Dwie ważne informacje z ostatniego czasu.
Pierwsza z Węgier, podaję za portalem wGospodarce.pl:
Fidesz coraz silniejszy na Węgrzech
Poparcie dla partii tworzących koalicję rządzącą na Węgrzech - konserwatywnego Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) - wzrosło do 54 procent, jak pokazuje opublikowany sondaż ośrodka Nezoepont dla dziennika „Magyar Idoek”.
Poparcie dla partii rządzących wzrosło wśród wyborców pewnych swych preferencji o 2 pkt. proc. w porównaniu z badaniem sprzed miesiąca.
Oznacza to, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy grono zwolenników koalicji rządzącej wzrosło o prawie 400 tys., do niemal 3 mln osób, gdyż w wyborach parlamentarnych 8 kwietnia na partie rządzące głosowało 2,6 mln osób - oceniają autorzy badania.
I druga informacja, ze Stanów Zjednoczonych. W piątek wszystkie media amerykańskie, większość z zaciśniętymi zębami, musiały donieść o rekordowej, ponad 50-procentowej, aprobacie wśród prawdopodobnych uczestników wyborów dla prezydenta Donalda Trumpa.
Tak wynika z regularnych badań ośrodka „Rasmussen Reports”, jednego z niewielu, który przewidział zwycięstwo Trumpa w wyborach 2016 roku. Amerykański „Newsweek” podaje:
Prezydent Donald Trump ma dziś poziom aprobaty o 5 punktów wyższy niż jego porpzedni, prezydent Barack Obama, po tym samym okresie 18 czyli po 18 miesiącach sprawowania urzędu.
A to już telewizja Fox News:
A u nas? Prawo i Sprawiedliwość może liczyć na stabilne 35-44 procent poparcia.
CZYTAJ: Miażdżąca przewaga PiS nad PO. Sondaż CBOS: 5 partii w Sejmie. Złe wiadomości dla Kosiniaka-Kamysza
Biorąc jednak pod uwagę skalę zmian, jakie realnie przeprowadzono w Polsce, liczbę zrealizowanych obietnic i żenującą totalność opozycji, poparcie powinno być większe. A może, analizując dane pogłębione, lepiej użyć słowa „bezpieczniejsze”.
Między trzema omawianymi tutaj przypadkami mamy sporo cech wspólnych:
1. Orban, Trump i Kaczyński głosami wyborców przejęli władzę z rąk kast, które uważają się za naturalnych właścicieli tych krajów. Są więc traktowani przez międzynarodówkę liberalno-lewicową i lokalne establishmenty jako niebezpieczne przykłady innej, proobywatelskiej polityki. Spotykają się za to ze wściekłymi atakami.
2. Ich obozy polityczne dostarczają wyborcom to, co zapowiadały. Struktury państwowe są reformowane, gospodarki rozkwitają, rodzinom żyje się lepiej, lewicowe szaleństwa (eksperymenty społeczne na narodach) są ograniczane.
3. Głównym narzędziem zwalczania tych trzech polityków są dominujące media, które na tę okoliczność porzuciły wszelkie zasady, zwolniły wszelkie hamulce, zmieniły się we wściekłe bojówki telewizyjne, prasowe, internetowe.
I tu dochodzimy do najważniejszego. Taka sytuacja wymaga jasnej, precyzyjnej odpowiedzi na fundamentalne pytanie: jak komunikować się z wyborcami przy tej morderczej stronniczości pośredników?
Orban odpowiedział jasno, od razu: równoważąc, demokratyzując układ właścicielski w mediach.
Trump udzielił odpowiedzi zaskakującej, ale chyba skutecznej, składającej się z dwóch elementów: omijania (np. przez wpisy na Twitterze) tradycyjnych mediów lewicowo - liberalnych i jednoznacznej, konsekwentnej delegitymizacji tych, którzy uznali iż kłamstwem i nagonkami mogą z nim wygrać.
A u nas?
U nas wybrano hybrydę. Trochę demokratyzacji i równoważenia, dzięki zmianom w mediach publicznych, a trochę głośnej delegitymizacji. Choć precyzyjnie mówiąc, tak to wyglądało na początku. Dzisiaj mamy coraz wyraźniejszy brak strategii obozu rządzącego w tym obszarze. Reguł rynku medialnego nie zmieniono o jotę, nawet w najprostszych sprawach, mogących ten rynek spluralizować, jak zasady obrotu reklamowego, dostęp do sieci dystrybucyjnych, narzucenia czystych reguł w badaniach oglądalności i słuchalności. Strumienie finansowe po tamtej stronie są nawet dużo większe niż były.
Natomiast np. TVP nie ma do dziś stabilnego finansowania, a jej prezes co chwila jest podgryzany (nie chodzi o to, kto nim jest czy ma być, ale o to, że na tym stanowisku stabilność to podstawowy warunek skuteczności), żadnych nowych koncesji KRRiT nikomu nie przyznała, flirty z niemieckimi mediami dla Polaków idą na całego, zaś niektórzy politycy obozu rządzącego przeszli już do fazy podlizywania się gwiazdom medialnego salonu.
Jako opis tych rządów do Polaków dociera toksyczna, bagnista, diabelska mieszanka kłamstwa z prawdą, manipulacji i prowokacji.
Uznano najwidoczniej, że da się zabrać mafiom vatowskim i innym złodziejom kilkadziesiąt miliardów rocznie i zrobić to bez osłony komunikacyjnej. Wątpliwa teza. Pytania, ile ci, którzy te miliardy stracili, gotowi są rzucić na stół, by wszystko było jak dawniej, chyba sobie nikt nie zadał.
Na dzisiaj widać, że medialnie obóz wspierający zmiany w Polsce słabnie, jego przeciwnicy inwestują na całego, kupują nawet dziennikarzy do niedawna niezależnych, narastają postawy konformistyczne, co źle wróży prawicy przed czekającymi Polskę rozstrzygnięciami.
Można zatem jasno stwierdzić, że władza polityczna, teoretycznie rozumiejąca skalę zadań na jakie się porwała, postanowiła jednak pójść inną drogą niż Orban czy Trump. Wybrano nie jasną linię działania, ale hybrydę, slalom, a w finale liczenie na powtórkę mobilizacji społecznej z 2015 roku. Czyli na cud.
Słyszę, że rządzący problem zakłamanych pośredników rozumieją, że doszli do wniosku, że to jednak na ludzi działa, i po wyborach, w domyśle wygranych, spróbują to zmienić, zrównoważyć nieco ten rynek.
Cóż, może będą mieli taką szansę, a może nie.
Na razie, z perspektywy urlopu nad Bałtykiem, w skromnej miejscowości spoza modnych żurnali, widzę jak każdego dnia lecą w „dobrą zmianę” - i trafiają - setki medialnych kul armatnich, rakiet, strzał. Tym, by Polakom przekazać inną wersję, kłopocze się zaledwie kilka osób.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406666-trump-rekord-poparcia-orban-rekord-poparcia-a-u-nas