Każdy chciałby żyć długo, to naturalne. Cieszyć się obecnością bliskich, sukcesami dzieci, oglądać zmieniający się świat, zwiedzać go, dziwić postępowi technologicznemu. Ja mam jeszcze jedną przesłankę. Chciałbym zobaczyć, jak z perspektywy kilkudziesięciu lat będą widziane wydarzenia, których jesteśmy świadkami. Jak w książkach opisywany będzie koniec drugiej dekady XXI wieku, gdy Europa dawała sobie wyrywać tożsamościowe korzenie, a w najwspanialszym kraju globu rządy reformatorskiej ekipy próbowano topić w lawie histerii i hipokryzji.
Oczywiście nie trzeba wcale tak długiego dystansu, by dostrzec kuriozalność amoku, w którym kręci się spora część polskich „elit”, i którym zaraża – w jakiejś mierze całkiem skutecznie – pewną część obywateli. Wystarczy chłodna głowa (wiem, pogoda nie sprzyja), trzeźwe spojrzenie, odporność na toporną propagandę.
Widać wówczas wyraźnie, z czym mamy do czynienia. Wystarczy kilka przykładów z ostatnich dni.
Obserwujemy groteskową wręcz podmianę pojęć, gdy apoteozę anarchii i pospolitego chuligaństwa nazywa się wolnością i walką o demokrację.
Biuletyn, który długie lata współrządził Polską (to o to przecież chodzi przy Czerskiej), wydaje ostatnie tchnienia i ogłasza IV rozbiór. Właśnie ci, którzy biegną Targowicką ścieżką…
Niedouczeni ignoranci pozują na analityków i kompromitują się pseudo-historycznymi porównaniami, jak rzecznik drugiej siły politycznej, który nie zna nawet definicji wyroku sądowego i ma zerową wiedzę o totalitaryzmie sprzed ponad pół wieku.
Wyfiokowana pańcia, która ani o bezpieczeństwie ani zarządzaniu kryzysowym nie ma bladego pojęcia, ogłasza się sądem, który zdecyduje, kiedy rozgonić z ulic maszerujące towarzystwo, bo nie podoba jej się, jakim krokiem spacerują. Jak to dobrze, że jej władza jest tak ograniczona i powoli się kończy.
Aspirujący do rządzenia stolicą najbardziej europejski, elitarny, wykształcony poliglota broniący wolności mediów syczy do zadającego niewygodne pytania dziennikarza: „Nazwisko i funkcja!”, niczym funkcjonariusz z czasów słusznie minionych. Dobrze, że nie wyjął kastetu.
Kto jest I prezesem Sądu Najwyższego? Niech zdecyduje sondaż - uznają redaktor i wydawca poważnego ponoć dziennika i wydają pieniądze na przeprowadzenie ankiety. Wynik - do przewidzenia. Kompletna dezorientacja i glosy rozkładające się mniej więcej po połowie (z lekką przewagą na korzyść pani Gersdorf). Tylko czemu ma to służyć?
Ów Sąd Najwyższy nie tylko stawia się ponad prawem, ale uznaje wręcz, że to on jest prawem. I prawodawcą. I jeszcze Trybunałem Konstytucyjnym.
A szajka, której zmęczeni arogancją obywatele odebrali władzę, przyklaskuje.
I tak dzień w dzień, bez przerwy, bez umiaru, bez wstydu, bez mózgu. Cóż się dziwić – część nauczyła się przed laty, część uczy się dziś. Od najlepszych. Mistrzów mają we własnych szeregach bez liku. Przeczytają Państwo o tym w okładkowym artykule nowego wydania tygodnika „Sieci”.
CZYTAJ TAKŻE: Ile PZPR w PO i opozycji? Sami mogliby urządzić zjazd partii komunistycznej
-
Polecamy nowy numer największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „Sieci”, w sprzedaży od 5 sierpnia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406804-elita-w-amoku