Szanujący się, mający poczcie godności i honoru generał czy sędzia nie urządza widowisk w rodzaju jarmarcznych dziwowisk.
Na imprezie rozrywkowej Jerzego Owsiaka Pol‘and’Rock wystąpiło czterech emerytowanych wojskowych: były dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. Mirosław Różański, były inspektor Sił Powietrznych gen. Tomasz Drewniak, były zastępca szefa Zarządu Wywiadu Międzynarodowego Sztabu Wojskowego NATO gen. Jarosław Stróżyk oraz płk Piotr Gąstał, były dowódca Jednostki Wojskowej GROM. Wystąpili oni w mundurach, sugerując, że reprezentują Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej. Tymczasem reprezentowali wyłącznie siebie, czyli de facto wojskowych emerytów, choć wysokiego szczebla. Występowanie umundurowanych generałów na imprezach rozrywkowych to coś zdecydowanie niestosownego, szczególnie gdy wziąć pod uwagę godność munduru i to, co on znaczy. Ale trzej emerytowani generałowie i jeden pułkownik na to się zdecydowali.
Wysocy wojskowi użyli mundurów, by podkreślić i lewarować ważność i powagę tego, co mówili, choć czasem były to wynurzenia na poziomie średnio bystrego gimnazjalisty, a nawet gorzej. Efekt miał być taki, że generałowie i pułkownicy są z „nami” (opozycją i kontestatorami rządów PiS) i tylko potwierdzają, jakimi „oni” (rządzący z PiS) są uzurpatorami, niedołęgami i szkodnikami. Ale w rezerwie są właściwi ludzie, którzy wszystko wiedzą i potrafią, więc wystarczy nieudaczników odsunąć i będzie świetnie, a przede wszystkim „po naszemu”. „Nasza” armia rezerwowa na wszystko gotowa – taki był komunikat. Tyle tylko, że wojsko to struktura ściśle hierarchiczna i nie ma w niej miejsca na żadnych „naszych” i „waszych”. Jeśli się chce uczestniczyć w rozrywkowej imprezie Owsiaka, to po cywilnemu. A nawet bez munduru ktoś taki jak były dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych nie może pleść, co mu ślina na język przyniesie.
Cóż takiego odkrywczego powiedział gen. Różański, który już rok temu rozsmakował się w rozrywce u Owsiaka (jeszcze na Woodstocku), tyle że wtedy jednak występował po cywilnemu. Powiedział m.in.: „Jeśli nic się nie zmieni, to wojna może dotrzeć do Polski. (…) Jeśli nasz kraj dalej będzie dzielony przez polityków, którzy do tego źle traktują naszych sąsiadów i jeśli nasz potencjał gospodarczy będzie obniżany, to wojna tutaj też może nastąpić, tak jak na Ukrainie. (…) To politycy tworzą niebezpieczne sytuacje i oni swoją polityką generują napięcie. (…) Nie lubimy Niemców, mamy problemy z Ukrainą. Dokładnie tak jak Syria ze swoimi sąsiadami. Społeczeństwo syryjskie jest podzielone, a u nas jest podział na lepszy i gorszy sort”. Na geopolityczne odkrycia generała na temat Syrii lepiej spuścić kurtynę milczenia, tak są one infantylne. Ciśnie się jednak pytanie, po co trzygwiazdkowy emerytowany generał straszy Polaków, sugerując, że gdybyśmy kochali Niemców i Ukraińców oraz jeśliby zapanował polityczny Front Jedności Narodu, nie byłoby zagrożeń. A niby kto ma wywołać taką wojnę jak na Ukrainie?
Gen. Różańskiemu i jego kolegom chodziło o wdrukowanie słuchaczom, że to nie wrogowie zewnętrzni są dla Polski problemem, lecz wróg wewnętrzny, czyli rządzący. W istocie legalne władze Rzeczypospolitej przedstawili jako największe zagrożenie dla Polski, czyli wypowiedzieli tym władzom posłuszeństwo. I to w formie dalekiej od tego, co powinniśmy słyszeć od generałów, przede wszystkim gdy chodzi o wartość intelektualną. Przecież wydawało się, że w Siłach Zbrojnych RP styl tzw. trepa dawno odszedł w niepamięć. Widocznie nie całkiem. Gdyby to wszystko zrobili czynni wojskowi, natychmiast trafiliby pod sąd albo wylecieli z armii. Zrobili to emerytowani wojskowi, a właściwie osoby przebrane za wojskowych, skoro nie było żadnego powodu, żeby występowali w mundurach, czyli niejako w imieniu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej. Ta maskarada miała wyraźny polityczny cel, choć nie powinna się zdarzyć, bo mundur, zwłaszcza generalski, zobowiązuje. Jak widać generałów Różańskiego Drewniaka i Stróżyka oraz płk. Gąstała nie zobowiązuje. I poza wszystkim to jest bardzo smutne.
Na rozrywkowej imprezie Owsiaka wystąpili jeszcze inni przebierańcy, ale tym razem przebrani za luzaków. To wojujący z pisowskim reżimem sędziowie: sędzia Sądu Okręgowego w Katowicach, a jednocześnie prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” i profesor Uniwersytetu Śląskiego Krystian Markiewicz, rzecznik tegoż stowarzyszenia i członek jego zarządu oraz sędzia Sądu Rejonowego Poznań Stare Miasto Bartłomiej Przymusiński oraz sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Igor Tuleya. Przebrali się za swojaków, którzy mieli edukować prawnie uczestników festiwalu, czyli ich postępowo i jedynie słusznie indoktrynować. Nawet jeśli nie wystąpili w togach i z łańcuchami na szyjach, czynni sędziowie takiego cyrku robić nie powinni. Urząd, toga i łańcuch sędziego, tak jak mundur generalski, do czegoś jednak zobowiązuje, nawet zostawiony w szatni. Przebierańcy dowodzą, że nic nikogo nie zobowiązuje, co tylko jest kolejnym kamyczkiem do ogródka, gdzie hoduje się elity, czyli antyelity. Przecież szanujący się, mający poczcie godności i honoru generał czy sędzia nie urządza widowisk w rodzaju jarmarcznych dziwowisk, bo to mu zwyczajnie nie przystoi. Najwyraźniej obecnie przystoi wszystko, choćby oznaczało to kompletną dewaluację, degenerację i degrengoladę. Ale właściwie czego można się spodziewać po przebierańcach?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406801-co-nam-mowia-przebierancy-na-imprezie-jerzego-owsiaka