W Sejmie, Senacie, europarlamencie i samorządach jest mnóstwo polityków, którzy dziś w klapie mają znaczek Platformy Obywatelskiej, a w PRL długie lata nosili legitymację Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Dlatego tak bardzo zniesmacza, że właśnie to grono próbuje obecnie rządzących wstawić pod czerwony sztandar
— najnowszym numerze tygodnika „Sieci” Marek Pyza i Marcin Wikło pytają o granice politycznej hipokryzji i sprawdzają ile jest PZPR w PO.
Publicyści „Sieci” przyglądają się partyjnej przeszłości działaczy Platformy Obywatelskiej.
Lista ludzi Platformy, którzy przewinęli się przez polski parlament, a przed ’89 r. należeli do PZPR, jest długa. Wymieńmy tylko garść nazwisk
— wyjaśniają autorzy tekstu.
Na początek spójrzmy na obecnych parlamentarzystów partii Schetyny. W Sejmie zasiada Marcin Święcicki, już od 1967 r. członek Związku Młodzieży Socjalistycznej (m.in. jako wiceszef koła ZMS na Uniwersytecie Warszawskim), w latach 1971–1979 w Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, a od roku 1974 do wyprowadzenia sztandaru w PZPR. Dwa rzędy przed Święcickim swoje miejsce w sali plenarnej Sejmu ma Leszek Korzeniowski, były szef PO w województwie opolskim. W Platformie od początku. A w PZPR do samego końca – od lat 70. Jak przyznawał po latach, wstąpił do niej z pobudek ideologicznych. Bliżej przewodniczącego partii (drugi rząd) zasiada Iwona Śledzińska-Katarasińska, członkini PZPR w latach 1972–1981
— wyliczają Pyza i Wikło.
Zwracają uwagę, że również w Senacie nie brakuje posłów Platformy Obywatelskiej, mających swoje korzenie w PZPR.
Nie zapominajmy o „izbie refleksji” – jak niekiedy mówi się o Senacie. Mieczysław Augustyn był co prawda „tylko” członkiem władz PRON (Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego – organizacji przy Jaruzelskim), ale za to bardzo aktywnym w propagowaniu ustroju i w walce z demokratyczną opozycją. W Izbie Wyższej zasiada też Marek Borowski. Ten zasłużony działacz PZPR (w latach 1967–1968 i 1975–1990, w stanie wojennym rozpoczynający dyrektorską karierę w Ministerstwie Rynku Wewnętrznego). Podobnie było cztery lata wcześniej z Włodzimierzem Cimoszewiczem (prawie dwie dekady w PZPR oraz młodzieżowych organizacjach socjalistycznych)
— czytamy.
Pyza i Wikło piszą nie tylko o politykach zasiadających w ławach sejmowych.
Tych nazwisk jest tak dużo, że nie analizujemy już długiej listy samorządowców z Platformy (a kiedyś z PZPR), którzy nie angażowali się w centralną politykę, postaci współpracujących z totalitarną władzą jako tajni współpracownicy służb (najgłośniejszym przykładem jest tu Michał Boni), czy eksczłonków Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego (choćby Ewy Kopacz).
Więcej o PRL-owskiej przeszłości działaczy PO i opozycji w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 6 sierpnia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406698-pyza-i-wiklo-w-najnowszym-sieci-ile-pzpr-w-po-i-opozycji