Patryk Jaki idzie dobrą ścieżką, pokazując różne oferty programowe dla różnych segmentów wyborców. Nie dzieli wyborców z względu na płeć czy poziom zamożności, ale bardziej wnikliwie składa im różne oferty
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Waldemar Paruch, politolog, pełnomocnik prezesa Rady Ministrów ds. utworzenia i funkcjonowania Centrum Analiz Strategicznych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Prof. Chwedoruk o inicjatywie „100imy pod blokiem”: „Jaki dotarł do wszystkich, do których chciał dotrzeć”
Czy mieszkańcy stolicy stoją przed alternatywą Warszawy pragmatycznej Jakiego i ideologicznej Trzaskowskiego?
prof. Waldemar Paruch: To nie jest dobra perspektywa patrzenia na wybory. Mamy do czynienia z dwoma segmentami elektoratu. Część z nich jest mocno zdeterminowana ideologicznie i kieruje się wyborami politycznymi na bazie aksjologii. W Warszawie to wyraźnie widać, być może ze względu na duży elektorat lewicowo-liberalny. To w kontekście Patryka Jakiego jest pewien problem, ponieważ ten elektorat jest większy niż w innych miastach w Polsce, a szczególnie z tzw. „Polską prowincjonalną”. elektorat prawicowy jest również silnie motywowany ideologicznie. W obu przypadkach wybory są jednoznaczne: albo głosujemy na Trzaskowskiego, albo na Jakiego. Mamy też drugą część elektoratu, liczniejszego w rozumieniu całościowym, który rozumuje w kategoriach pragmatycznych. Są to wyborcy uwzględniający przede wszystkim swój interes grupowy lub jednostkowy. Wybory postrzegają w kategoriach materialnych i prestiżowych lub za pomocą rozumienia kontekstowego i sytuacyjnego. Takie dzielenie Warszawy nie oddaje zatem złożoności sytuacji politycznej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: PO w alternatywnej rzeczywistości. Atakuje Jakiego ws. reprywatyzacji: „Tuszuje kwestie, które stawiane są na wokandzie komisji”
Patryk Jaki dokonał tego porównania po tym, jak Rafał Trzaskowski stwierdził, że od budowy dróg ważniejsze jest odsunięcie PiS od władzy.
To klasyczne rozumowanie Rafała Trzaskowskiego w kategoriach „anty PiS”. To było stałym elementem kampanii PO w 2007 i 2011 roku, ale pamiętajmy, że w 2015 roku zakończyło się ono klęską. Rafał Trzaskowski wchodzi w styl rozumowania anachronicznego i bardzo skostniałego, ale jako polityk ma prawo tak sobie organizować kampanię wyborczą w kategoriach powstrzymania Prawa i Sprawiedliwości, a nie programu dla mieszkańców Warszawy.
I w tym celu powrócił do koncepcji „ławki Rafała”, na której tym razem posadził swoją rodzinę? Wielu komentatorów postrzega to jako kolejną wpadkę wyborczą Trzaskowskiego.
Popatrzmy na to trochę inaczej. Każdy event musi czemuś służyć. Nie bardzo wiem, jaki był cel sięgnięcia akurat po taki środek w kampanii wyborczej. Jeśli miało to ocieplać jego wizerunek poprzez pokazanie się z rodziną, to mam pytanie, po co? Być może miało to jakiś cel, ale ja go nie widzę. Nie dostrzegam uporządkowanego programu dla mieszkańców Warszawy. Być może kampania Trzaskowskiego ma tylko charakter wizerunkowy. Jeśli tak, to nie jest to dobry pomysł. Takie rozwiązania są natomiast stosowane w grze politycznej.
O wiele bardziej dynamicznie wygląda kampania Patryka Jakiego. Czy przyniesie to zamierzony skutek i przekona niezdecydowanych wyborców?
W przypadku kampanii Jakiego mamy wiele ofert programowych adresowanych do różnego typu wyborców. To jest to, co się robi w nowoczesnych kampaniach wyborczych, czyli dokonuje się segmentacji wyborczych. Jeżeli mamy apel do wszystkich wyborców, to jest on skierowany tak naprawdę do nikogo. Wyborcy w Warszawie są grupą bardzo złożoną. Mamy dużo osób, które osiedliły się w Warszawie całkiem niedawno. Są ogromne różnice pomiędzy poszczególnymi dzielnicami. Co innego trafia do mieszkańców Wilanowa, a co innego do mieszkańców Ursynowa. Te różnice wynikają m.in. z czasu zasiedlenia i zamożności. Działania komisji weryfikacyjnej mają miejsce tylko w trzech dzielnicach, w których miało miejsce złodziejstwo kamienic. Hasła związane z reprywatyzacją nie są natomiast interesujące dla mieszkańców Ursusa czy Białołęki, ponieważ tam ten problem nie wystąpił. Warszawa jest bardzo złożonym organizmem o specyficznym sposobie zasiedlania wynikającym z tragedii II wojny światowej. Patryk Jaki idzie dobrą ścieżką, pokazując różne oferty programowe dla różnych segmentów wyborców. Nie dzieli wyborców z względu na płeć czy poziom zamożności, ale bardziej wnikliwie składa im różne oferty. Słyszymy coraz to nowe propozycje. Pozostaje natomiast obszar wizerunkowy i tutaj jest większa potrzeba pracy dla kandydata Zjednoczonej Prawicy, ale chyba jeszcze nie na tym etapie kampanii wyborczej, która oficjalnie się jeszcze nie zaczęła. Obie strony dopiero przygotowują się do ostatecznego starcia, tym bardziej, że pojawili się w przestrzeni publicznej inni kandydaci, którzy też będą mieli pewien wpływ na to, co się będzie działo.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Przypadek, awaria czy celowe działanie? Transmisja z konferencji Trzaskowskiego przerwana podczas pierwszego pytania. WIDEO
Kto z tych kandydatów, Pańskim zdaniem, może najbardziej namieszać w wyborach?
Bardzo wiele dla tych kandydatów będzie zależało od ich aktywności w kampanii wyborczej. Nie ma tutaj jakiegoś mocnego zdeterminowania wynikającego z układu socjopolitycznego. SLD ma solidną bazę w skali Polski. Wybory na prezydenta Warszawy są bardzo spersonalizowane. Poza żelaznymi elektoratami wyborcy chwiejni i niezdecydowani bardzo dużą uwagę zwracają na to, kim jest kandydat, na którego głosują. Głosują za albo przeciw danej osobie. Te elementy negatywne są też ważne w kampaniach wyborczych, jeśli nawet nie ważniejsze od motywacji pozytywnej.
Jakie znaczenie dla wyniku wyborów mają komentarze internetowe? W mediach społecznościowych ma miejsce lawina komentarzy na temat kandydatów. Ostatnio Patryka Jakiego zaatakowano za pomocą botów.
Nie przesadzałbym ze znaczeniem internetu w kampaniach wyborczych. On jest ważny, bo wiemy, że są dwa typy bezpośredniego kontaktu kandydata z wyborcą. Coraz częstszy jest kontakt internetowy z osobą siedzącą przy komputerze, ale pozostają też spotkania w rzeczywistości. W internetowej przestrzeni w Warszawie mamy pewną równowagę. Silniejsza rywalizacja ma miejsce w mediach. Obie strony sporu politycznego czytają odrębne gazety, korzystają z innych portali internetowych, używają innego języka, mają swoich bohaterów i symbole. Zanika przestrzeń wspólna, co jest bardzo niebezpieczne dla wspólnoty politycznej. W Warszawie widać to ze względu na zwiększoną reprezentatywność elektoratu lewicowo-liberalnego, który jest bardzo radykalny, co pokazują częste manifestacje w Warszawie. Ich zasadniczą część stanowią mieszkańcy stolicy.
Rozmawiał Paweł Zdziarski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/407190-nasz-wywiad-prof-paruch-o-patryku-jakim