Występy sędziego Tuleyi, który w towarzystwie nieznanej szerzej sędzi z Gorzowa Wielkopolskiego oraz Jerzego „Profesora” Stępnia odwiedził owsiakowy festiwal, aby agitować przeciwko rządom PiS zebraną tam młodzież, wygląda na próbę poszukiwania nowych stronników w walce z „reżimem”. Nic w tym dziwnego, zwykli ludzie – wyjeżdżając na wakacje – jasno dali do zrozumienia, co myślą o niekończących się awanturach ulicznych.
Nie chcę twierdzić, że owsiakowa młodzież to wyłącznie degeneraci i tarzający się w narkotycznych spazmach wykolejeńcy. Być może to, co oglądamy na licznych filmach zamieszczanych w sieci, to jedynie margines uczestników owsiakowego zlotu. Jednak nie ulega wątpliwości, że nawet jeśli to margines, to spotyka się on z powszechną akceptacją, tak widzów jak i organizatorów, w tym samego Owsiaka. Przybywający tam z „misją edukacyjną” sędziowie również afirmują swoją obecnością dalekie od cywilizowanych norm zachowania części młodzieży.
Pal jednak licho sędziów. Nawet jeśli Stępniowi czy Tuleyi nie przeszkadza zaćpane towarzystwo lub tarzanie się w błocie (a najwyraźniej chyba nie przeszkadza), to jednak warto zadać sobie pytanie, jak bardzo muszą być oni zdeterminowani, że szukają stronników wśród takiej widowni? Czy oznacza to, że nową nadzieją „obrońców praworządności” stały się osoby odrzucające kulturę i dobre obyczaje? Jeśli tak, to jest to miara upadku tego środowiska. I przy okazji sygnał ostrzegawczy dla każdego, kto łudzi się, że chodzi tu o coś więcej niż o polityczną walkę z PiS.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/406658-tuleya-i-stepien-w-poszukiwaniu-nowych-sprzymierzencow