mamy tam przecież swojego przedstawiciela, który nie ukrywa, że jest zażartym przeciwnikiem reformy. A jeśli uzgodniona jest również odpowiedź Trybunału? Czy to naprawdę, absurdalne założenie?
Wracając do rzecznika Michała Laskowskiego, warto zwrócić uwagę na dwie jego wypowiedzi. W jednej z telewizji wspaniałomyślnie dopuszcza możliwość krytyki decyzji Sądu Najwyższego, zawieszającą niektóre przepisy ustawy. Każdy ma prawo do wypowiadania własnej opinii. Kancelaria Prezydenta również. Prezydent nie może jednak nie respektować postanowienie Sądu Najwyższego.
Z kolei w rozmowie z jedną z codziennych gazet, Michał Laskowski posuwa się do groźby wobec prezydenta. Jeśli prezydent będzie podejmował decyzje o przejściu sędziów Sądu Najwyższego w stan spoczynku, nie czekając na rozstrzygnięcie Trybunału Sprawiedliwości, „będzie dopuszczał się złamania prawa z potencjalnymi formami odpowiedzialności w przyszłości”. Zaś po chwili dodał: „Istnieje potencjalna odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu”.
Ciekaw jestem, czy sędziowie mogą stawać przez Trybunałem Stanu? Oczywiście tylko ci, którzy na to zasłużą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/407197-przebiegly-rzecznik-broni-swoich-z-nadzwyczajnej-kasty